Bez paniki
Przedstawione przez nas metody odnoszą się oczywiście do sytuacji, w których ze względów bezpieczeństwa prawo narzuca koncernom czy agencjom rządowym specjalne środki ostrożności. Najczęściej są to procesy drogie i niemożliwe do przeprowadzenia w domu. Nie należy też popadać w panikę z powodu coraz bardziej rozwiniętych metod odzyskiwania danych. Na użytek domowy wciąż wystarczą nam zdrowy rozsądek i zastosowanie software’u, który zagwarantuje co najmniej to, że dostęp np. do naszych wspomnień nie będzie już tak prosty i tani, jak odzyskanie danych po formatowaniu dysku.
Dane nie do odzyskania?
Jeden z bardziej imponujących przypadków odzyskania danych dotyczy zamachów z 11 września, kiedy to odczytano je z nośników, które najpierw zostały uszkodzone przez wysoką temperaturę, a następnie ucierpiały mechanicznie w wyniku zawalenia się wież. Istnieją jednak też teorie spiskowe, że cały proces, łącznie z zamachem, jest wyłącznie sprawką agencji rządowej. Imponującej rzeczy dokonali też laboranci Kroll Ontrack, którzy odzyskali dane badawcze z wahadłowca Columbia. Dysk odbył podróż przez stratosferę, w której został nadpalony, a następnie po 60 km lotu wylądował na pół roku w jeziorze. W tym przypadku naukowcy mieli jednak odrobinę szczęścia, bo komputer bazował na DOS-ie, który nie rozsiewa danych po całym dysku. Do tego nośnik był wypełniony jedynie do połowy i szczęśliwie najbardziej zniszczone były właśnie puste obszary.
Dysk z patentem na samozniszczenie
Kopalnią ciekawostek jest strona amerykańskiego urzędu patentowego. W 2006 roku zatwierdzono zarejestrowany pod numerem 7 099 110 patent na samoniszczący się dysk twardy. W opisie czytamy, że chodzi o sprzęt wyposażony w sterowalny zbiorniczek z reaktywną chemicznie substancją. Zniszczenia można dokonać z poziomu ustawień, za pomocą telefonu komórkowego czy też próbując uzyskać nieautoryzowany dostęp. Patent nie odpowiada jednak na pytanie, jak twórcy chcieliby zabezpieczyć przed „nieautoryzowanym dostępem” również niebezpieczną substancję. Dokonujące samozagłady dyski przywodzą na myśl gadżety z filmów szpiegowskich. Kto jednak wie, czy właśnie tak nie będzie wyglądać LiquiDATA 2.0?
W domowym zaciszu
W tekście piszemy o tym, jak cenne dane niszczą profesjonaliści, ale tak naprawdę do zwykłego niszczenia danych w domu wystarczą aplikacje nadpisujące dane – przykładowo Remo File Eraser czy aplikacje firmy Blancco. Ta ostatnia oferuje także osobne aplikacje do czyszczenia serwerów czy smartfonów. Aplikacje tego typu wykorzystują algorytmy na tyle skuteczne, by nie obawiać się już o to, że ktoś pokusi się o odtworzenie plików pokroju zdjęć z wakacji.
Nieco problematyczne mogą być smartfony czy dyski SSD, ale problem rozwiążemy najczęściej poprzez szyfrowanie danych. Nawet jeżeli zostaną odzyskane, nowy użytkownik nie da rady odczytać ich bez hasła. Oczywiście jeszcze trudniej będzie, gdy parokrotnie nadpiszemy w tym miejscu nowe dane. Proces szyfrowania na Androidzie da się przeprowadzić z poziomu ustawień, w iPhone’ach natomiast funkcja ta jest domyślnie aktywna. Apple chwali się, że wyłączył ją jedynie co dwudziesty użytkownik. Dla porównania korzysta z niej jedynie 2 proc. użytkowników Androida. Statystyki te biorą się jednak najpewniej z lenistwa. Włączenie lub wyłączenie funkcji trwa przecież całe wieki, prawda?