vivo X200 Pro – test i recenzja. Marka vivo wraca do Polski z przytupem
Telefonów vivo przez jakiś czas w naszym kraju nie było. Ostatecznie jednak firma postanowiła powrócić nad Wisłę, wprowadzając do sprzedaży m.in. właśnie vivo X200 Pro – flagowy model ze swojej oferty. I jak się okazuje, to bardzo ciekawy sprzęt.
Cóż, skoro wyżej padło określenie "flagowy model", siłą rzeczy oznacza to, że tanio nie będzie. Smartfon vivo X200 Pro kosztuje ponad pięć tysięcy złotych, w zamian jednak dostajemy urządzenie nietuzinkowe – aczkolwiek nie bez pewnych wad.
vivo X200 Pro – wydajność
Smartfon działa pod kontrolą układu Dimensity 9400. To zaprezentowany pod koniec zeszłego roku flagowy chip firmy MediaTek i układ stworzony z wykorzystaniem litografii 3 nm. Do dyspozycji mamy osiem rdzeni, wśród których znajdziemy najmocniejszy z gromadki Cortex-X925 o taktowaniu 3,63 GHz, trzy jądra Cortex-X4 3,3 GHz i cztery bardziej energooszczędne Cortex-A720 2,4 GHz. Za wyświetlanie grafiki z kolei odpowiada 12-rdzeniowy moduł ARM Immortalis-G925. Ogółem producent chwali się przyrostami wydajności zależnie od zastosowania od 28% do nawet przeszło 40%.
W praktyce… jest bardzo dobrze. Dimensity 9400 nie przebija co prawda w testach syntetycznych Snapdragona 8 Elite, który trafił np. do realme GT 7 Pro, na co dzień nie ma to jednak żadnego znaczenia: telefon tak czy inaczej działa śpiewająco, "wykręcając" 2338 pkt dla pojedynczego rdzenia i 7198 pkt dla ich kompletu w testach GeekBench 6. O przycinkach niezależnie od zastosowania można oczywiście zapomnieć.
Trochę gorzej, że pod pełnym obciążeniem czuć, iż sprzęt się nagrzewa: ciepło jest tu rozpraszane po niemal całej tylnej ścianie urządzenia (nie licząc może dołu), sam układ zaś przejawia wyraźną podatność na throttling. W każdym z testów obciążeniowych 3DMark, które uruchomiłem, wynik oscylował wokół 50%. To jednak warunki sztuczne. W rzeczywistych zastosowaniach rzadko kiedy da się odczuć rozgrzewanie się plecków – co najwyżej podczas grania w najbardziej wymagające tytuły, a i tutaj komfort jest znacznie lepszy niż przy "syntetykach". Moim zdaniem pod względem wydajności to tak czy inaczej telefon na lata.
Dla porządku warto również wspomnieć, że urządzenie korzysta z 16 GB RAM-u LPDDR5X oraz oddaje do dyspozycji użytkownika 512 GB pamięci flash UFS 4.0. W przypadku flagowca nie robi to rzecz jasna żadnego wrażenia: ot, standard.
vivo X200 Pro – ekran i obudowa
Zastrzeżeń nie budzi również ekran. To panel LTPO AMOLED o sporej przekątnej 6,78 cala, rozdzielczości 1260 × 2800, odświeżaniu do 120 Hz i szczytowej jasności do 4500 nitów. Bez problemu można go używać przy ostrym świetle na zewnątrz, kąty i kolorystyka nie pozostawiają pola do krytyki. Świetnie działa też ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych ukryty pod wyświetlaczem. Ten ostatni zajmuje niemal cały przód, co przekłada się na fakt, że kamera selfie trafiła do okrągłego wycięcia u góry.
