Test Sniper: Ghost Warrior 3
Mimo to przeniesienie kampanii fabularnej na zwiedzane bez ograniczeń piękne Zakaukazie wyszło serii na dobre. Trzy tworzące wirtualną Gruzję przepastne regiony, zwłaszcza ośnieżona górska kraina, olśniewają widokami i zachęcają do kupna biletu na najbliższy lot do Tbilisi.
Samego bohatera też trudno polubić. Poszukujący uprowadzonego przez separatystów brata Jon w jednej chwili z zachowującego zimną krew służbisty zmienia się w sfrustrowanego krzykacza, a dodatkowy problem stanowi język rozmów prowadzonych przezeń z pomocnikami. Te przy całej swej nienaturalności są tak nachalnie „wzbogacane” wulgaryzmami, że ciężko wysłuchać jakiejkolwiek wymiany zdań bez zażenowania. Nie pomaga to w przyswajaniu nieangażującej emocjonalnie historii.
Przeskanowanie okolicy za pomocą drona pozwala bowiem nie tylko oznaczyć pełniących różne role przeciwników, ale i ujawnia mnogość możliwych metod ataku. Jeśli np. celem misji jest eliminacja wrogiego oficera, można albo rozbić łazikiem główną bramę i zacząć przebijać się do ofiary, prując z kałasza, albo spróbować przekraść się za plecami strażników, by załatwić sprawę nożem, albo odszukać wygodne stanowisko strzeleckie na wzniesieniu i zdjąć biedaka, gdy podejdzie do okna. Każdy styl jest nagradzany odrębnymi punktami doświadczenia i zdolnościami pasywnymi, choć konstrukcja map zwykle zachęca do obierania ostatniej drogi. Celny strzał z kilkuset metrów oddany z uwzględnieniem wiatru i grawitacji autentycznie napawa dumą.
Niestety iluzja swobody postępowania często pryska – spuszczona ze skały lina okazuje się „działać” tylko w jedną stronę, a zabity chwilę wcześniej snajper zmartwychwstaje, bo scenariusz zezwala na jego śmierć dopiero teraz. We znaki daje się też szereg innych niedoróbek: wartownik nie widzi, że koledze trzy metry dalej ktoś przestrzelił potylicę, albo gra nie reaguje na paniczne próby użycia apteczki, prowadząc do zgonu… i wczytania punktu kontrolnego z panującą nocą, choć zadanie wykonywałeś w samo południe.
