S polszczywszy termin motion capture, otrzymamy „przechwytywanie ruchu”. To kompaktowa, ale bardzo adekwatna definicja techniki, którą od lat doskonalą specjaliści od filmu i gier wideo, a która polega na rejestrowaniu motoryki aktora i przenoszeniu jej na ekran monitora. Choć jeszcze kilkanaście lat temu drewniana gestykulacja, pokraczny chód i kreskówkowa mimika były na porządku dziennym, rewolucję przyniósł rozwój medycyny.
You better work
W rozmowie z PC Formatem Adrian Perdjon, aktor i szef studia mocap.pl, tłumaczy, że w tym wypadku rozrywka zaczerpnęła z nauki: – Początków motion capture możemy upatrywać w badaniach nad anatomią i ruchem szkieletu – tłumaczy. Emitujące wiązki podczerwone kamery oraz odbijające światło, przyklejone do kości i stawów markery (znaczniki), to dziś standard w przemyśle filmowym. Ale pierwotnie korzystały z nich uniwersytety i szpitale, diagnozując zaburzenia motoryki (np. dziecięce porażenie mózgowe), oraz sztaby sportowców, dążące do poprawy osiągnięć swych podopiecznych.
Oczywiście Fabryka Snów od dawna marzyła o wiernym odtworzeniu gestów i skinień aktorów w animacji (odsyłamy zresztą do ramki), ale aktorzy ubrani w obcisłe, oblepione znacznikami kostiumy pojawili się na planach dopiero w latach 90. minionego wieku. Mocap popularyzowali wówczas choćby muzycy – wpierw Peter Gabriel, który już w 1992 zaprezentował teledysk do piosenki „Steam”, w rytmie której po dżungli pląsały komputerowo wygenerowane modele jaskiniowców. Cztery lata później z metody skorzystał Michael Jackson, przedstawiając na ekranie – przy okazji wideoklipu do „Ghosts” – tańczący w takt przeboju szkielet.
Rozkwit dziedziny przypadł na początek XXI wieku, a wśród jej pionierów należy wymienić „Władcę pierścieni” Petera Jacksona (odtwórca postaci Golluma, Andy Serkis, stał się później ambasadorem technologii i założycielem The Imaginarium, jednego z największych studiów mocapowych na Wyspach Brytyjskich). W podobnym czasie debiutowało Final Fantasy: The Spirits Within, film, którego wirtualni „aktorzy” mieli być wykorzystywani również przy przyszłych projektach. Ze zmiennym szczęściem flirtowali z motion capture Robert Zemeckis („Ekspres polarny”, „Beowulf”) oraz bracia Wachowscy (trylogia „Matrix”).
Prepare yourself
Nim jeszcze aktorzy wejdą na plan, trzeba rozrysować tzw. storyboard – pozbawiony dialogów komiks, który posłuży później realizatorom za zestaw wskazówek. No i przesłać ekspertom od motion capture listę performerów i kaskaderów, których należy zatrudnić, oraz wykaz rekwizytów, jakie będą potrzebne podczas sesji. Niekiedy nagranie wymaga zresztą dodatkowych przygotowań; nieodzowne bywa – chociażby – przygotowanie zawczasu szczudeł lub obciążników. Perdjon: – Przy realizacji gry Bound aktorka miała wcielić się w postać w zaawansowanej ciąży. Początkowo efekty były takie sobie, dlatego postanowiliśmy przyczepić do jej brzucha ciężarki gimnastyczne, które dodały dodatkowe 5 kilogramów. Całkowicie zmieniła się wówczas praca szkieletu.
Ale zdradliwy bywa nawet etap poszukiwania obsady. We wspomnianego Geralta wcielało się wielu ludzi: głos podkładał mu Jacek Rozenek, aktorzy dramatyczni gestykulowali podczas cutscenek (Perdjon wspomina, że w scenie narady nad mapą odgrywał po kolei… wszystkich uczestników dyskusji!), a przy animacjach walk uwijał się kaskader i fechmistrz Maciej Kwiatkowski. Niekiedy obok reżysera i aktorów na planie stawia się zresztą ekspert z zewnątrz. Podczas nagrań do Battlefielda 3 ekipie pomagał Andy McNab, były żołnierz zawodowy i autor książek militarnych, instruujący uczestników sesji, jak ci powinni obchodzić się z bronią i poruszać się w formacjach bojowych.
Duże trudności nastręczają również rekwizyty. Propy – podobnie jak aktorzy – muszą być oblepione markerami, powinny też ważyć mniej więcej tyle samo, ile ważyć będą przedmioty widoczne później na ekranie. Co jednak ważne: wcale nie muszą wyglądać tak, jak obiekty, które zobaczymy później w grze czy w filmie. Przy Shadow Warriorze 2 zespół opracował np. „wykładzinogun”. Słowem: kawałek zwiniętego w rulon linoleum, do którego srebrną taśmą klejącą przyklejano uchwyty meblowe, co pomogło oddać na scenie bazooki i inne niestandardowe uzbrojenie. – Do symulacji bardziej popularnych broni – w rodzaju kałasznikowa czy strzelby – przygotowujemy odlane z kauczuku atrapy. Na wyposażeniu mamy również kolekcję mieczy, oczywiście owiniętych pianką, by nikt nie zrobił sobie nimi krzywdy.
Są chwile, gdy realizacja zlecenia wymaga zresztą znacznie większej fantazji. Całkiem niedawno ekipa mocap.pl otrzymała zlecenie na sesję wewnątrz amerykańskiego dodge’a. Sęk w tym, że dostępne na polskim rynku samochody nieszczególnie odpowiadają gabarytom amerykańskich krążowników szos. Jak wspomina Perdjon: - Musieliśmy znaleźć auto, które rozkroimy i rozparcelujemy na części pierwsze, by aktorzy i rekwizyty były widoczne dla wszystkich kamer… a zarazem takie, które będzie funkcjonalne: aktor musiał mieć pod nogą pedały, a pod ręką kierownicę i gałkę zmiany biegów, odległości między fotelami też powinny się zgadzać... Rozwiązaniem okazało się kupno powszechnie wykpiwanego Fiata Multipla, rozebranie go do gołej blachy i wycięcie środkowego (z trzech) przednich foteli. – W studiu żartujemy, że to najlepszy tuning Multipli w historii – śmieje się ekspert.