Spora przekątna powoduje, że w codziennym użytkowaniu telefon może być problematyczny dla osób o mniejszych dłoniach. Nawet ja – a dużych piąch natura mi nie poskąpiła – czasem miewam kłopot, by sięgnąć kciukiem do górnej belki powiadomień. To jednak również wina pokaźnej wyspy aparatu. Zajmuje ona, tak "na oko", ponad jedną trzecią powierzchni plecków i trzymając smartfon, dość szybko zauważymy, że kryjące obiektywy zgrubienie przy naturalnym chwycie opiera się na palcu wskazującym. By wygodnie obsługiwać wspomniane menu, paluch należy ustawić tak, aby objął też wyspę. Cóż, trzeba się do tego przyzwyczaić, zwłaszcza że wyważenie telefonu jest tu typowe dla podobnych konstrukcji: jak choćby w przypadku sprzętu spod znaku Xiaomi Ultra, górna część vivo X200 Pro "ciąży" nieco bardziej. Taki czar dużych, masywnych urządzeń – fakt ten warto mieć na uwadze przed zakupem.
Nie licząc kwestii gabarytów i wyważenia, sama obudowa nie budzi żadnych zastrzeżeń. Matowe, srebrne plecki pokryto cienką, najpewniej szklaną warstwą – co zresztą pozwoliło wprowadzić opcję ładowania bezprzewodowego. Przyciski zasilania i głośności umiejscowiono po prawej stronie, w zasięgu kciuka – ich obsługa jest oczywiście intuicyjna. Warto jeszcze dodać, że dzięki zgodności z normami IP68/69 vivo X200 Pro "nie boi się" kontaktu z wodą, a uwagę podczas użytkowania zwraca bardzo przyjemny i zniuansowany system wibracji.
vivo X200 Pro – akumulator i ładowanie
To bez wątpienia jedna z najjaśniejszych stron tego urządzenia. Za zasilanie smartfona odpowiada akumulator z anodą krzemowo-węglową o pojemności 6000 mAh. Dzięki zastosowanej technologii mamy tu do czynienia z większą gęstością energii – pomimo lepszych parametrów wspomnianej baterii telefon zachowuje więc dość typową dla tej półki smukłość obudowy. Innymi słowy: dostajemy więcej w tym samym opakowaniu, a do tego vivo X200 Pro sprawniej sobie radzi z niższymi temperaturami, co może okazać się znaczące w zimie.
Akumulator starcza na dwa dni umiarkowanego użytkowania. Jeśli zaś chodzi o intensywne granie i fotografowanie, możecie liczyć na cały dzień zabawy i w zależności od ustawień i zastosowania na 7-10 godzin SoT – choć "dyszkę" osiągniecie jedynie w trybie oszczędzania baterii. U mnie typowo smartfon dobijał do "ośmiu z hakiem" i jestem tym usatysfakcjonowany.
Ładowarki w pudełku nie znajdziemy. Jeśli jednak zainwestujemy w firmową konstrukcję o mocy 90 W, to uzupełnianie energii "do pełna" zajmie ok. godziny, przy czym pierwsze 50% jest kwestią 25 minut. To przyzwoity i przekładający się na wielką wygodę rezultat, zważywszy, że jednak w przypadku tego smartfona "karmimy" akumulator o wspomnianej pojemności 6000 mAh. Można co prawda się zżymać, że takie Xiaomi ma 120 W, niemniej w praktyce tak czy inaczej parę chwil "na kablu" wystarczy na minimum kilka godzin poza domem. Telefon robi również użytek z bezprzewodowego ładowania 30 W, mamy też do dyspozycji ładowanie zwrotne.
vivo X200 Pro – co potrafi aparat?
Telefon wyposażono w aparat składający się z trzech modułów. Główny to matryca Sony LYT-818 1/1,28″ o rozdzielczości 50 Mpix ze szkłem f/1.6 i optyczną stabilizacją. Partneruje my stworzony w ramach współpracy z firmą Zeiss obiektyw Samsung ISOCELL HP9 typu tele f/2.7 z optycznym zoomem ×3,7, pod którym umieszczono matrycę 200 Mpix – również w tym wypadku mamy do czynienia z optyczną stabilizacją. Warto dodać, że moduł ten może też pełnić funkcję obiektywu typu makro 2,7:1. Komplet zamyka ultraszerokokątny "słoiczek" z matrycą 1/2,76″ 50 Mpix i szkłem f/2.0 o zakresie 119˚ , tym razem już bez stabilizacji.
