POCO X7 Pro po dwóch miesiącach użytkowania – test. Bardzo fajny, ale…
Smartfon POCO X7 Pro wylądował w mojej kieszeni na dwa miesiące. Myślę, że ten czas pozwala z całym przekonaniem stwierdzić, czy warto zainwestować pieniądze w ten telefon.
Każdy, kto choć trochę liznął "chińczyków" spod znaku Xiaomi, wie, że podseria POCO jest marką urządzeń, które ciążą ku wydajności – ale często odbywa się to kosztem innych parametrów. Nie zawsze co prawda w sposób ordynarny, bijąc po oczach kiepścizną potraktowanych po macoszemu obszarów, ale jak się przyjrzymy konfiguracji czy dłużej pobawimy się danym sprzętem, to jest to na ogół dość jasne. Nie inaczej też jest tutaj.
POCO X7 Pro – co mi się spodobało?
Cóż, na pewno docenić trzeba wysoką wydajność. Przez cały ten czas telefon nie zająknął mi się ani razu – i to nawet, gdy żonglowałem aplikacjami, wyciągając te rzadziej używane po uruchomieniu z tła. To oczywiście zasługa układu MediaTek Dimensity 8400 Ultra, który osiąga w GeekBenchu 6 1564 pkt dla jednego rdzenia i 6081 pkt w przypadku ich kompletu. Uczciwie jednak trzeba przyznać, że nie jest to czip dobrze chłodzony: Wild Life Extreme Stress Test ocenił jego stabilność na ledwie 55%, co raczej stawia całość w niekorzystnym świetle. Ale to czysto teoretycznie, w sztucznych warunkach. Na co dzień tego niemal w ogóle nie czuć. Bywało oczywiście, że w grach obudowa się rozgrzewała – dotyczyło to jednak najbardziej wymagających tytułów. Jeśli chodzi zaś o aplikacje użytkowe czy prostsze tytuły z Pokémon GO na czele – problemów nie było żadnych. To samo zresztą można powiedzieć o pamięci. Przyczyna jest prosta: o fakcie posiadania 12 GB RAM-u i 512 GB flasha człowiek szybko zapomina, bo telefon się po prostu nie zapycha. Tym niemniej, w tej cenie to już chyba standard.
Spodobał mi się również ekran AMOLED o rozdzielczości 1220 × 2712 pikseli z częstotliwością odświeżania 120 Hz. Producent chwali się jasnością 3200 nitów, co jest oczywiście chwilową wartością szczytową i naciąganiem na potrzeby specyfikacji – w praktyce jednak z telefonu bez problemu korzystałem w wiosennym słońcu. Myślę, że latem też problemu nie będzie. Przekątna 6,67 cala sprawia, że całość nieźle leży w łapie – u mnie "na styk", jeśli chodzi o swobodę korzystania z górnej belki. Podejrzewam jednak, że ktoś o mniejszych dłoniach będzie miał z tym ostatnim już pewien problem. Wszystkich jednak bez wyjątku ucieszy zapewne wsparcie Dolby Vision oraz HDR10+ czy obecność fajnego korektora barw i kilku opcji wyświetlania – na czele z przydatnym trybem czytnika, z którego zresztą parę razy robiłem użytek, kiedy zapomniałem ze sobą zabrać Kindle’a.
POCO X7 Pro – gdzie widać oszczędności?
Tutaj po raz pierwszy widać oszczędności – choć może nie na pierwszy rzut oka. Plastik, jakim przykryto plecki w wersji czarnej i zielonej, ma sporą tendencję do łapania tłustych plam i po pewnym czasie wygląda trochę jak barszcz na wigilię. Lepiej jest z ekoskórą w edycji czarno-żółtej, choć ta też potrafi zbierać zabrudzenia. Cóż, trzeba z tym żyć albo założyć etui. To drugie wyjście pomoże również na pewną niestabilność plecków – przynajmniej u mnie trochę się uginały pod naciskiem. Innymi słowy: po odbudowie widać, że z flagowcem tu do czynienia nie mamy. Całość w przypadku testowanej przez nas wersji wygląda też dość krzykliwie, co nie każdemu może się spodobać. Ach, zapomniałbym! Obudowa teoretycznie jest wodoszczelna dzięki zgodności z normami IP68/69. W praktyce nie testowałem: na przestrzeni ostatnich lat utopiłem już dwa "całkowicie odporne na kontakt z cieczą" telefony Xiaomi, wolałem więc nie kusić losu.
Zachowawcze podejście do budżetu widać też w aparatach. Całość jest… cóż, standardem co najwyżej dla smartfonów w tej cenie. Brak tu modułu makro, co przekłada się na fakt, że jak chcemy uchwycić detal, to trzeba kadrować przy pomocy zoomu cyfrowego – ostrość złapiemy dopiero z ok. 20 centymetrów. Jako ciekawostkę należy też potraktować sensor ultraszerokokątny 8 Mpix, który sprawdza się w dzień, a i tu widać na ogół znaczną różnicę w kolorystyce pomiędzy nim a tym, co potrafi główny "słoiczek". Nocą zaś bardzo szerokie kadry cierpią na znaczny spadek detali i umiarkowaną ostrość – i to nawet w warunkach tzw. "nocy miejskiej", kiedy wszystko niby powinno być ok. Bardziej ambitne próby radzę sobie odpuścić – szkoda zdrowia.
