Podsumowanie testu
Przetestowaliśmy łącznie 13 procesorów, w tym 11, które można uważać za typowe jednostki CPU oraz dwa układy AMD określane mianem APU, czyli chipy, które integrują ze sobą rdzenie obliczeniowe z tymi odpowiadającymi za wyświetlanie grafiki. W przypadku procesorów AMD te „integry” są już całkiem wydajne – postanowiliśmy je więc wydzielić w tabeli.
Za kilka stówek lub tysięcy
Rozpiętość cenowa między przetestowanymi procesorami wprost poraża. Za najtańszy układ zapłacimy nieco ponad 400 zł, najdroższy z kolei zbliża się do kwoty 3000 zł. Tyle zresztą Core i9-9900K – bo o nim mowa – kosztuje w niektórych sklepach. Ze względu na ostatnie wydarzenia i politykę cenową Intela całkiem możliwe też jest, że będzie to cena obowiązująca w najbliższym czasie i taniej tego kawałka krzemu nie da się kupić. Kłopoty z liniami produkcyjnymi sprawiły, że Intel odwrócił się od indywidualnych klientów, ograniczając produkcję dla tego segmentu rynku. Automatycznie sprawiło to, że ceny poszybowały w górę. Widać to w naszej tabeli testowej: mediana cen to niecałe 1200 zł.
Niebieskiej drożyzny żal tym bardziej, że dziewiąta generacja okazała się wyjątkowo udana. Wspomniany Core i9 w testach nie ma sobie równych i jest najlepszym uniwersalnym procesorem na rynku. Jednak jego cena czyni go nieopłacalnym dla typowego użytkownika domowego – to jeden z najgorszych układów w zestawieniu pod względem ekonomii zakupu. Szukając bardzo dużej wydajności, ale i odczuwalnej ulgi dla portfela, lepiej wybrać Core i7-9700K lub nawet i5-9600K. Szczególnie ten ostatni jest ciekawy: za mniej niż połowę ceny topowego układu mamy bardzo dobre osiągi w grach i ogólnie dobre w programach. To kompromis warty rozważenia: niższe modele 9. generacji zapewniają wydajność, którą nie zawiedzie się nawet dość wymagający użytkownik.
Najbardziej opłacalnym procesorem z „niebieskiej” rodziny jest z kolei Core i3-8350K. To cztery rdzenie bez hyperthreadingu i bez trybu turbo – są jednak wystarczająco wydajne, by stać się sercem uniwersalnego, typowego komputera. Procesor ten ma również odblokowany mnożnik – by jednak z niego skorzystać, trzeba zainwestować w droższą płytę główną z chipsetem Z370 lub Z390. W tym wypadku jednak – rozpatrując całość pod kątem opłacalności – nie jest to tak do końca dobry pomysł. Ceny takich płyt rozpoczynają się od ok. 500 zł, co znacząco podbija koszt platformy i tym samym obniża opłacalność samego procesora.
W królestwie AMD
Takich problemów nie mają układy AMD, które – patrząc ogólnie – w kategorii opłacalności zakupu są od Inteli lepsze. Na prowadzenie wybija się Ryzen 5 2600, który od wspomnianego Core i3 jest tańszy, ale i ogólnie słabszy w wydajności na jeden rdzeń. Tyle że rdzeni tych ma 6, a operuje na 12 wątkach – co widać w niektórych testach. Wszędzie tam, gdzie programy potrafią zrobić dobry użytek z wielowątkowości, układy AMD rozpędzają się, zostawiając w tyle nawet znacząco droższe procesory konkurencji. Wyśmienicie widać to na przykładach Blendera i 7-Zipa. W tym pierwszym obróbkę sceny wspomniany Ryzen 5 jest w stanie skończyć szybciej od kosztującego prawie dwukrotnie więcej Core i5-9600K! Ryzen 7 z kolei w Handbrake’u toczy wyrównany bój z najnowszymi jednostkami i5, uznając dopiero wyższość i7 – nie zawsze jednak dopłata paruset złotych w ich przypadku jest tego warta. Żałujemy, że nie zdołaliśmy ściągnąć do testu mocniejszego Ryzena 7 oznaczonego literą X, jednak wniosek i tak jest dość oczywisty: dla osób pracujących z wideo lub grafiką układy AMD są tak samo dobre lub nawet wydajniejsze w stosunku do podobnej cenowo konkurencji – a co za tym ostatnim idzie, pozwalają zaoszczędzić.
W grach jednak jest już gorzej. Dalej widać, że w tym obszarze procesory AMD muszą nadrobić dystans. Trochę ze zdumieniem spostrzegliśmy, że wydajność kuleje zwłaszcza w stareńkim, choć przecież wciąż topowym, CS:GO. Sprawiedliwie trzeba zauważyć, że wspomniane kłopoty nie są dyskwalifikujące – zapas wydajności umożliwiającej bezstresową zabawę jest liczony w dziesiątkach klatek animacji. Z drugiej strony jednak zrozumiałe jest, dlaczego profesjonalne drużyny grają na Intelach. Nie zmienia to jednak faktu, że układy „czerwonych” i tak radzą sobie zadowalająco, pozwalając tym samym np. pograć po zakończonej pracy – tutaj po prostu akcenty są rozłożone nieco inaczej.
Procesory AMD ustępują pola najwydajniejszej konkurencji, równocześnie jednak wraz z towarzyszącymi im płytami głównymi pozostawiają najwięcej miejsca na rozwój. Dwie jednostki APU, które do nas trafiły, działają na tej samej podstawce, co bardziej wydajne konstrukcje tego samego producenta. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by – jeśli tylko ktoś nie ma wystarczająco grubego portfela na jednorazowy, duży zakup – platformę AMD rozbudowywać sobie stopniowo, wedle potrzeb. Można rozpocząć od płyty z najtańszą jednostką APU, potem dokupić do niej osobną kartę graficzną, a następnie przesiąść się na szybszy CPU, uzupełniając z czasem całość pamięcią RAM (pomyślmy jednak wcześniej o płycie głównej z czterema bankami!). To ciekawy model rozwoju, którego nie uświadczymy w przypadku drugiego giganta. Wystarczy tu przypomnieć przecież o intelowskich płytach dla siódmej generacji procesorów i ich bezceremonialnym wycięciu z rynku przez Intela. Mimo takiego samego gniazda LGA 1151, urządzenia te ósmej i dziewiątej generacji testowanych przez nas układów nie obsłużą – trzeba kupować nowe. Na tle AMD obiecującego wsparcie dla AM4 do 2020 roku włącznie wygląda to co najmniej niepoważnie.
Ostateczna decyzja zależy jednak od kupującego. Tu i teraz, szczególnie w przypadku topowych procesorów, Intel jest lepszy. AMD z kolei stawia na platformę ekonomiczną, podatną na rozbudowę i zapewniającą wysoką wydajność w określonych programach. Wszystko więc sprowadza się do prawidłowego zidentyfikowania potrzeb. Dopiero wtedy każdy zakup będzie naprawdę opłacalny.