Ze specyfikacji wynika, że mamy do czynienia z fotograficzną bestią – i tak to też wygląda w praktyce. Co tu dużo mówić, niezależnie od pory dnia jakość zdjęć jest rewelacyjna. Aparat okazuje się przy tym bardzo uniwersalny: świetnie radzi sobie zarówno z ujęciami z bliska, jak i z szerokimi planami. Twórcy postawili na prostotę użytkowania i udostępnili funkcję Krajobraz, która łączy w sobie kilka gdzie indziej oddzielnych trybów, w tym np. nocny – w większości przypadków wystarczy ją wybrać, a aparat zrobi resztę sam.
Kolejne stopnie powiększenia: ×0,6, ×1, ×2, ×3,7, ×10.
Jakość fotografii
Patrząc ogólnie, kolorystyka zdjęć nie budzi żadnych zastrzeżeń. Widać co prawda, że te wykonane obiektywem ultraszerokokątnym nieco odbiegają barwami od reszty, lecz trzeba sporo złej woli, by się do tego faktu przyczepić. Siłą rzeczy jednak wspomniany moduł wypada gorzej w fotografii nocnej – tak o minimum klasę niżej od głównego. Niemniej nie jest to zaskoczeniem, gdyż ten ostatni po prostu błyszczy.
Główny aparat w trybie Krajobrazu – i nie tylko – potrafi wyłuskać więcej, niż w tych samych okolicznościach widzi ludzkie oko. Oczywiście od rewolucyjnych i legendarnych już modeli Huaweia z czasów, kiedy te miały usługi Google’a, nie jest to żadną niespodzianką – tyle że tutaj widać postęp, jaki się po drodze dokonał. Fotografie cechują się na ogół bardzo wysokim poziomem detali i świetną kolorystyką. Ingerencje softu zauważymy dopiero na zbliżeniach i w gorszych warunkach oświetleniowych, gdy niekiedy dają o sobie znać dość jednorodne "płaskie" powierzchnie. Norma jednak jest taka, że wyciągasz telefon, cykasz zdjęcie i… to po prostu świetnie wygląda. W ten sposób można np. sfotografować rozgwieżdżone niebo prześwitujące pomiędzy drzewami w parku – niekoniecznie w pozbawionej świateł okolicy.
Moduł tele i flary
Doceniłem również swobodę, jaką daje stworzony we współpracy z firmą Zeiss moduł tele z powiększeniem optycznym ×3,7 i stabilizowaną matrycą 200 Mpix. Dość powiedzieć, że zdjęcia z hybrydowym zoomem ×10 wciąż zachowują przyzwoitą jakość i w dzień można z tej funkcji korzystać całkiem swobodnie. Artefakty pojawiają się dopiero wtedy, gdy przekroczymy rzeczony poziom: przy zbliżeniu ×30 np. widać już niekiedy "zlewanie się" płaszczyzn czy zanikanie wzorów, co świadczy o ostrej i nie zawsze trafnej ingerencji oprogramowania. Trochę gorszy efekt pojawia się też w nocy – tutaj na zoomie ×10 daje o sobie znać agresywna obróbka materiału i związana z nią pewna sztuczność, tym niemniej jakość w dalszym ciągu jest dobra i bez porównania nawet z tym, co oferują urządzenia ze średniej półki. Ogółem możliwości foto oceniłbym na 9/10 – ale pozostała jeszcze jedna kwestia.
Kolejne stopnie powiększenia: ×0,6, ×1, ×2, ×3,7, ×10.
