USA kontra Intel. Trump wzywa do usunięcia ze stanowiska prezesa korporacji
Plany Lip-Bu Tana co do wyciągnięcia Intela z tarapatów muszą poczekać, jako że na drodze przedsiębiorstwa znalazła się niespodziewana przeszkoda w postaci... Donalda Trumpa. Prezydent USA określił Tana mianem "wysoce skonfliktowanej osoby" i powołał się na jego powiązania z chińskimi biznesami, aby uzasadnić swoje wezwanie do pozbawienia mężczyzny stanowiska.
Kontrowersje wokół sylwetki Lip-Bu Tana wybuchły w miniony piątek, tj. 8 sierpnia, kiedy obecny prezydent USA, Donald Trump, otwarcie wezwał do usunięcia prezesa Intela ze stanowiska. Głowa amerykańskiego rządu podkreśliła, że biznesmen jest związany z licznymi chińskimi firmami, a wiele z nich ściśle współpracuje z armią Państwa Środka i dostarcza jej technologię. Oskarżenie to może znajdować pokrycie w rzeczywistości, jako że jeszcze w kwietniu Reuters donosił, że Tan zainwestował setki milionów dolarów w przedsiębiorstwa wspomniane przez Trumpa.
Trump wzywa do usunięcia ze stanowiska prezesa Intela
O swoich poglądach na temat sylwetki Lip-Bu Tana i jego rzekomych powiązań z rządem w Pekinie Trump wypowiedział się w charakterystyczny dla siebie sposób na portalu Truth Social. Z pełną treścią jego wpisu możemy zapoznać się poniżej:
Jak możemy przeczytać, zdaniem prezydenta Stanów Zjednoczonych prezesa Intela jest "wysoce skonfliktowaną osobą" i musi natychmiast złożyć rezygnację, jako że jest to jedyne możliwe rozwiązanie. Mimo że w komunikacie zabrakło jakichkolwiek dowodów na poparcie tego dość drastycznego żądania, Lip-Bu Tan rzeczywiście wyłożył pokaźne ilości gotówki na inwestycje w chińskie przedsiębiorstwa, z czego przynajmniej osiem z nich jest podejrzanych o powiązania z siłami zbrojnymi. Oliwy do ognia dolewa także fakt, że Tan przez wiele lat pełnił rolę szefa firmy Cadence. Ta zaś w minionym miesiącu przyznała się do prowadzenia interesów z chińskim uniwersytetem militarnym prowadzącym prace nad rozwojem symulacji eksplozji nuklearnych i zgodziła się zapłacić karę w wysokości 140 milionów dolarów.
Mimo to wielu analityków uważa, że wysnute przez Trumpa żądania mogą stanowić niebezpieczny precedens. Phil Blacanto, prezes Ladenburg Thalmann Asset Management, w rozmowie z redakcją Reuters przekazał, że "nikt nie chce, aby amerykańscy prezydenci dyktowali, kto może kierować firmą", acz podkreślił, że opinia Trumpa rzeczywiście ma w tej kwestii spore znaczenie.
Z kolei analityczka z firmy Bernstein, Stacy Ragson, przekazała, że reprezentowane przez nią przedsiębiorstwo nie uważa, jakoby Lip-Bu Tan był "skonfliktowany", aczkolwiek "biorąc pod uwagę charakter tej administracji, powiązania z Chinami wydają się coraz bardziej rzucać złe światło na firmę". W swojej wypowiedzi podkreśliła, że obecnemu prezesowi Intela nie udało się nawiązać osobistych relacji z Donaldem Trumpem (co zrobiły inne twarze gigantów technologicznych operujących w USA), przez co załagodzenie jego gniewu może nie być łatwym zadaniem.
Jeszcze dzisiaj Tan ma odbyć spotkanie w Białym Domu. W jego trakcie mężczyzna otrzyma szansę, aby porozmawiać z Trumpem i przekonać go do tego, że nie stanowi zagrożenia ani dla Intela, ani dla Stanów Zjednoczonych. Reprezentowana przez Lip-Bu Tana korporacja zdaje się zaś być niezwykle ważna dla administracji Stanów, jako że, wedle ostatnich plotek, amerykański rząd stara się przekonać Tajwan i TSMC do wykupienia udziałów w firmie oraz przejęcia nad nią zarządu.