7 lipca tego roku, w dzień oficjalnej premiery procesorów Ryzen w architekturze Zen 2, w siedzibie AMD otwierano szampany, a w biurze Intela szefostwo firmy szukało środków na ból głowy. Prawda jest bowiem taka, że choć niebieski gigant wygrzebał się z problemów z wolumenem produkcji, to wciąż bazuje na ulepszanej konstrukcji zapoczątkowanej przez CPU o kodowej nazwie Skylake (oznaczanej jako seria 6000), a konkurencja poszła mocno do przodu i atrakcyjnie wyceniła nowe pozycje w swojej ofercie. Co więcej, to układy AMD będą stanowiły serca nowej generacji konsol.
Data startu nowych Ryzenów (kodowa nazwa Matisse) nie była przypadkowa, AMD chciało bowiem podkreślić fakt, że do ich produkcji jest teraz wykorzystywana technologia 7 nm FinFET (poprzednia generacja powstawała w procesie 12 nm FinFET). To przejście na niższą litografię powoduje, że struktura krzemowa wymaga mniejszej mocy, co oznacza, że można wyprodukować procesory z większą liczbą rdzeni taktowanych takimi samymi zegarami jak wcześniej, a przy tym mieć możliwość osiągnięcia wyższych maksymalnych częstotliwości pracy.
Nowości pod maską
Drugą zmianą wprowadzoną przez Zen 2 jest zwiększenie taktowania magistrali Infinity Fabric do poziomu częstotliwości pracy pamięci RAM (nadal dwukanałowej), która standardowo wynosi teraz – uwaga – 3200 MHz (deklarowane jest, że da się ją podnieść aż do wartości 5000 MHz). Większy jest też rozmiar pamięci cache L3: ma ona co najmniej 32 MB, bo tyle przypada na jeden tzw. chiplet (który ma maks. 8 rdzeni), a dla układów 12- i 16-rdzeniowych aż 64 MB. Przy okazji AMD promuje określenie GameCache, podając tu wartość zsumowanej wielkości pamięci podręcznych L2 i L3, co ma przypominać, że gry zyskują na większych rozmiarach cache’u (nawet przy zwiększonych opóźnieniach w dostępie). Patrząc natomiast od strony użytkowej, AMD udało się zwiększyć wydajność jednowątkową, która teoretycznie wzrosła o 15 proc. w porównaniu z poprzednią generacją.
Rodzina Zen 2 obejmuje sześć układów, w tym nową linię Ryzen 9 dla modeli z więcej niż 8 rdzeniami. Są to kolejno (w nawiasie liczba rdzeni i wątków): Ryzen 9 3950X (16/32; będzie miał premierę w wrześniu), Ryzen 9 3900X (12/24), Ryzen 7 3800X (8/16), Ryzen 7 3700X (8/16), Ryzen 5 3600X (6/12) i Ryzen 5 3600 (6/12). Wszystkie sprzedawane są z chłodzeniem, przy czym dwa najsłabsze są dostarczane z Wraith Spire (radiator jest tylko z aluminium), a pozostałe z Wraith Prism (podstawa i ciepłowody wykonane z miedzi).
Pojedynek na szóstki
Z punktu widzenia przeciętnego użytkownika najciekawsze wciąż pozostają układy Ryzen 5, ponieważ oferują najlepszy balans między możliwościami a ceną (na starcie przekracza ona 1000 zł, ale tak samo było w poprzedniej generacji i z pewnością z czasem można liczyć na stopniowe obniżki). Cztery rdzenie to bowiem dziś zbyt mało, żeby wszystko działało komfortowo (nadają się do komputerów przeznaczonych do niewymagających prac biurowych; w teście nie mamy żadnego układu tego typu), a osiem w zdecydowanej większości pecetów będzie się nudzić (przy czym może też odstraszać ceną). Dlatego sześciordzeniowy (i dwunastowątkowy) procesor jest optymalnym wyborem do maszyny służącej i do grania, i do reszty zadań cedowanych na domowe komputery. Da się bez problemów np. jednocześnie grać i streamować czy w czasie używania przeglądarki przetwarzać jakieś wideo. Nie zapominajmy przy tym, że sześciordzeniowce stanowią teraz w pewnym sensie ofertę niskobudżetową, bo poprzednia generacja została przeceniona.