Na kłopoty z siecią
Podpisałeś właśnie umowę na szybszy internet, a pingi w grach ani drgnęły, zaś strumieniowanie filmów jak cięło się wcześniej, tak tnie się dalej? Zanim zaczniesz walkę z operatorem, sprawdź, czy winowajcą nie jest twoja sieć domowa, bo coraz częściej to ona jest wąskim gardłem.
Nawet światłowód, gwarantujący transfery rzędu gigabita na sekundę, niewiele zmieni, jeśli za kontakt ze światem będzie odpowiadał router ze złączem WAN o maksymalnej przepustowości 100 Mb/s. Albo gdy w pobliżu jest tyle sieci Wi-Fi, że łączność bezprzewodowa nadaje się jedynie do słuchania muzyki i pisania wiadomości. To między innymi z tych właśnie powodów technik, który będzie zakładał nowe łącze lub też weryfikował parametry już istniejącego, testy przeprowadzi po pierwsze na sprzęcie od dostawcy internetu, a po drugie – przy połączeniu przewodem Ethernet.
Wi-Fi jest wygodne...
Choć najnowsze standardy łączności bezprzewodowej zapewniają na papierze przepustowość powyżej gigabita na sekundę, a w sklepach bez problemu można kupić routery z oznaczeniami np. 3200 (co sugeruje, że maksymalna przepustowość to aż 3,2 Gb/s), w praktyce takie wartości są osiągalne jedynie w laboratoriach. I przy kilku odbiornikach działających jednocześnie, i to w dodatku najlepszych, jakie są. Z kolei najpopularniejsze chipsety montowane w laptopach zgodnych ze standardem Wi-Fi 5 (czyli dawniej ac) są w stanie w idealnych warunkach osiągnąć 867 Mb/s. Wystarczy betonowa ścianka, by wartość ta spadła o połowę, o żelbecie nie wspominając.
W przypadku połączeń przewodowych od lat standardem nawet w tanich urządzeniach jest Gigabit Ethernet, charakteryzujący się przepustowością na poziomie 1 gigabita na sekundę. Co ważne, takie wartości da się osiągnąć w warunkach domowych, nawet jeśli komputer od routera będzie dzieliło 100 metrów, pięć ścian i dwa sufity. Ani odległości (takie, z którymi mamy do czynienia w domu), ani sprzęt sieciowy sąsiadów nie wpływają również na opóźnienia, co z pewnością docenią gracze. Ba, pod tym względem nawet stareńki Ethernet 100 Mb/s będzie lepszy od najnowszego Wi-Fi!
...ale to miedź rządzi
Dlatego w zastosowaniach, w których liczy się dużą przepustowość, przewody miedziane są nadal niezastąpione. Różnica na ich korzyść jest tym większa, im trudniejsze warunki panują w eterze. W blokach to praktycznie jedyny sposób, by – jako gracz – cieszyć się niskimi pingami, a także w pełni wykorzystać potencjał szybkich łączy. Pasma wykorzystywane przez Wi-Fi (zwłaszcza 2,4 GHz) są bowiem tak zatłoczone, że trzeba brać pod uwagę urządzenia sąsiadów z kilku pięter. I to nie tylko sprzęt korzystający z Wi-Fi, ale również kuchenki mikrofalowe, bezprzewodowe słuchawki, myszki czy głośniki.
Dobra wiadomość jest taka, że na paśmie 2,4 GHz, z którego korzysta Wi-Fi w standardzie b, g i n (a także większość innych urządzeń bezprzewodowych) świat transmisji się nie kończy. W standardach n, ac i ax (czyli odpowiednio Wi-Fi 4, 5 i 6) korzysta się albo opcjonalnie, albo wyłącznie z pasma o częstotliwości 5 GHz. A ono jest zazwyczaj znacznie mniej zatłoczone. Przede wszystkim dlatego, że im wyższa częstotliwość fali elektromagnetycznej, tym mocniej jest ona tłumiona przez przeszkody, jak ściany czy sufity. Jeśli marzą ci się jak najwyższe transfery w pokoju obok, to akurat wada. Ale jeśli mieszkasz w bloku, a chciałbyś mieć bezprzewodowy internet, który może nie działa najszybciej, ale przynajmniej jest, szybki spadek wydajności zmienia się z wady w ogromną zaletę.
