Odinstalowałeś Duolingo? Nie jesteś sam, ja też zamierzam to zrobić. Gigantyczne problemy aplikacji
Duolingo mierzy się z najpoważniejszym kryzysem wizerunkowym w historii swego istnienia. Wszystko oczywiście przez stosowanie sztucznej inteligencji i kierunek, jaki obrała firma.
Całkiem niedawno pisaliśmy, że Duolingo stawia na sztuczną inteligencję, m.in. uzupełniając treściami wygenerowanymi przez AI kursy i redukując zatrudnienie. Najwyraźniej krok ten nie spodobał się użytkownikom, a firma mierzy się z największym kryzysem od początku swego istnienia. I próbuje mu przeciwdziałać, tłumacząc w wątpliwy sposób swoje posunięcia.
Gaszenie pożaru…
Ogłoszenie przez szefa Duolingo, Luisa von Ahna, zmiany w strategii, upublicznione w mailu skierowanym do zespołu i wpisie na LinkedIn pod wiele mówiącym tytułem "AI-First", zostało przez część użytkowników przyjęte jako zwiastun zwolnień i całkowitej automatyzacji Duolingo. Jak relacjonuje Financial Times, CEO przyznał, że… "nie spodziewał się takiej reakcji." Reakcja użytkowników jest według niego tym bardziej niespodziewana, że w samej firmie zmiany przyjęto zgoła odmiennie, a pracownicy i kontraktorzy odebrali przekaz bardziej racjonalnie. Jak stwierdził von Ahn, "nikt tego nie źle zinterpretował". Większość pytań dotyczyła zaś np. kwestii, czy i w jaki sposób ocena efektywności pracy będzie uwzględniać wykorzystanie narzędzi AI.
Luisa von Ahn w rozmowie z przytoczonym dziennikiem opowiada również, że sztuczna inteligencja w firmie ma usprawnić procesy związane z pracą, od matematycznych obliczeń w Excelu po wygenerowanie grafik. Automatyzacja obejmuje głównie powtarzalne zadania, co jednocześnie ma pozwolić przekierować zwolniony tym samym czas na kreatywność i strategię. W praktyce, według słów szefa, wygląda to tak, że programiści wykorzystują AI do pomocy przy klepaniu kodu, a projektanci zyskują rolę "reżyserów kreatywnych", nadzorując AI, która generuje charakterystyczne ilustracje w stylu Duolingo. Firma obiecuje przy tym, że powstanie system stałego podnoszenia kompetencji – w jego ramach pracownicy mają poświęcać 10% czasu na naukę pracy z AI.
Jak się jednak okazuje, zwolnień przedsiębiorstwo nie uniknęło. Von Ahn przyznał, że zniknie tylko "bardzo niewielka liczba" kontraktorów wykonujących powtarzalne prace. Osoby te otrzymać mają jednak oferty współpracy przy innych zadaniach. Firma pozostaje otwarta też na zatrudnianie tam, gdzie danego stanowiska pracy nie da się zautomatyzować. Czujecie się przekonani?
…ale problem leży gdzie indziej
Cóż, nietrudno zauważyć, że wszystkie te wyżej przytoczone tezy są jedynie reakcją na zamieszanie, jakie powstało w sieci wskutek kwietniowej deklaracji. I zasadniczo omijają sendo problemu, którym jest – kto by się spodziewał – spadająca jakość materiałów dostępnych w aplikacji. Niektórzy długoletni użytkownicy zgłaszają bowiem, że po wprowadzeniu AI pogorszeniu uległa jakości lekcji – w sieci można wyczytać, że pojawiają się błędy gramatyczne, niepoprawne tłumaczenia czy przykłady wymowy, którym daleko do tego, co reprezentują natywni użytkownicy danego języka. W szczególności zaś narzekania te dotyczą mniej popularnych języków, takich jak irlandzki czy japoński. Oprócz tego coraz więcej ludzi zwraca uwagę na... dziwne, stworzone zapewne przez AI grafiki.
Innymi słowy, użytkownicy koncentrują się nie na samym AI i wykorzystywaniu wspomnianej technologii, co raczej na kiepskich efektach tego działania. A więc na tym, co aplikacja ma do zaoferowania i co jest dla nich najważniejsze. Krytycy obawiają się, że firma walczy nie tyle o jakość, co raczej o skalowalność i zysk, mając w poważaniu dotychczasowe podejście i rozmieniając na drobne dobrą opinię, jaką miała aplikacja. Z kolei Duolingo przekonuje, że część AI‑generowanego materiału jest jeszcze weryfikowana przez ludzi i kieruje uwagę nie tyle na kwestie związane z kursami, co raczej na procesy wewnątrz firmy, próbując się przy tym wybielić i uniknąć problematycznych kwestii. Czy to dobre podejście?
Jak wygląda Duolingo dzisiaj?
Z aplikacją Duoligno znamy się od lat. Codziennie uczę się francuskiego, przerobiłem też trochę lekcji w językach japońskim czy niemieckim, liznąłem nawet… klingońskiego. Co ważne: wszystkie kursy, które uruchamiam, wykorzystują język angielski jako podstawę. Siłą rzeczy więc nie jestem w stanie powiedzieć, jak wygląda aplikacja, gdy punktem wyjścia jest język polski.
Nawet w tej sytuacji trudno jednak nie zauważyć, że z programem ostatnimi czasy jest po prostu źle. Jakiś już czas temu zniknął komponent społecznościowy: usunięto swego rodzaju "forum", gdzie można było poczytać o wątpliwościach związanych z daną lekcją lub poszukać wskazówek innych użytkowników danego języka – nierzadko native speakerów. Dlaczego tak się stało? Nie wiadomo, ale – cytując niezawodnego Tadeusza Sznuka – można filozoficznie stwierdzić "nie wiem, ale się domyślam". Fora te stały się w pewnym momencie największym recenzentem treści dostępnych w Duolingo, a w dobie uzupełniania kursów treściami generowanymi przez AI, byłyby zapewne niewygodnym dla twórców aplikacji "lustrem", w którym już na pierwszy rzut oka byłoby widać, że jakość materiałów spadła na łeb, na szyję.
Nie trzeba jednak specjalistów, by to zauważyć: obecne kursy w stosunku do tego, co było jeszcze parę lat temu, zmieniły się w sposób często wręcz radykalny. Więcej tu nic nie wnoszących, krótkich materiałów – "zapychaczy", w ramach których uczymy się tyle co nic, czasem jedno, dwa słowa. Dyskusyjny często jest również dobór materiału: w ramach początkowych lekcji trafiają się słowa lub frazy zupełnie nieprzydatne. Z biegiem miesięcy i lat przebudowie ulegały również same kursy, co doprowadza do tego, że po kolejnej aktualizacji możemy się "obudzić" w środku materiału, którego nie znamy. Niektórzy – zwłaszcza w przypadku mniej popularnych języków – narzekają na nienaturalną składnię, frazy czy wymowę. Tutaj nie mam wystarczającej wiedzy, by to zweryfikować – sądząc jednak po materiałach choćby na Reddicie, coś jest na rzeczy.
Czy odinstaluję Duolingo? Bardzo poważnie to rozważam – coraz częściej uświadamiam sobie, że to droga donikąd. Na pewno jednak przestanę płacić, gdy zakończy się roczna subskrypcja, którą w dalszym ciągu mam aktywną.
Grzegorz Karaś, dziennikarz pcformat.pl