Pochwalę jednak główny obiektyw. W dzień jest jak najbardziej w porządku, w nocy zaś można z powodzeniem robić niezłe zdjęcia. Aparat w tym wypadku ma jednak tendencję do "wygładzania" fotografii, co widać np. wtedy, kiedy zamarzy nam się zdjęcie wyraźnych tekstur w postaci choćby elewacji kamienic. Algorytmy odszumiające dość agresywnie sobie z nimi poczynają – to jednak widać przede wszystkim na zbliżeniach, gdy zoomujemy gotowe już zdjęcie. Kwestią gustu jest z kolei kontrastowość fotografii: telefon ma tendencję do podkreślania światłocieni, co wygląda może i efektownie, ale czasem też prezentuje się sztucznie. Podsumowując: w nocnej fotografii spodziewajcie się gładkości przechodzącej niekiedy w jedwabistość i podciągniętego kontrastu. Jest akceptowalnie, ale czasem niezbyt naturalnie. Ziarno zaś zobaczycie, kiedy zamarzy wam się cyfrowe przybliżanie.
POCO X7 Pro – akumulator i ładowanie
Dla mnie z czysto użytkowej perspektywy dwóch miesięcy to najmocniejsze chyba punkty POCO X7 Pro. Powiem tak: jest na tyle dobrze, że nie wybiorę już nigdy urządzenia, które nie ma tych 90 W na tabliczce znamionowej towarzyszącej mu ładowarki i akumulatora, który nie korzysta z najnowszych rozwiązań. Tutaj dostajemy 6000 mAh w technologii krzemowo-węglowej, co w praktyce oznacza ponad pół dnia bardzo intensywnego grania w Pokemon GO lub dwa dni średnioumiarkowanego użytkowania telefonu z przeglądaniem sieci i konsumpcją multimediów. Brawa!
Tym większe, że urządzenie przywrócimy do życia w niecałe 45 minut, a do połowy akumulator naładujemy w lekko ponad 15 minut. Co jednak jest warte odnotowania, czasami rozładowany do zera telefon dość długo "myśli" zanim zacznie wracać do żywych. W praktyce dużym problemem to jednak nie jest i taki na przykład Samsung, który dopiero niedawno w przypadku flagowców odkrył istnienie ładowarek 45 W, ma bez wątpienia czego zazdrościć. Gwarantuję, docenicie tę wygodę.
Garść myśli na koniec
Uczciwie muszę przyznać, że to fajny telefon i zasadniczo nie miałbym nic przeciwko, żeby został w mojej kieszeni na dłużej, gdyby nie fakt, że… cóż, trochę chyba się jednak rozpieściłem. Parę razy brakowało mi bardziej uniwersalnych możliwości aparatu – czy to jeśli chodzi o zbliżenia, czy to w kwestii zoomu optycznego. Szkoda, a cyfrowe kadrowanie jest jedynie półśrodkiem, często niewystarczającym.
Nieporozumieniem jest już dla mnie nieobecność eSIM-a – to chyba dobry moment, by zacząć piętnować ten brak we wszystkich telefonach, zwłaszcza już, że jednak czasem jeżdżę po świecie, a wówczas opcja ta po prostu ułatwia życie. Czasami potykałem się również o preinstalowane aplikacje, których jest sporo, a niektóre z tych podstawowych dodatkowo wyświetlają reklamy – co irytuje zwłaszcza wtedy, kiedy uruchomimy taki program przypadkowo i chcemy się go szybko pozbyć z ekranu.
W gruncie rzeczy jednak to bardzo przyzwoity sprzęt, który wyposażono w pojemną baterię z szybkim ładowaniem – a że przymioty te w moim przypadku stoją naprawdę wysoko na liście pożądanych funkcji, to tym bardziej doceniam ten smartfon. Pamiętajcie jednak, że jeśli chodzi o możliwości foto, to mamy tu do czynienia ze zwyczajnym średniakiem i końcówka "Pro" w tym wypadku nie przekłada się na nic szczególnego. Pod kątem grania jednak można POCO X7 Pro brać bez większego namysłu, zwłaszcza już, że ostatnio wyraźnie staniał.
Cena: 1599 zł | Dostarczyło: POCO
PARAMETRY • System: Android 15 + HyperOS 2 • Procesor: MediaTek Dimensity 8400 Ultra • Grafika: Mali-G720 MC7 • Ekran: AMOLED, 6,67″, 1220 × 2712, 120 Hz, szczytowo do 3200 nitów • Pamięć: 12 GB RAM-u, 512 GB flasha • SIM: 2 × nanoSIM • Komunikacja: 5G, Wi-Fi 6, Bluetooth 6.0, NFC, USB-C 2.0 • Akumulator: krzemowo-węglowy, 6000 mAh, niewymienny, ładowanie 90 W • Aparat: tylny 50 Mpix, f/1.5, PDAF, OIS, szerokokątny 8 Mpix, f/2.2; przedni – 20 Mpix, f/2.0 • Czujniki: akcelerometr, zbliżeniowy, żyroskop, magnetometr, czytnik linii papilarnych w ekranie, GPS • Inne: IP68/69, głośniki stereo • Wymiary: 160,8 × 75,2 × 8,4 mm • Waga: 198 g
- wysoka wydajność
- przyzwoity ekran
- pojemny akumulator nowego typu i szybkie ładowanie
- obudowa IP68/69
- duża pula pamięci
- praca na co dzień – bez zarzutu
- jakość zdjęć w dzień jest bardzo dobra
- brak eSIM-a
- taka sobie jakość zdjęć nocnych
- wyraźny throttling
- preinstalowane aplikacje
- jakość zdjęć z obiektywu ultraszerokokątnego poniżej oczekiwań
Grzegorz Karaś, dziennikarz pcformat.pl