Open source rządzi
Najpopularniejszym systemem operacyjnym open source dla routerów jest DD-WRT (www.dd-wrt.com). Na stronie projektu można sprawdzić, czy istnieje wersja dla konkretnego modelu routera i za darmo ją pobrać. Pierwsza instalacja jest w niektórych wypadkach potencjalnie niebezpieczna (może się skończyć „śmiercią” routera), dlatego trzeba zawczasu przeczytać opis tego, jak to zrobić – i postępować dokładnie według instrukcji. Ryzyko jednak opłaca się, bo prócz większego bezpieczeństwa zyskujemy również dostęp do zaawansowanych opcji konfiguracyjnych. Na wspomnianej stronie podane są również linki do sklepów, w których można kupić routery z już zainstalowanym oprogramowaniem DD-WRT – to dość dobre wyjście, jeśli wolisz nie ryzykować.
Sieć dla gracza
Wspominaliśmy już o przewadze miedzianej skrętki nad Wi-Fi. Czy jednak jako gracze naprawdę nie mamy szans, jeśli możemy walczyć jedynie przez Wi-Fi? Kluczem do niskich pingów w obecnie wykorzystywanych standardach Wi-Fi jest brak tłoku w eterze. Odpowiednie routery rozwiązują to w taki sposób, że pozwalają na stworzenie osobnej sieci Wi-Fi przeznaczonej tylko do grania. Jeśli takową zrobisz we własnym zakresie, np. delegując smart TV i telefony do pasma 2,4 GHz, a na granie przeznaczając 5 GHz, efekt będzie podobny jak w sprzęcie gamingowym za grube setki złotych. Najważniejsze, by z danego kanału korzystało tylko jedno urządzenie – każde kolejne, nawet jeśli będzie wykorzystywane do mało obciążającego strumieniowania muzyki, zauważalnie zwiększy opóźnienia. Sytuację tę poprawić ma dopiero najnowszy standard, Wi-Fi 6 (ax). Póki co jednak takie urządzenia to rzadkość, do tego są zauważalnie droższe i… nie mają z czym współpracować, bo w notebookach takich modułów jeszcze się nie montuje.
Sieć do streamingu
Jeśli zależy ci na strumieniowaniu gier, to mamy niestety złą wiadomość – wymagania co do sieci są w takim wypadku jeszcze większe niż w przypadku zwykłego grania w trybie wieloosobowym. Prócz niskich pingów liczy się bowiem także przepustowość. Z tego powodu w zasadzie jedynym rozwiązaniem jest przewód Ethernet. Nvidia podaje wprawdzie listę certyfikowanych routerów, które powinny dobrze działać z usługą GeForce Now przy wykorzystaniu fal radiowych, ale nie dość, że są drogie, to i tak efekt końcowy będzie gorszy niż w przypadku Ethernetu.
Lepiej jest w przypadku streamingu wideo. Tutaj liczy się praktycznie tylko przepustowość, opóźnienia nie mają zaś niemal żadnego znaczenia. Dzięki temu dobre Wi-Fi w standardzie n lub ac da sobie radę nawet z obrazem w rozdzielczości 4K. Jeszcze lepiej jest w przypadku muzyki, która – z punktu widzenia nowoczesnych technologii – ma tak niewielkie wymagania, że jeśli tylko w danym miejscu nie ma problemu z ciągłym rozłączaniem się sieci, o resztę nie trzeba się martwić.
Zarządzanie przepustowością
Na jakość połączenia – i to zarówno, jeśli chodzi o pingi, jak i szybkość przesyłania danych – wpływ mają również całkowite transfery na naszym łączu internetowym. Częściowym rozwiązaniem problemu wpływu Netfliksa na lagi w grach jest wykorzystanie QoS, czyli systemu zarządzania przepustowością.
Po skonfigurowaniu go na routerze oprogramowanie samo zadba o to, by dane przesyłane do i z komputera lub konsoli, na której się gra, nie czekały w kolejce razem z pakietami składającymi się na kolejny odcinek serialu czy stronę WWW. Ustawienie wysokiego priorytetu dla maszyny gamingowej często rozwiązuje problemy – ale tylko pod warunkiem, że łącze nie jest wykorzystywane w 100 procentach. Dlatego w bardziej zaawansowanych routerach (lub tych z zainstalowanym systemem DD-WRT) da się ustawić na sztywno, by np. telewizor czy domowy serwer z torrentami nie mogły wykorzystać więcej niż np. 50 proc. całkowitej przepustowości łącza.
Nie zawsze jest to wprawdzie niezbędne, bo przy szybkim łączu margines pozostaje na tyle duży, że nawet bez włączonego QoS można liczyć na niskie pingi. Z drugiej strony protokoły P2P (a te wykorzystywane są chętnie nawet przez twórców gier do szybkiego rozsyłania aktualizacji) są w stanie zapchać każde łącze. Dlatego niezależnie od tego, czy jesteś zapalonym graczem, czy też fanem seriali, jeśli z danej sieci lokalnej korzysta większa liczba użytkowników, dobrze ustawiony QoS wszystkim pomoże.
