3. Fake News
Zachód pada ofiarą innej plagi: fake newsów, czyli nieprawdziwych informacji w sieciach społecznościowych. Dawniej problem dotyczył niszowych blogów promujących mniej lub bardziej dziwaczne teorie spiskowe. Obecnie fake newsy krążą na Facebooku i Twitterze, które dla większości są głównym źródłem informacji o polityce. Zagrożenie fake newsami niepokojąco wzrosło, gdy ich rozpowszechnianiem zajęły się propagandowe agencje rządowe, które nadają fałszywym informacjom zasięg zbliżony do przekazu światowych agencji informacyjnych. Podważa to najważniejszą zaletę internetu, czyli łatwy dostęp do rzetelnej informacji i wiedzy.
Nową metodę jako pierwsza udoskonaliła Rosja, co według wywiadu amerykańskiego wpłynęło na wynik wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych 2016 roku. Skuteczność rosyjskiej kampanii doprowadziła nie tylko do erozji wiarygodności internetu, ale wręcz podważyła system demokratyczny, który nie może istnieć bez wolnych i rzetelnych mediów. Według raportu Freedom House fake newsy wpłynęły na wynik aż 17 kampanii wyborczych na świecie w 2017 roku.
W rozpowszechnienie propagandowych fałszywek zaangażowanych jest przynajmniej 30 państw. Oprócz Rosji są to m.in. Turcja, Wenezuela i Filipiny. Oprócz armii płatnych trolli wspieranych przez amatorów oraz pożytecznych idiotów do pracy zaprzęgana jest zaawansowana technologia – boty. Te inteligentne programy skanują sieci społecznościowe, wyszukują dyskusje polityczne i włączają się do nich, dodając propagandowe komentarze, podszywając się pod zwykłych użytkowników. Szacuje się, że w czasie kampanii Donalda Trumpa w ten sposób wygenerowano co trzeci post. Sieci społecznościowe nie radzą sobie z fake newsami. Facebook, który przyznał, że za jego pośrednictwem fałszywe informacje dotarły do 126 mln Amerykanów, utworzył narzędzia do walki z dezinformacją, np. możliwość flagowania fake newsów i kierowania ich do moderatorów. Nie przyniosło to jak dotąd widocznej poprawy sytuacji.
4. Amazon – lewiatan internetu
Internet jako przestrzeń wolnego handlu także należy do przeszłości. Tak jak Google i Facebook kontrolują obieg informacji, tak Amazon jest bliski przejęcia kontroli nad handlem online. To zasługa nie tylko skutecznej sprzedaży z własnych magazynów giganta, ale przede wszystkim pośrednictwa w transakcjach innych sklepów, których produkty są wyświetlane w wynikach wyszukiwania Amazonu. Podobne tendencje można obserwować np. w Polsce, gdzie e-handel zdominowany jest przez platformy Allegro (ok. 40 proc. udziałów w rynku) oraz Ceneo.pl.
Amazon rozrasta się także w wielu innych obszarach. Należąca do firmy chmura Amazon Web Services ma 47 proc. udziałów w rynku usług serwerowych (następny w kolejności Microsoft Azure to zaledwie 10 proc.). Amazon dominuje także na rynku wyszukiwania głosowego dzięki usłudze Alexa obecnej w tanich głośnikach sprzedawanych w e-sklepie. Firma ta rozpycha się także na rynku treści multimedialnych, angażując się m.in. w produkcję seriali. Jest też jedną z najpopularniejszych wyszukiwarek, bijąc na głowę m.in. Google’a jako najchętniej używana platforma do odnajdywania produktów. Trend będzie rujnujący też dla tradycyjnych sieci handlowych, które tracą zdolność do konkurowania z internetowym lewiatanem.
5. Brak prywatności
Dawniej internet zapewniał dozę anonimowości. Dzisiaj biznesowy model największych internetowych korporacji bazuje na zbieraniu informacji o użytkownikach i sprzedawaniu ich marketingowcom. Google zapisuje każde zapytanie do wyszukiwarki, zna nasze pliki, zdjęcia, korespondencję, a także lokalizację, którą cały czas raportuje smartfon z Androidem (85 proc. wszystkich urządzeń). Facebook z kolei dysponuje siecią kontaktów i wie doskonale, które wiadomości wzbudzają emocje czy jaki post skłania nas do podjęcia interakcji. Nowy wymiar ingerencji w prywatność jest związany z rozmaitymi cyfrowymi asystentami, jak Google Home czy Amazon Alexa, które cały czas rejestrują dźwięk w pomieszczeniu.
Prywatne dane są analizowane przez wyrafinowane algorytmy w celu stworzenia precyzyjnego profilu każdego spośród 2 miliardów użytkowników tych serwisów. W efekcie korporacje wiedzą o nas więcej niż rodzina, mają przy tym niezawodną pamięć, więc skutecznie akumulują informacje. W przeciwieństwie do służb specjalnych inwigilujących obywateli np. w krajach komunistycznych korporacje internetowe mają ułatwione zadanie, gdyż prywatne informacje przekazujemy im przynajmniej teoretycznie dobrowolnie w zamian za bezpłatne usługi. Niestety każda próba ochrony prywatności przez ograniczenie użycia Facebooka czy zastąpienie wyszukiwarki Google inną usługą jest znaczącym utrudnieniem, a w niektórych wypadkach równa się cyfrowemu wykluczeniu. Z tego względu ochrona przed inwigilacją korporacyjną jest trudniejsza od zwalczania inwigilacji ze strony służb specjalnych monitorujących internet, do czego zazwyczaj wystarcza solidne szyfrowanie komunikacji tekstowej i multimedialnej.
Zagrożenia dla prywatności wynikają nie tylko z faktu, że wiedzą na nasz temat dysponują dostawcy aplikacji internetowych. Dużo groźniejsza jest perspektywa, że dane dostaną się w niepowołane ręce. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że nie ma systemów komputerowych niemożliwych do złamania. Ofiarą padają nawet tak duże firmy jak Yahoo, które przyznało w 2017 roku, że w ataku zorganizowanym najprawdopodobniej na zlecenie jednego z państw wykradzionych zostało 3 mld loginów.