Jak prawdziwe postapo: Google Maps zaktualizowało zdjęcia Kalifornii. Dopiero teraz widać skalę pożaru z początku roku
Na początku roku media żyły doniesieniami na temat pożarów w Kalifornii. Z dymem poszły wówczas ulokowane niemal nad samym oceanem przedmieścia Los Angeles. Dzięki nowym zdjęciom satelitarnym na Google Maps możemy zobaczyć skalę zniszczeń. To jednak nie koniec.
W styczniu 2025 roku Kalifornia zmagała się z katastrofą, która dziś określana jest jedną z najtragiczniejszych w historii tego stanu. Podsycane przez suche wiatry Santa Ana pożary o nazwach Palisades Fire i Eaton Fire spustoszyły wówczas południową część Los Angeles.
Żywioł, który zmienił mapę
Palisades Fire strawił ponad dziewięć tysięcy hektarów w rejonie Pacific Palisades i Malibu. Eaton Fire objął z kolei obszary wokół Altadeny i Pasadeny. W obu pożarach zginęło co najmniej trzydzieści jeden osób, choć niektóre szacunki uwzględniające osoby zaginione podają liczbę przekraczającą czterysta osób. Dziesiątki tysięcy tych, którzy mieli więcej szczęścia, musiało wówczas w pośpiechu opuścić swoje domy. Skala strat materialnych budzi grozę: Eaton Fire zniszczył ponad dziewięć tysięcy budynków, Palisades Fire prawie siedem tysięcy kolejnych. Ekonomiści szacują, że łączny koszt szkód przekroczył wówczas ćwierć biliona dolarów.
Statystyki mogą przytłaczać, ale dopiero zdjęcia udostępnione w serwisie Google Maps pozwalają w pełni ogarnąć skalę zniszczeń. Tam, gdzie dziś rozciągają się wypalone połacie i puste działki, jeszcze w zeszłym roku stała zabudowa w postaci domów jednorodzinnych.
Echa przeszłości
Ciekawym doświadczeniem jest również zestawienie najnowszych zdjęć satelitarnych z tym, co wciąż pokazuje Street View. W przypadku wielu ulic wciąż mamy dostęp do zdjęć sprzed pożaru. Klikając na mapie, można zatem odbyć swego rodzaju podróż w przeszłość i wirtualny spacer przez miejsca, które już nie istnieją, a następnie spojrzeć z góry na ich obecny stan. Niektóre trasy zostały już jednak zaktualizowane – zobaczycie na nich np. postępy w pracach nad uprzątnięciem pogorzeliska lub już doprowadzone do porządku tereny.
Tak czy inaczej – jest to dość przejmująca wycieczka, zwłaszcza już, jak zestawimy sobie widoki wypalonych do gołej ziemi osiedli z sąsiadującymi z nimi ulicami, które zostały przez żywioł oszczędzone. Czasem wystarczyło dosłownie kilka metrów. Jeden z terenów objętych pożarem znajdziecie w tym miejscu.
Grzegorz Karaś, redaktor pcformat.pl