Zapomnij o hasłach
123456
Password
123456789
12345678
12345
111111
1234567
sunshine
qwerty
iloveyou
princess
admin
welcome
666666
abc123
football
123123
monkey
654321
!@#$%^&*
charlie
aa123456
donald
password1
qwerty123
Jeden z najstarszych menedżerów haseł. Pierwsza wersja pojawiła się piętnaście lat temu i to niestety widać po uruchomieniu aplikacji. Tyle dobrego, że na myśl przywodzi Windowsa 2000, a nie XP, dzięki czemu ikony i kolory są wprawdzie staroświeckie, ale przynajmniej nic nie kłuje w oczy. Jeśli nie podoba ci się wygląd, możesz zainstalować inną niż oficjalna wersję, na przykład ze strony https://keepassxc.org. Prawdą jest, że to nie zewnętrze jest w tym wypadku najważniejsze, a wnętrze. Keepass 2 wypada pod tym względem bardzo dobrze, bo standardowo zapisuje plik z danymi jedynie lokalnie, co jest teoretycznie najbezpieczniejsze. Dane w nim są rzecz jasna zaszyfrowane, a utrata hasła sprawia, że nie uda się ich odzyskać. Jeśli jednak korzystasz z kilku urządzeń, nic nie stoi na przeszkodzie, by przechowywać bazę danych Keepassa w katalogu Dropboksa czy OneDrive’a. Dzięki temu plik bez problemu będzie się synchronizował pomiędzy kilkoma urządzeniami. I to nie tylko pomiędzy komputerami, ale też urządzeniami przenośnymi, np. smartfonami. Keepass 2 ma rzecz jasna wbudowany generator nowych haseł. I to bardzo rozbudowany, z możliwością dodania własnego zestawu znaków specjalnych. Ba, jest nawet możliwość unikania znaków wyglądających podobnie, jak O (litera) i 0 (cyfra) czy l (litera) i 1 (cyfra), choć twórcy zalecają, by z tej możliwości nie korzystać, bo zmniejsza to złożoność haseł. I jeszcze jedno: sam w sobie Keepass 2 nie integruje się z przeglądarkami, ale są do tego osobne rozszerzenia.
PLUSY:
- otwarty, latami doskonalony kod
- możliwość rozszerzenia możliwości
- wersje na wszystkie najważniejsze systemy
- w pełni funkcjonalna wersja darmowa
- główna wersja zapisuje pliki wyłącznie lokalnie
- główna wersja zapisuje pliki lokalnie
- dość staroświecki wygląd głównej wersji
To najmłodszy menedżer na liście, bo jego pierwsza wersja miała premierę pod koniec 2016 roku. Nie świadczy to jednak wcale na jego niekorzyść. Wręcz przeciwnie: nie tylko nowocześnie wygląda, ale przede wszystkim obsługuje nowoczesne technologie, jak choćby synchronizację danych poprzez chmurę czy autoryzację dwustopniową. Co nie mniej istotne, istnieją wersje Bitwardena na najpopularniejsze systemy operacyjne. Do tego rozwijany jest on w modelu otwartoźródłowym. I choć zwykły użytkownik nie będzie w stanie sam sprawdzić jakości zabezpieczeń, to warto pamiętać, że Bitwarden istnieje też w wersji dla dużych przedsiębiorstw, które już takie audyty są w stanie przeprowadzić. Na tle konkurencji Bitwarden wyróżnia się także ceną – do użytku prywatnego, a także rodzinnego (choć ograniczonego do dwóch osób) wystarczy bowiem w pełni funkcjonalna wersja darmowa. Nie trzeba więc dopłacać ani do synchronizacji, ani do wersji mobilnych, ani do rozszerzeń do przeglądarek. Okej, podobnie jest w przypadku Keepassa 2, ale Bitwarden jest wygodniejszy. Do tego wersja premium kosztuje zaledwie 10 dolarów rocznie, a dodaje przy tym szyfrowany schowek o pojemności 1 GB czy dwustopniową autoryzację przy wykorzystaniu kluczy sprzętowych (YubiKey, U2F, Duo). Oczywiście Bitwarden nie tylko przechowuje hasła i – po instalacji rozszerzenia – wypełnia odpowiednie pola w przeglądarce. Potrafi je także generować: funkcja ta nie jest wprawdzie aż tak rozbudowana jak w Keepass 2, za to dokładnie widać, które znaki mogą sprawiać problemy, bo cyfry są zaznaczone kolorem. Można też sprawdzić, czy hasła nie wyciekły.
