Zalety przechowywania danych w chmurze
- Zdalny dostęp
- Historia wersji
- Automatyczny kosz
- Synchronizacja danych
- Minimalne ryzyko awarii
Sama synchronizacja plików między komputerami i smartfonami – choć bardzo przydatna – nie jest czymś niezwykłym. To oczywiste, choć dziesięć lat temu, gdy debiutował Dropbox, to właśnie szybkość i pewność działania sprawiała największe wrażenie. Podobnie ma się sprawa ze współdzieleniem plików i katalogów. Jeszcze kilka lat temu szybko i dobrze robił to tylko Dropbox. Konkurenci nadrobili jednak zaległości, a do tego zaczęli wprowadzać nowe funkcje, jak na przykład pliki na żądanie.
Pamiętaj o historii
Z punktu widzenia bezpieczeństwa danych najważniejsze jest nie tylko szybkie przekazywanie najnowszej wersji plików, ale także pamiętanie wcześniejszych. W połączeniu z automatycznie działającym koszem, do którego trafiają wszystkie skasowane dane, sprawia to, że w zasadzie nie trzeba się już obawiać o utratę danych w przypadku ataku wirusów kasujących czy szyfrujących dane. Nawet jeśli wszystkie lokalnie przechowywane pliki zostaną wypełnione zerami, bez problemu dotrzemy do ich wcześniejszych, poprawnych wersji. W każdym razie pod warunkiem, że dokumenty będą przechowywane w katalogu, którego zawartość będzie się automatycznie synchronizowała.
Ograniczenie synchronizacji do jednego katalogu jest niestety nadal dość powszechne, choć sytuacja zaczyna się na szczęście zmieniać. Świetnym przykładem jest Google Drive. Po niedawnej zmianie nazwy aplikacji desktopowej na Kopia zapasowa i synchronizacja możliwe jest już wskazanie dodatkowych katalogów, których zawartość będzie automatycznie kopiowana na serwery. Ba, domyślnie są wśród nich Dokumenty oraz Pulpit. Również OneDrive pozwala na synchronizowanie Pulpitu i Dokumentów, choć opcja ta nie jest domyślnie włączona. Niemal wszystkie chmury potrafią to robić w przypadku zdjęć i klipów wideo.
Nie tylko pliki
Ale chmury to nie tylko miejsce do przechowywania plików. Google i Microsoft, a do pewnego stopnia także Dropbox, stworzyły w oparciu o nie całe ekosystemy. Dzięki temu dokumenty tekstowe czy arkusze kalkulacyjne można edytować z poziomu przeglądarki, bez potrzeby pobierania danych na komputer. W przypadku fotografii udostępniane jest zaś automatyczne tworzenie albumów tematycznych. W dobie wszechobecnych portali społecznościowych może się to wydawać zbędne, ale takie prywatne galerie są znacznie lepszym wyborem dla osób ceniących sobie prywatność.
Darmowe nie jest złe
Na koniec pozostaje jeszcze kwestia kosztów. Większość chmur ma wersje darmowe. Mają one podobne możliwości, choć do dyspozycji jest mniej miejsca. Tyle że nawet w przypadku Dropboksa (w chmurze tej jest najmniej przestrzeni na start) to 2 GB, co wystarcza w przypadku dokumentów innych niż zdjęcia i klipy wideo. Decydując się na chmurę, warto zresztą sprawdzić, czy nie da się tego miejsca rozszerzyć. Zapraszając do Dropboksa nowych użytkowników (a w praktyce – nowe komputery i założone na nich nowe adresy mailowe), można posiadaną przestrzeń na dane zwiększyć do 20 GB. Google Drive czy OneDrive takich stałych promocji nie oferują, ale zdarzają się czasowe. Darmowe miejsce można także zdobyć, kupując niektóre urządzenia, jak zewnętrzne dyski twarde czy smartfony – zazwyczaj przyznawane jest ono na rok lub dwa lata.
Z kolei Google Drive pozwala na darmowe przechowywanie fotografii, zdjęć i wideo – bez żadnych limitów, o ile tylko nie zależy ci na oryginałach. Oferta dotyczy bowiem zdjęć o rozdzielczości do 16 Mpix, filmów w Full HD oraz muzyki w formacie mp4 o przepływności do 256 kbps (w razie potrzeby pliki źródłowe są przez wysłaniem do chmury automatycznie dostosowywane do tych parametrów).
Warto przy tym pamiętać, że nic nie stoi na przeszkodzie, by korzystać naraz z więcej niż jednej usługi, dlatego też powyższą ofertę warto rozważyć, nawet jeśli dodatkowo płacisz na przykład Microsoftowi. Lepiej mieć przecież o jedną kopię za dużo niż na zawsze stracić dostęp do danych. Korzystanie z więcej niż jednej chmury jest też niezłym sposobem na darmowe zwiększenie wolnego miejsca, choć wymaga ręcznego żonglowania plikami, by żaden z „chmurowych” katalogów nie przekroczył limitów.