Pisząc o aparacie vivo X200 Pro, nie sposób pominąć tematu odblasków w optyce, których obecność wzbudziła trochę zamieszania w momencie chińskiej premiery smartfona. Okazało się wtedy, że przy mocnym bocznym świetle czasem da się zauważyć tzw. efekt flary. To odbicia na soczewkach, które padają na matrycę, wpływając na wygląd kadru. Czy jest to duży problem? Niekiedy rzeczywiście ów defekt widać: pojawia się on przy konkretnym kącie i występuje bardziej w nocy niż w dzień, ale bez wątpienia da się z tym żyć, szczególnie że nieraz wystarczy niewielka korekta pozycji, by się go pozbyć. W ustawieniach aparatu znajdziecie zresztą opcję programowego niwelowania tej niedogodności. Jak to działa w praktyce, możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej. Pierwsza fotografia została zrobiona z wyłączoną redukcją, druga – z włączoną.
vivo X200 Pro – podsumowanie
Muszę przyznać, że pomimo niewielkich w sumie wad to jeden z najciekawszych flagowców, jakie miałem w rękach. Powtórzę to jeszcze raz: jakość fotografii jest tu rewelacyjna, a integrujący wiele różnych trybów fotografowania preset Krajobraz naprawdę ułatwia życie, pozwalając zapisywać w pamięci urządzenia wyśmienicie wyglądające zdjęcia. Dużą swobodę w kadrowaniu daje również moduł tele z matrycą 200 Mpix, do którego błyskawicznie przywykłem, nie do przecenienia okazują się też pojemny akumulator i szybkie ładowanie. Równocześnie jednak do tego telefonu trzeba się przyzwyczaić: nie dla wszystkich będzie poręczny. Jeśli to i przekraczająca pięć tysięcy złotych kwota zakupu nie stanowią problemu, śmiało rozważcie zakup. Ten flagowiec sprawia, że powrót marki vivo na polski rynek bez wątpienia można zaliczyć do udanych, a sam sprzęt bez wątpienia zasługuje na rekomendację "Power".
Cena: 5300 zł
Dostarczył: vivo | vivo.com
PARAMETRY • System: Android 15 + Funtouch 15 • Procesor: MediaTek Dimensity 9400 • Grafika: Immortalis-G925• Ekran: LTPO AMOLED, 6,78″, 1260 × 2800, 120 Hz, szczytowo do 4500 nitów • Pamięć: 16 GB RAM-u, 512 GB flasha • SIM: 2 × nanoSIM lub nanoSIM + eSIM • Komunikacja: 5G, Wi-Fi 7, Bluetooth 5.4, NFC, USB-C 3.2 • Akumulator: z anodą krzemowo-węglową, 6000 mAh, niewymienny, ładowanie 90 W, bezprzewodowe ładowanie 30 W, ładowanie zwrotne • Aparat: tylny – główny 50 Mpix, f/1.6, 1/1,28″, PDAF, OIS; moduł tele 200 Mpix, f/2.7, 1/1,4″, PDAF, OIS, zoom optyczny ×3,7, makro 2,7:1; ultraszerokokątny 50 Mpix, f/2.0, 1/2,76″, 119˚ ; przedni – 32 Mpix, f/2.0 • Czujniki: akcelerometr, zbliżeniowy, żyroskop, magnetometr, czytnik linii papilarnych w ekranie (ultradźwiękowy), GPS • Inne: IP68/69, głośniki stereo • Wymiary: 162,4 × 76× 8,5 mm• Waga: 228 g
- rewelacyjna jakość fotografii w dzień i w nocy
- zoom z matrycą 200 Mpix daje dużo wolności, jeśli chodzi o kadrowanie
- wysoka wydajność i świetny ekran
- przyjemny dla oka wygląd
- nakładka na Androida jest w porządku
- żywotność akumulatora
- szybkie ładowanie 90 W
- ładowanie bez kabla 30 W
- IP68/69
- fajne wibracje i jakość dźwięku
- dość ciężki i ze sporą wyspą aparatu, do obecności której trzeba się przyzwyczaić
- okazjonalne odblaski przy silnym bocznym świetle
- throttling
- trochę preinstalowanych aplikacji
- cena
Grzegorz Karaś, dziennikarz pcformat.pl