Ochroń swoje konto w Google i Facebooku – zagraża ci kradzież tożsamości
|
- Użyj trudnego do złamania hasła, zbudowanego z przypadkowych znaków (np. RdfVC43)sD@#W). Możesz zapamiętać je np. w przeglądarce.
- Unikaj banalnych pytań i odpowiedzi w mechanizmie do kasowania hasła. Użyj odpowiedzi, której nie może się domyślić osoba, która cię dobrze zna.
- Używaj przeglądarki z silnymi zabezpieczeniami (najnowsze wersje Firefoksa, Chrome i Opery), unikaj Internet Explorera, który jest najczęściej atakowany.
- Używaj oprogramowania, które chroni przed trojanami i keyloggerami, bo najlepsze nawet hasło może wykraść podrzucony do systemu robak.
|
Według opinii ekspertów Google ma największy na świecie zbiór prywatnych danych. Kevin Bankston z organizacji broniącej prywatności online – Electronic Frontier Foundation – zapytany o to mówi: Google wie o tobie więcej niż własna matka. Niepokojące jest, że ta skarbnica mogłaby trafić w złe ręce.
Co Google o tobie wie?
Dzięki gromadzeniu słów kluczowych wpisywanych do wyszukiwarki i informacji o stronach, na które wszedłeś, firma wie niemal wszystko o twoich zainteresowaniach (dane są kojarzone na podstawie adresu IP). Więcej dowie się z listów przechowywanych
w Gmailu. Z listy kontaktów pozna twoich znajomych.
Jeszcze więcej informacji przekazują systemowi użytkownicy Bloggera i albumów online Picasa. Ta druga usługa jest wyposażona w mechanizm rozpoznawania twarzy, więc system potrafi wykryć na zdjęciach znajomych i skojarzyć ich z adresami e-mailowymi z Gmaila. Co więcej, twoje dane w Google mogą być jeszcze bardziej precyzyjnie powiązane z twoją osobą, jeśli np. udostępnisz firmie numer karty kredytowej, w celu wykupienia dodatkowej powierzchni dyskowej.
Google zachęca także do podawania swojej pozycji geograficznej, do czego służy serwis Google Latitude, przeznaczony dla komórek. Chce też, abyś dzielił się danymi o swoim zdrowiu w Google Health, który działa już w USA i wkrótce zapewne trafi do Polski.
Nawet jeśli nie jesteś użytkownikiem Google’a, to nie znaczy, że nie ma tam danych na twój temat. Mogą być przechowywane w kontach innych użytkowników. Zresztą twój dom został zapewne sfotografowany i każdy będzie mógł go obejrzeć w serwisie Street View.
Sprawdź, jakie dane zgromadziłeś w Google’u
|
Najprościej zrobić to na stronie www.google.com/dashboard.
Są tam wymienione wszystkie usługi Google’a, z których kiedykolwiek skorzystałeś. Przy każdej z nich znajduje się status informujący o danych, które są przechowywane w związku z daną usługą na serwerach Google’a. Przy każdym wpisie są linki do stron pozwalających edytować przechowywane dane albo je skasować. Jeśli usługa ma informacje dotyczące ustawień prywatności, tutaj znajdziesz do nich linki.
|
|
Mało prywatny Facebook
Nie lepiej wygląda sytuacja z Facebookiem, gdzie praktycznie każdy otwiera konto pod własnym nazwiskiem. Każdy, nawet jeśli nie wpuścisz go do profilu, może się dowiedzieć, jak wyglądasz, bo zdjęcie z nazwiskiem i fragmentem listy znajomych stanowi tzw. profil publiczny i trafia do Google’a.
Większość rzeczy, które umieszczasz w profilu Facebooka, ma charakter prywatny. Jednak domyślne ustawienia prywatności powodują, że wiele z tych informacji jest dostępnych dla wszystkich użytkowników Facebooka! Zgodnie z polityką prywatności, której notabene nikt nie czyta, Facebook może przekazać informacje z twojego profilu firmom, z którymi współpracuje. Są to głównie reklamodawcy, twórcy aplikacji i dodatków do profilu.
Marketing i spam
Google i Facebook tak konstruują swoje usługi, żeby zachęcić użytkowników do przekazywania im jak najwięcej informacji. Usługi te ułatwiają życie, ale opłatą za korzystanie z tej funkcji są nasze dane. Wiele informacji, które przekazujesz, jest sprzedawanych reklamodawcom jako tzw. profile behawioralne. Dzięki nim marketingowcy mogą dopasować reklamy do twoich zainteresowań.
Poza tym twoje prywatne dane są używane do promocji samych usług. Facebook zachęca cię do udostępnienia skrzynki pocztowej, aby ułatwić wyszukiwanie znajomych. Jednak te adresy mogą być także wykorzystywane w celu rozsyłania zachęt do dołączenia do Facebooka w twoim imieniu. Google postępuje podobnie.
Kradzież tożsamości
Fakt, że obydwa serwisy są skarbnicą wiadomości na twój temat, jest zagrożeniem. Wyobraź sobie, co mogłoby się stać, gdyby do twojej korespondencji, dokumentów, serwisu płatności, zdjęć, informacji o życiu czy kontaktów dostał się haker. Nie jest to trudne, biorąc pod uwagę, że całość jest chroniona hasłem, którego z dużym prawdopodobieństwem używasz w innych miejscach.
Przed kradzieżą prywatnych danych nie ustrzegli się znani ludzie, jak choćby kandydatka na urząd wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych Sarah Palin. Jej cała korespondencja trafiła na publiczną stronę WWW po tym, jak haker włamał się do jej konta, odpowiadając na pytanie resetujące hasło. Odpowiedź znał dzięki wnikliwemu badaniu informacji dostępnych w wyszukiwarce Google.
Wścibskie służby
Informacje przechowywane w bazach danych Google i Facebooka są także interesujące dla służb specjalnych. Stany Zjednoczone prowadzą regularny nasłuch sygnałów elektronicznych, w tym także informacji przepływających przez internet (osławiony system Echelon). Obecnie wyszukują w ten sposób ślady działalności terrorystycznej, ale można sobie wyobrazić, że w przyszłości w ten sam sposób rządy będą polowały na sprawców znacznie mniej groźnych przestępstw i wykroczeń.
Dane raz umieszczone w sieci zostają tam, więc jak nie teraz, to w przyszłości ktoś może zechcieć profilować użytkowników internetu na potrzeby bezpieczeństwa.
Mimo że nie ma dowodów na masowe monitorowanie obywateli przez rządy, to powszechne są wypadki wykorzystania danych z serwisów internetowych w sprawach karnych. Choć Google i Facebook nie godzą się oficjalnie na przekazywanie wszystkich danych służbom, to udostępniają je, gdy prokuratura prosi o informacje o konkretnym użytkowniku. Z profili w serwisach internetowych korzystają także windykatorzy długów, którzy w ten sposób dowiadują się wiele o kondycji dłużnika.
Znajomi też groźni
Z naszych danych w złej wierze mogą skorzystać sami znajomi. Jeśli beztrosko wrzucimy na Facebook filmik np. z ostro zakrapianej imprezy, „życzliwy” kolega z pracy może wysłać zdjęcie szefowi.
W najbliższej przyszłości można się spodziewać pogorszenia sytuacji, bo im dłużej zastanawiamy się nad polityką Google’a i Facebooka, tym bardziej widać, że firmom tym nie zależy na zagwarantowaniu prywatności użytkownikom.