Piractwo wraca. Amazon Fire Stick jednym z powodów wzrostu jego popularności
Autorzy raportu "Video piracy: Big tech is clearly unwilling to address the problem" doszukują się w niegasnącej popularności piractwa winy ze strony wielkich korporacji i ich zaniedbań, aczkolwiek oberwało się również... Fire Stickowi Amazona.
Jak możemy przeczytać w pierwszym zdaniu omówienia raportu pt. "Video piracy: Big tech is clearly unwilling to address the problem" (pol. "Piractwo wideo: Korporacje technologiczne wyraźnie nie chcą odnieść się do problemu"), nielegalne transmisje nie tyle mają się dobrze, ile wręcz przeżywają swój złoty okres. W tekście podkreślono, że walka z piractwem to ogromne wyzwanie, a sam proceder przynosi miliardowe straty dostawcom treści. Gdzie więc w tym wszystkich rola korporacji, o których bezpośrednio wspomniano w tytule raportu?
Winni przez zaniechanie
Okazuje się bowiem, że branżowi giganci zostali oskarżeni o wydanie cichego pozwolenia na piractwo za sprawą... wstrzymania prac nad rozwojem zabezpieczeń DRM. W tej kategorii szczególnie oberwało się Microsoftowi i Google'owi, które to, przeszło dwie dekady od debiutu ich wersji technologii, przykładają do niej coraz mniejszą wagę. Autorzy raportu, Gareth Sutcliffe oraz Ollie Meir, są zdania, że niezbędnym krokiem jest całkowita przebudowa systemów ochronnych i zasad ich licencjonowania, z kolei twórcy tego oprogramowania powinni zagwarantować długi okres wsparcia. Na ten moment ich poczynania jasno dają do zrozumienia, że ochrona treści w sieci nie jest priorytetem.
Oberwało się przy tym również i pośrednikom pokroju Facebooka. Serwis społecznościowy został skrytykowany za to, że na jego łamach reklamowane są pirackie transmisje. Użytkownicy portalu kuszeni są bezpłatnym dostępem do treści premium, a Meta podobno nic w związku z tym nie robi.
Amazon Fire Stick bramą do pirackich treści
Sporo miejsca w raporcie poświęcono zaś urządzeniu Amazon Fire Stick – niewielkiemu (i względnie łatwemu do złamania, ale nie w dosłownym znaczeniu) odtwarzaczowi multimedialnemu. Jak zauważyła redakcja portalu Ars Technica, rzeczony sprzęt stał się solą w oku wielu firm telekomunikacyjnych, wliczając w to Sky Group. Nick Herm, dyrektor operacyjny przedsiębiorstwa, w rozmowie z dziennikiem Financial Times pożalił się, że piractwo "kosztuje" jego pracodawców setki milionów dolarów.
Herm stwierdził, że mniej więcej połowa wszystkich przypadków piractwa w Wielkiej Brytanii występuje z wykorzystaniem właśnie Fire Sticka. Spora w tym zasługa zarówno prostoty złamania zabezpieczeń odtwarzacza, jak i stojącej za nim marki. Brytyjczycy są bardziej skłonni zaufać sprzętowi sygnowanemu logiem Amazona, nawet jeśli został on zmodyfikowany, niż "magicznemu ustrojstwu" bliżej nieokreślonego pochodzenia. Sam Nick Herm z kolei nieco rozpędził się w swoim wywodzie na temat piractwa i doszedł do wniosku, że "ludzie myślą, że skoro to legalna marka, to musi być w porządku, więc podają dane swoich kart kredytowych gangom przestępczym".
Amazon odcina się od oskarżeń i twierdzi, że jemu również zależy na walce z piractwem – w końcu jest właścicielem platformy VOD Prime Video, która również pośrednio cierpi w wyniku tego procederu.
Ciekawostką jest, że brytyjski rząd zdecydowanie nie jest pobłażliwy dla wirtualnych piratów. Wedle doniesień Ars Technica, w ubiegłym listopadzie mężczyzna został skazany na karę trzech lat i czterech miesięcy pozbawienia wolności za zhakowanie Fire Sticka. Inny zaś, kilka miesięcy wcześniej, bo w czerwcu 2024 r., otrzymał wyrok dwóch lat w zawieszeniu w związku z tym, że policja znalazła na terenie jego domu odtwarzacz Amazona ze zmodyfikowanym oprogramowaniem.
Jakub Dmuchowski, dziennikarz pcformat.pl