Debiut walkmana

Choć idea przenośnego rejestratora zapisującego dźwięk na taśmie magnetofonowej umieszczonej w kasecie – lub go z niej odtwarzającego – była znana od bodaj dekady (istniały już dyktafony), to dopiero interwencja samego Akio Mority, współzałożyciela Sony, sprawiła że urządzenie takie stało się czymś więcej niż tylko pomocnikiem sekretarek i dziennikarzy.
Zgodnie z miejską legendą, Morita – wielki fan opery – był zirytowany faktem, że nie może korzystać na pokładzie samolotu z magnetofonu kasetowego, by słuchać ulubionych arii. Zasugerował inżynierom koncernu, by opracowali coś mniejszego i wygodniejszego od standardowych magnetofonów kasetowych. Ci zaś po prostu wykorzystali istniejącą konstrukcję dyktafonu.
I tak narodził się „walkman". A raczej Walkman, bo pierwotnie była to nazwa konkretnego – pierwszego – modelu przenośnego odtwarzacza kasetowego. Dopiero później słowo „walkman" stało się rzeczownikiem pospolitym – nie nazwą konkretnego urządzenia, lecz wszystkich tego typu kasetowych odtwarzaczy w ogóle (podobnie jak „adidasy" oznaczają pewien rodzaj obuwia sportowego).
Początkowo odtwarzacz nie spotkał się z wielkim entuzjazmem odbiorców, ale kampania reklamowa Sony przekonała ludzi, że owszem, chcą mieć przy sobie przenośny odtwarzacz muzyki i słuchać jej, gdy tylko przyjdzie im na to ochota. Do roku 2010 firma sprzedała ok. 200 milionów rozmaitych modeli walkmanów, zaś liczby rozmaitych klonów i podróbek nawet nie da się sensownie oszacować – ale na pewno są to setki milionów egzemplarzy (nawet w PRL-u produkowano dość toporne „Kajtki").
Ostatnimi czasy walkmany przeżywają pewien renesans popularności, do czego przyczynił się bohater filmu „Strażnicy Galaktyki", wykorzystujący kasetowy gadżet.
fot. Clker-Free-Vector-Images – Pixabay, Wikipedia