Kanały
Pasma wykorzystywane przez Wi-Fi (2,4 oraz 5 GHz) podzielone są na kanały. W Polsce do wyboru jest 13 kanałów w paśmie 2,4 GHz oraz 25 w 5 GHz. To o tyle ważne, że by urządzenia wzajemnie się nie zakłócały, muszą pracować na różnych kanałach. Przez to całkowicie wolne od wzajemnych interferencji są tylko trzy, czyli na przykład 2, 6 i 10 lub 3, 7 i 11. Jeśli „odległość” między kanałami jest mniejsza niż 4, urządzenia będą się już wzajemnie zakłócały. Będzie to wyglądało tym gorzej, im kanały będą bliżej siebie oraz im bardziej zbliżona jest siła sygnału. Dlatego wybierając kanały, warto skorzystać albo z automatu, albo z wbudowanego w oprogramowanie routera skanera wolnych kanałów. Jeśli takiej możliwości nie ma, trzeba wykorzystać zewnętrzne oprogramowanie na smartfonie lub notebooku.
Zarządzanie czasem i treściami
Nerwów pozwoli oszczędzić również system kontroli rodzicielskiej. Dzięki niemu można między innymi ustalić godziny, w których dane urządzenie będzie miało dostęp do internetu – świetna sprawa, jeśli np. granie ma być nagrodą za odrobienie lekcji czy skończenie projektu. Warto jednak pamiętać, że o ile taki system uruchomiony na routerze spełni swoją rolę w przypadku desktopów i laptopów, to już smartfony mogą się ratować internetem mobilnym. By sobie z tym poradzić, niezbędne jest specjalistyczne oprogramowanie instalowane na smartfonie, ale to już temat wykraczający poza ramy tego artykułu.
Podobnie wygląda to w przypadku funkcji blokowania treści. Można w ten sposób zablokować np. Facebooka czy konkretne gry – zazwyczaj zarówno na stałe, jak i tylko w konkretnych godzinach. Wymaga to jednak pewnej wiedzy ze strony administratora (czyli – w warunkach domowych – najpewniej ciebie). Trzeba bowiem nie tylko wiedzieć, jak taką opcję włączyć w konkretnym routerze, ale także jak i gdzie znaleźć informacje o tym, które adresy i porty trzeba podać, by blokada faktycznie zadziałała. O ile jednak da się w ten sposób zagonić do nauki zapalonego gracza, to już z fanem Instagrama tak łatwo nie będzie, bo smartfon może przejść na internet mobilny.
Warto także zdawać sobie sprawę z tego, że o ile całkowitej blokady netu obejść zazwyczaj się nie da, o tyle z blokadami konkretnych stron da się już skutecznie walczyć. Fakt, wymaga to wiedzy (np. o tym, jak korzystać z VPN-u), ale rozwiązania nawet średnio rozgarnięty osobnik znajdzie w parę minut. Wystarczy, że potrafi korzystać z wyszukiwarki.
Bezpieczeństwo
Zostawiliśmy ten temat na koniec, choć warto pamiętać, że przecież router to najczęściej także komputer – i to mający dostęp do internetu, często bezpośredni, a przez to wystawiony na całe związane z tym ryzyko. Ktoś, kto przejmie nad nim kontrolę, będzie mógł nie tylko wykorzystać go (i twoje łącze) do ataków DDoS czy przejmowania kontroli nad kolejnymi routerami, ale również podglądać, co robisz w internecie. Mało? Bez problemu można również podmieniać jedne strony na inne, na przykład fałszywe.
Dlatego też dbanie o bezpieczeństwo warto wziąć we własne ręce. I to nawet w sytuacji, gdy dostaliśmy już jedno urządzenie od dostawcy internetu – bo jeśli nie mamy nad nim żadnej kontroli, to tak naprawdę wcale nie jest ono bezpieczne. I lepiej się od niego odgrodzić swoim własnym routerem. Że to paranoja? Jeden z największych w Polsce dostawców telewizji kablowej i internetu nie wydał łatki do swoich urządzeń przez ponad półtora roku!
Niestety, producenci routerów sprzedawanych w sklepach również bardzo często podchodzą do tego tematu po macoszemu. Zwłaszcza ci mniej znani, choć wpadki zdarzały się nawet największym. Stąd też wybierając router, najlepiej poszukać takiego, który jest zgodny z jednym z systemów operacyjnych rozwijanych na zasadzie otwartego źródła, a potem już we własnym zakresie zadbać o instalację aktualizacji. Bo niskie pingi i wysokie transfery to jedno, równie ważne jest, by wszystkie pakiety trafiały tam, gdzie powinny.
