TechnologiePłaski jak ultrabook

    Płaski jak ultrabook

    Niektóre pomysły daleko wyprzedzają swoje czasy ze względu na ograniczenia technologiczne. Od pomysłu do realizacji helikoptera minęło 500 lat. Na naprawdę mobilne komputery czekaliśmy znacznie krócej. Na naszych oczach rodzi się właśnie dojrzała forma komputera przenośnego ultrabook.

    Płaski jak ultrabook

    Odkąd komputery przestały zajmować powierzchnię całego pokoju, czyli od narodzin komputera osobistego, pojawiła się tak popularna dzisiaj idea mobilności. Zgodnie z nią komputer powinien być na tyle mały, żeby można go było nosić przy sobie. Pierwszy przenośny pecet, zaprezentowany w 1981 roku, ważył prawie 11 kg, ale mieścił się w walizce kwalifikującej się jako samolotowy bagaż podręczny.

    W miarę rozwoju technologii komputerowej notebooki stawały się coraz lepsze pod każdym względem. Kolejne generacje są lżejsze, cieńsze i coraz wydajniejsze, a przy tym stają się relatywnie coraz tańsze (przeciętny model kosztuje ok. 2500 zł, a nie 5000, jak kilka lat temu). Współczesne modele praktycznie nie ustępują też pod względem wydajności komputerom stacjonarnym.

    Pokonać stagnację

    Na rynku notebooków jednak od dłuższego czasu nic się nie dzieje. Próba rozruszania go netbookami okazała się klapą. Nowe generacje sprzętu są co prawda wydajniejsze i nieco lżejsze, ale generalnie prezentują wciąż tę samą klasę. Przeciętny notebook waży 2–3 kg i ma grubość około 4 cm. Modele ultracienkie, o wadze poniżej 2 kg, charakteryzują się znacznie wyższą ceną, co drastycznie ogranicza ich popularność.

    Zaglądając w plany liderów technologii komputerowych: Intela, AMD, Nvidii itp., widzimy, że na polu notebooków naturalnego przełomu, wynikającego z pojawienia się nowej, znacznie lepszej generacji sprzętu, nie należy się spodziewać. Rynek potrzebuje innego impulsu, aby się rozwijać. Z silną inicjatywą wkroczył więc Intel, definiując i mocno promując kategorię o nazwie ultrabooki.

    Apple bylo pierwsze

    Zgodnie z zapowiedziami pierwsze ultrabooki mają się pojawić w sklepach jeszcze w tym roku, jednak po chwili zastanowienia dojdziemy do wniosku, że tak naprawdę takie modele są w sprzedaży już od dawna. Nie wchodząc w szczegóły, czy jest to naprawdę pierwszy laptop spełniający definicję ultra- booka czy nie, świat i tak zapamięta jako ten pierwszy Macbook Air. Dlatego, że naprawdę jest to ultrabook i dlatego, że wszyscy ze szczególną uwagą śledzą dokonania Steve’a Jobsa, który cokolwiek by o nim sądzić, jest wizjonerem. I, niestety dla producentów ultrabooków, wszystkie ich dzieła będą porównywane do Aira, więc już na starcie poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko.

    Świetlana przyszłość

    Podczas targów Computex 2009 Intel, mówiąc o swoich procesorach niskonapięciowych, wspomniał, że chce je wykorzystać w nowej klasie ultracienkich, wydajnych laptopów. Wtedy się nie udało, czy uda się teraz? Dwa lata to bardzo dużo w świecie IT. Tym razem rynek technologicznie dojrzał do wyprodukowania cienkiego i wydajnego komputera przenośnego. Dojrzeli także użytkownicy, którzy chcą właśnie takich komputerów. Wystarczy wziąć dowolny ultrabook do ręki, żeby zrozumieć, co miał na myśli Steve Jobs, gdy podczas prezentacji pierwszego Mac- booka Air wyjmował go ze standardowej koperty formatu A4. Ultrabooki są po prostu lekkie i poręczne, można je bez trudu trzymać w dłoni, co nie uda się ze względu na wagę i rozmiar ze zwykłym notebookiem. Ultrabook jest dojrzałą formą notebooka, doskonałym komputerem mobilnym.