PLUSY:
- otwarty kod
- wersje na najpopularniejsze systemy
- w pełni funkcjonalna wersja darmowa, wersje rodzinne i firmowe, tania wersja premium (m.in. obsługa kluczy sprzętowych)
- obsługuje logowanie dwustopniowe
- do synchronizacji danych można użyć własnej chmury
- bezpieczny schowek na pliki (1 GB) w wersji płatnej
- brak (prostej) funkcji przechowywania danych wyłącznie lokalnie
Kolejny z weteranów, którego początki sięgają 2008 roku. Podobnie jak w przypadku konkurencji, także i tu mamy do czynienia z usługą rozwijaną cały czas. Aplikacje dla wszystkich popularnych platform wyglądają więc nowocześnie, hasła są zaś automatycznie synchronizowane pomiędzy poszczególnymi urządzeniami. Co ważne, w przeciwieństwie do równie dobrze znanych konkurentów (poza Keepassem) LastPass nadal jest w wersji darmowej. I to z nielimitowaną liczbą haseł, pełną synchronizacją danych i funkcją uwierzytelniania dwustopniowego. Inną przydatną możliwością jest udostępnianie informacji innym osobom. W wersji darmowej wyłącznie jednej osobie, w płatnej – także wielu osobom jednocześnie. LastPass ma również wbudowany generator kodów czasowych (authenticator), co jest o tyle pożyteczne, że dzięki temu mamy do nich dostęp z więcej niż jednego urządzenia. Niemniej jednak warto sobie zdawać sprawę z tego, że przechowywanie wszystkich zabezpieczeń w jednym miejscu może być potencjalnie niebezpieczne. Co ciekawe, ze względu na popularność LastPass padał już ofiarą ataków. Przestępcom udało się nawet – w 2015 roku – wykraść bazy użytkowników! Tyle że kradzież na nic się nie zdała. Nie dość bowiem, że bazy są szyfrowane lokalnie hasłami wybieranymi przez użytkowników aplikacji, to jeszcze firma dodatkowo szyfrowała wszelkie dane przechowywane na swoich serwerach. Problemy wykrywano także w dodatkach do przeglądarek, ale były one błyskawicznie łatane.
PLUSY:
- wersje na wszystkie liczące się systemy
- obsługa logowania dwustopniowego
- łatwe udostępnianie haseł innym
- audyt jakości haseł
- bezpieczny schowek na pliki (1 GB) w wersji płatnej
- niezbyt bogata wersja darmowa
Jedyny w zestawieniu płatny menedżer (pierwsze 30 dni za darmo). Istnieje niemal równie długo, co Keepass, bo od 2006 roku. Obecnie jednak – przy płaceniu z góry za rok – kosztuje 3 USD miesięcznie. W zamian otrzymujemy nie tylko synchronizację danych, ale również szyfrowaną skrytkę o pojemności 1 GB oraz możliwość korzystania z aplikacji na dowolnej liczbie urządzeń. Do tego dochodzi możliwość logowania dwustopniowego, zarówno przy wykorzystaniu kodów, jak i kluczy sprzętowych (YubiKey). Obecność ostatniej funkcji jest jednak w porównaniu z Bitwardenem nieco naciągana, bo nadal wykorzystywane są kody czasowe, tyle że generowane przez aplikację Yubi – ale lepsze to niż nic. Najciekawszą funkcją na tle konkurencji jest jednak w 1Password tryb podróżny. Dzięki niemu można wskazać, które hasła nie pojawią się nawet po odblokowaniu aplikacji. To o tyle istotne, że w niektórych krajach można być po prostu zmuszonym do odblokowania telefonu i aplikacji – na przykład w Wielkiej Brytanii samo niepodanie hasła podlega karze więzienia. Inne przydatne dodatki to współpraca z serwisem https://haveibeenpwned.com, automatycznie powiadamiającym użytkowników o pojawieniu się loginów i haseł w wyciekach danych. Początkującym przyda się również system oceniania haseł z funkcją łatwej podmiany na silniejsze. Podobnie jak pozostałe menedżery 1Password jest obecny na wszystkich najpopularniejszych systemach operacyjnych. Da się go zainstalować też w postaci rozszerzeń do najpopularniejszych przeglądarek, a nawet wersji działających wyłącznie w Chromie lub Firefoksie, bez potrzeby instalacji normalnej aplikacji desktopowej.
PLUSY:
- wersje na wszystkie liczące się systemy
- obsługuje logowanie dwustopniowe
- wersje rodzinne i firmowe
- automatyczne informowanie o wyciekach haseł
- tryb podróżny
- bezpieczny schowek na pliki (1 GB)
- brak nielimitowanej wersji darmowej