Telefon prawdę ci powie
Liczba aplikacji na Androida, które mogą pomóc w konfiguracji Wi-Fi, jest przeogromna, ale jeśli nie chcesz płacić, a do tego masz awersję do reklam, polecamy „WiFi Analyzer (open-source)”. By zobaczyć, na którym kanale najlepiej oprzeć sieć Wi-Fi, wystarczy użyć funkcji Ocena Kanału, wybierając ten, który ma najwięcej gwiazdek. Ważne, by upewnić się, że wybrany jest interesujący nas w danej chwili zakres – jeśli brak w tym miejscu zarówno 2,4 GHz, jak i 5 GHz, trzeba program uruchomić na innym smartfonie. Przy ocenie, w którym miejscu warto postawić router czy wzmacniacz sygnału, przydaje się natomiast funkcja Punkty Dostępu, która dokładnie pokazuje siłę sygnału w dBm (im liczba bliższa zeru, tym lepiej).
Lekarstwa na zasięg Wi-Fi
Co zrobić, jeśli zależy ci nie tyle na wysokich transferach, co na jakichkolwiek? Jeśli kładzenie kabli nie wchodzi w grę, można się ratować na trzy sposoby: stosując wzmacniacz sygnału, tworząc sieć typu mesh lub kupując osprzęt sieciowy wykorzystujący do przesyłania danych przez kable sieci elektrycznej (powerline).
KROK 1
Zastosowanie wzmacniacza to najtańsze rozwiązanie. Ceny takich urządzeń zaczynają się od około 100 złotych. Co ważne, nie trzeba nic zmieniać w istniejącej już w domu sieci. Wystarczy tylko włożyć do zwykłego kontaktu wzmacniacz i dołączyć go do lokalnej sieci Wi-Fi (albo przez przeglądarkę, albo za pomocą aplikacji mobilnej). Ważną rolę odgrywa lokalizacja: wzmacniacz powinien znajdować się w połowie odległości między routerem a najdalszym miejscem, w które ma docierać sygnał Wi-Fi. Wadą jest dwukrotnie mniejsza maksymalna przepustowość sieci rozbudowanej za sprawą wzmacniacza, wzrost opóźnień, a także to, że trzeba ręcznie przełączać się między siecią pierwotną a tą ze wzmacniacza.
KROK 2
Wad tych pozbawione są urządzenia z technologią typu mesh. W wersji minimum składają się z dwóch routerów. Jeden pełni rolę głównego i to on łączy się kablem z internetem, a następnie – już bezprzewodowo – przesyła sygnał do drugiego. W droższych systemach wykorzystywany jest do tego osobny nadajnik, dzięki czemu przepustowość jest taka sama niezależnie od tego, do którego z urządzeń nadawczych podłączony jest w danej chwili notebook czy smartfon. Druga zaleta to uproszczona konfiguracja i zarządzanie, bo ustawienia automatycznie synchronizują się między urządzeniami. Do tego wszystkie one tworzą jedną sieć logiczną, nie trzeba więc ręcznie przełączać się między punktami dostępowymi, bo zadba o to automat. Problem w tym, że takie zestawy zazwyczaj nie współpracują z już istniejącą w domu siecią lokalną, tworząc swoją własną, do tego nawet te drogie mają zazwyczaj bardzo ubogie możliwości konfiguracji. Nie jest to więc sprzęt np. dla graczy czy bardziej zaawansowanych użytkowników, którzy mają już dobry router i NAS-a.
KROK 3
Trzecia możliwość to internet z gniazdka elektrycznego. Tu pomoże gadżet typu powerline, który pozwala na przesyłanie danych między dwoma punktami za pośrednictwem kabli elektrycznych. W idealnym przypadku wystarczy jedno takie urządzenie włączyć do kontaktu przy routerze, drugie zaś w miejscu, w którym chcemy mieć dostęp do sieci. Zazwyczaj może ono także służyć za punkt dostępowy Wi-Fi. Ponieważ jednak kable elektryczne nie są przeznaczone do przesyłu danych, podawane przez producentów maksymalne transfery rzadko kiedy odpowiadają rzeczywistym.
Trzeba jednak dodać, że w przypadku nowych budynków zazwyczaj jest i tak lepiej niż w przypadku Wi-Fi. W blokach bywa z tym różnie, z niedziałaniem włącznie. Nadajnik i odbiornik muszą się bowiem znajdować w tym samym obwodzie elektrycznym. Dlatego kupując adaptery powerline, warto zagwarantować sobie możliwość zwrotu, np. robiąc zakupy przez internet.