Jedynym legalnym źródłem e-książek z treścią chronioną prawem autorskim, czyli tak naprawdę elektronicznych wersji wszystkich książek, jest księgarnia. Poza tym w sieci jest około 2 mln książek, do których wygasły prawa autorskie bądź których autorzy zgodzili się na ich bezpłatne rozpowszechnianie.
Każdy sobie
Duże księgarnie internetowe, które oprócz e-booków oferują własny czytnik, zazwyczaj blokują możliwość czytania na nim książek sprzedawanych przez konkurencję. Jest to możliwe dzięki zastosowaniu mechanizmu zarządzania prawami autorskimi – DRM, który w teorii ma zabezpieczać przed nielegalnym kopiowaniem, a w praktyce służy kreowaniu zamkniętych, monopolistycznych enklaw dystrybucji elektronicznych treści. Doskonałym przykładem takiego schematu działania jest Amazon. Księgarnia oferuje w korzystnej cenie najlepszy na rynku czytnik – Kindle. Niestety, można na nim czytać tylko nowości kupione w tej jednej księgarni, bo czytnik nie obsługuje zabezpieczeń stosowanych przez innych sprzedawców. Podobnie zorganizowana jest sprzedaż w Barnes and Noble czy w polskim sklepie eClicto.
Jedyną możliwością załadowania konkurencyjnych treści do tych czytników jest użycie formatów
e-booków bez DRM-ów (np. niezabezpieczone pliki: TXT, ePub, PDF czy MOBI). Niestety nie można w internecie kupić nowości bez zabezpieczeń, bo nie zgadzają się na to wydawcy. Dlatego, jeśli w księgarni, z którą związany jest twój czytnik, nie ma interesującej cię książki, a jest u konkurencji, nie możesz jej kupić i legalnie przeczytać. Tak samo nie będziesz mógł korzystać z kupionych wcześniej plików, jeśli zdecydujesz się w przyszłości na zmianę czytnika.
E-książki nie pożyczysz
System DRM w książkach elektronicznych pociąga za sobą też inne konsekwencje niekorzystne dla legalnych użytkowników. Książkę papierową po przeczytaniu możesz pożyczyć znajomym. Gdy stanie się zbędna, książkę możesz sprzedać w antykwariacie, na aukcji internetowej czy po prostu komuś oddać.
E-book po pierwszym otwarciu przywiązuje się do twojego loginu w systemie kontroli treści online. Od tego momentu możesz zrobić to, na co zgodził się właściciel treści. W przypadku e-booków z DRM Adobe Digital Editions, sprzedawanych w polskich sklepach internetowych, książkę możesz otworzyć w sześciu różnych urządzeniach, oczywiście po wcześniejszej autoryzacji swojego loginu, bo na jednym czytniku nie można czytać książek należących do różnych osób. Możesz także wydrukować kilkadziesiąt stron, choć to prawo nie jest już powszechnie przyznawane.
Ceny e-booków
W praktyce bardzo ograniczone pole użytkowania legalnie kupionych treści byłoby do zaakceptowania, gdyby e-książki z DRM-em były znacznie tańsze od zwykłych papierowych kopii. Tak niestety nie jest, bo e-booki, szczególnie na naszym rynku, kosztują niemal tyle samo, a czasem nawet więcej niż książki. A ceny bardzo się różnią między księgarniami.
Na przykład w Empiku bestsellerowa książka Steiga Larssona, „Zamek z piasku, który runął”, w formacie ePub kosztuje 44,90 zł. Co ciekawe, ten sam tytuł e-booka w księgarni eClicto można nabyć już za 36,21 zł. Papierowa książka Larssona w Merlinie kosztuje 43,64 zł, czyli mniej niż e-book w Empiku. Nowa powieść Janusza Głowackiego, „Good night, Dżerzi”, w formacie ePub jest sprzedawana w Empiku za 32,40 zł, w eClicto ten sam
e-book nie jest dostępny, a w Merlinie, w wersji papierowej można go kupić za 31,49 zł.
Porównanie innych tytułów pokazuje podobne prawidłowości. Jeśli e-booki są tańsze, to niewiele, a często są droższe od wersji papierowej.
Mętne tłumaczenia
Wysokie ceny e-booków wydawcy tłumaczą wyższym podatkiem VAT na książki elektroniczne, który wynosi 23 proc., podczas gdy stawka na zwykłe publikacje wynosi 5 proc. Tak jednak nie sposób wytłumaczyć różnic cen, gdyż przy e-bookach odpadają koszty druku, logistyki, prowizje dystrybutorów i marże księgarzy oraz ryzyko zwrotów i kosztów ich ewentualnego przemiału. Oczywiście dystrybucja elektroniczna to także koszt serwera oraz DRM-u (kilkanaście groszy za kopię), ale trudno porównać to z kosztami tradycyjnej dystrybucji. Wydawcy argumentują także, że produkcja
e-booków dużo kosztuje, ale trudno uwierzyć, by był to koszt znacząco wyższy niż przygotowanie do druku książki papierowej.
Zagraniczni księgarze są mniej pazerni. Wspomnianą książkę Steiga Larssona można kupić w Amazon za 10 dol (12 dol. z polskim VAT-em),
podczas gdy wydanie papierowe kosztuje 18 dol. Amazon większość popularnych powieści sprzedaje w tej cenie (droższe są nieliczne nowości i książki non-fiction), a starsze i mniej chodliwe pozycje są sprzedawane po 5 dol. (6 dol. z VAT-em). Podobnie kształtują się ceny w księgarni Barnes and Noble.
Dlatego jedynym sensownym wytłumaczeniem drożyzny na polskim rynku e-booków jest polityka wydawców i sprzedawców książek, którzy ewidentnie nie chcą robić dużej konkurencji papierowym wydaniom książek. Albo liczą na to, że e-booki uda im się sprzedawać z większą marżą. Jednak, dopóki cena e-booka nie będzie znacznie niższa niż papierowej książki, ten rynek się nie rozwinie i będzie zdominowany przez pirackie kopie.
Bezpłatne książki
Na szczęście można korzystać z czytnika e-booków bez angażowania się w niekorzystny system dystrybucji publikacji skrępowanych DRM-ami. W sieci krążą miliony bezpłatnych książek, które można odczytać na dowolnym czytniku. Przykładem miejsca, gdzie można znaleźć takie rzeczy po polsku, jest serwis Wolnelektury.pl, który oferuje e-booki z klasycznymi dziełami polskiej i światowej literatury. Jeśli potrafisz czytać po angielsku, odwiedź serwis Archive.org/texts, który jest największą na świecie biblioteką z elektronicznymi tekstami. Znajdziesz tam dzieła z całej historii piśmiennictwa ludzkiego, których wciąż przybywa dzięki dużym nakładom na digitalizację treści w amerykańskich bibliotekach. Dobrym źródłem bezpłatnych książek jest także serwis Google Books, gdzie można znaleźć miliony pozycji zdigitalizowanych przez amerykańskiego giganta. Znaczna część z nich to pozycje, do których prawa już wygasły, więc są dostępne bezpłatnie.
Poza tym na format do przeczytania w czytniku e-booków można przerobić każdy tekst znaleziony w sieci. Jeśli są to dokumenty np. w formatach DOC, RTF lub TXT, możesz je przekonwertować na standard książki elektronicznej za pomocą bezpłatnego programu Calibre (patrz warsztat). Na e-book możesz także skonwertować dowolny tekst znaleziony na stronie WWW, np. długie artykuły itp. Najprościej to zrobić za pomocą serwisu internetowego Instapaper, który także opisujemy w warsztatach.