    Cena czyni cuda

    Słynny tablet HP nie sprzedawał się po 500 USD ani po 400 USD, ale po obniżce do 100 USD rozszedł się jak ciepłe bułeczki. Widać więc, że nowinki techniczne nie sprzedają się nie dlatego, że nikt ich nie chce, ale dlatego, że są za drogie. Wymagany przez Intela pułap ceny ultrabooka 1000 USD (w Polsce będzie to prawdopodobnie 1000 euro + VAT) jest według producentów notebooków trudny do utrzymania, przy założeniu, że taki komputer ma być wydajny. Zwłaszcza że za swoje podzespoły, a na tych opierają się konstrukcje pierwszych ultrabooków, Intel słono sobie liczy. Albo więc ultrabooki będą wyposażone w najtańsze modele procesora Core i3, albo w wypadku stosowania dysków SSD i procesorów Core i5 będą kosztować 1200–2000 USD. Będą więc albo słabe, albo drogie. Takiego produktu masowy rynek nie zaakceptuje.

    Producenci podchodzą więc na razie do ultrabooków jak do jeża. Szacuje się, że do końca roku na rynek trafi (co wcale nie oznacza, że się sprzeda) około 50 tys. ultrabooków. To bardzo mało, biorąc pod uwagę, że z okazji pojawienia się Macbooka Air Apple wyprodukował 400 tys. egzemplarzy tego komputera. Drugim zagrożeniem jest rosnący rynek tabletów. Na razie jednak trudno oszacować, jak bardzo tablety zaszkodzą sprzedaży notebooków. Bo, że zaszkodzą, to już widać po wynikach sprzedaży.

    A co ma z tego Intel?

    Zaangażowanie Intela w promowanie ultrabooków jest olbrzymie. Jest skłonny dopłacać ich producentom do 100 USD za urządzenie. Stworzył też fundusz Ultra- book inwestujący w firmy budujące technologie, które zrewolucjonizują branżę i przekształcą współczesne komputery przenośne w ultranowoczesne urządzenia. Rzecz jasna, zakłada się, że te urządzenia będą wykorzystywały podzespoły Intela. Opracowano nawet trójfazowy plan realizacji celu, jakim jest osiągnięcie przez ultrabooki 40-procentowego udziału w rynku w 2015 roku.

    Pierwsza faza tego planu już została zrealizowana – to wprowadzenie na rynek procesorów Intel Core drugiej generacji, które umożliwiają konstruowanie cienkich, lekkich i niedrogich notebooków. Druga faza zakłada użycie trzeciej generacji procesorów Core, o nazwie kodowej Ivy Bridge, i jeśli już będzie dostępny – systemu Windows 8. Wykorzystujące je laptopy zapewnią większą energooszczędność i lepszą wydajność. Przeprojektowany rdzeń graficzny tego procesora zapewni lepszą obsługę gier i materiałów wideo. Ostatnia faza, planowana na rok 2013, to wykorzystanie procesorów o nazwie kodowej Haswell, które przy zachowaniu wydajności Ivy Bridge jeszcze bardziej ograniczą pobór prądu, co umożliwi pozostawienie komputera w trybie gotowości do pracy aż na 10 dni lub pracę przez 24 godziny.

    Niczego nie ujmując jakości produktów Intela, warto jednak zdawać sobie sprawę, że jest to klasyczna ucieczka do przodu. Intel czuje na plecach niebezpieczny oddech konkurencji, jaką stały się urządzenia korzystające z procesorów ARM. Według niektórych badań w 2015 roku nawet 25 procent nowych komputerów może wykorzystywać ten typ procesora. Pracuje nad tym Apple, także Windows 8 ma obsługiwać architekturę ARM. Nic więc dziwnego, że Intel próbuje stworzyć nową niszę dla swoich produktów i zaoferować użytkownikom urządzenie, które będzie dla nich równie atrakcyjne jak tablet.

    W każdym razie użytkownicy na tym nie stracą. Nieważne, czy za trzy lata będziemy pracować na tabletach czy ultrabookach, nasz sprzęt na pewno będzie lekki i wydajny.

    Obraz

    Kto zarobi na ultrabookach

    Paradoksalnie, na ultraboookach mogą zarobić wszyscy producenci drogich modeli, którzy skierują swoją ofertę do klientów biznesowych. Lekkie i cienkie notebooki ma w swojej ofercie od dawna np. Toshiba. Urządzenia z serii portege zawsze były wydajne, poręczne i drogie (pierwsze modele ponad 3 tys. USD, obecne 800–1700 USD). Najnowszy model z tej serii – Z830, który jest pełnoprawnym ultrabookiem, jest od poprzednich portege’ów ładniejszy, wydajniejszy, a kosztuje tyle samo. Będzie to więc łakomy (bo relatywnie tani!) kąsek dla biznesmenów potrzebujących mobilnego, funkcjonalnego i reprezentacyjnego notebooka.

    Wybrane dla Ciebie