Manewry policyjne
Nic więc dziwnego, że polska policja oddelegowała do walki z cyberprzestępczością osobny wydział, który swoje komórki ma w każdym większym mieście. Nie jest to łatwa robota– namierzanie każdego przestępcy jest żmudne i niekoniecznie prowadzi do sukcesu. Najprościej rzecz ujmując: jedynym sposobem na powodzenie jest stanie się jednym z użytkowników darknetu. I mówimy tutaj o czynnym uczestniczeniu w życiu przestępczych forów. Weźmy na przykład rozpracowywanie grupy pedofilskiej, która za pośrednictwem TOR-a udostępnia zdjęcia, filmy czy informacje. Policjant oddelegowany do takiej pracy nie ma więc wyjścia – musi pobierać takie materiały i niejednokrotnie sam je publikować. Tylko w taki sposób jest bowiem w stanie zbudować wiarygodność swojego wirtualnego alter ego. Trzeba tutaj zaznaczyć, że wymiana nielegalnych plików niemal nigdy nie odbywa się na forach dyskusyjnych – te przestępcy uznają za niebezpieczne(*) – ale za pośrednictwem dodatkowo szyfrowanych komunikatorów (jak wspomniany wyżej Ricochet). Tutaj dochodzi kolejna trudność, bo do takiej rozmowy trzeba zostać przez podejrzanego zaproszonym.
Przestępca, który regularnie okrada mieszkania, nie zostawiając przy tym odcisków palców ani DNA, teoretycznie jest nie do złapania. Jednak działając odpowiednio długo, tworzy swego rodzaju model zachowań. Wpada w rutynę, a od tego niedaleko do popełnienia błędu. I tutaj wkracza policjant – musi znaleźć tę pomyłkę i wykorzystać ją przeciwko przestępcy – mówi policjant zajmujący się darknetem (**). Trzeba być wyczulonym dosłownie na wszystko – każda poszlaka może pozwolić dotrzeć do sprawcy. Poza oczywistymi kwestiami, jak strzępy informacji z jawnego internetu (np. adres e-mail używany poza darknetem), zwraca się baczną uwagę na takie niuanse jak unikatowy login czy nawet specyficzne, powtarzane zwroty, po których można wyszukać danego użytkownika na forach czy oficjalnych portalach.
Polscy przestępcy wrażliwe pliki trzymają najczęściej na ogólnodostępnych serwerach, chmurach – nawet tak popularnych serwisach jak… Chomikuj.pl. Zdaniem naszego informatora jest to w pełni bezpieczne – do czasu, gdy łączą się poprzez zaszyfrowane warstwy TOR-a. Trzeba jednak pamiętać, że w momencie, gdy policja dotrze do jakichkolwiek poszlak, każdy usługodawca ma obowiązek udostępnić organom ścigania wrażliwe dane klienta.
Kiedy pojawiają się poszlaki, można już wystąpić o zgodę na przeszukanie miejsca zamieszkania podejrzanego. Po zabezpieczeniu dysków i znalezieniu materiału dowodowego (a w 99 proc. przypadków na dyskach policja znajduje to, czego szuka), sprawa kierowana jest do sądu. Trzeba zaznaczyć, że wówczas nie pomoże już stara śpiewka „jeśli złapią cię za rękę, mów, że to nie twoja ręka”. Sąd ma pełną swobodę w ocenie dowodów i wersji podejrzanych. Wyroki skazujące zapadają niezależnie od tego, czy przestępca przyzna się do winy, czy nie.
Co, jeśli przestępstwo popełnia nastolatek szukający wrażeń? O ile robi sobie żarty i jest nieletni, nie musi obawiać się odpowiedzialności prawnej. Kara, która go czeka, okaże się najpewniej dużo bardziej dotkliwa. W myśl artykułu 66. Kodeksu wykroczeń, domorosły „przestępca” może zapłacić sporą grzywnę lub nawet stracić komputer: „Kto ze złośliwości lub swawoli, chcąc wywołać niepotrzebną czynność fałszywym alarmem, informacją lub innym sposobem, wprowadza w błąd instytucję użyteczności publicznej albo inny organ ochrony bezpieczeństwa (…), podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 złotych. Jeżeli wykroczenie spowodowało niepotrzebną czynność, można orzec nawiązkę do wysokości 1000 złotych”.
Szkodliwość maksymalna, proceder niewielki
Od paru już lat polski darknet właściwie nie istnieje i głównie stanowi pożywkę dla nieletnich „kawalarzy”. Rodzimi przestępcy korzystają raczej z forów anglojęzycznych, gdzie gromadzi się brać międzynarodowa. Jeśli nasi mundurowi wykryją taką osobę, mogą zgłosić się o pomoc do Interpolu, który „wystawi” im kryminalistę. Czasem zdarza się nawet, że polska policja otrzymuje informację od zagranicznych służb. Często bywa to zbawienne dla łamiącego prawo – w innym wypadku byłby sądzony w kraju, w którym go wykryto. A tam prawo może być zdecydowanie surowsze niż nasze. Nie zmienia to faktu, że najczęściej w sieciowe pułapki zastawiane przez policję wpadają jedynie płotki – na tyle nierozważne, by pozostawić po sobie ślad. Im ryba grubsza, tym więcej warstw zabezpieczeń wykorzystuje, a co za tym idzie, trudniej do niej dotrzeć. Stąd też praca policjanta zajmującego się ściganiem cyberprzestępców jest niewdzięczna i na dłuższą metę niszcząca psychicznie. Większość materiałów, do których docierają cybermundurowi, nie jest przeznaczona dla oczu normalnego człowieka. Właściwie wszystkie nie powinny były kiedykolwiek powstać.
(*) Szczególnie, że policji zdarza się przejmować fora i nimi zarządzać.
(**) Z oczywistych względów nasz informator pragnął zachować anonimowość.