Stop Killing Games z milionem podpisów. To jednak nie koniec walki o utrzymywanie gier przy życiu
Mimo że po długim czasie udało się zebrać milionów podpisów wymaganych do rozpatrzenia oddolnej petycji przez unijnych urzędników, trudno stwierdzić, czy wszystkie ze złożonych sygnatur zostaną uznane za prawidłowe.
Zaledwie dzień temu nasz bratni serwis CD-Action informował o tym, że inicjatywie Stop Killing Games udało się przebić próg 900 tys. podpisów, a zaledwie kilka godzin później osiągnęła ona wymagany próg miliona złożonych pod nią sygnatur. Okazuje się jednak, że to wciąż może być za mało, jako że istnieje ryzyko unieważnienia części głosów. Jeśli więc ktoś z nas jeszcze nie miał okazji dołączyć do akcji, a zależy mu na tym, aby korporacje przestały uśmiercać produkcje, które równie dobrze mogłyby funkcjonować w trybie offline, ma na to czas do końca lipca.
Stop Killing Games z milionem podpisów
Mimo dłuższego zastoju w zbieraniu podpisów, w przeciągu ostatnich dni "Stop niszczeniu gier wideo" ruszyło z kopyta. W momencie pisania tekstu (4 lipca 2025 r., godz. 12.00), do rzeczonej europejskiej inicjatywy obywatelskiej dołączyło ponad 1 085 000 osób z 22 różnych państw członkowskich UE. Wychodzi więc na to, że dobro gier wideo mają na względzie praktycznie wszyscy Europejczycy, niezależnie od swojej narodowości. Warto przy tym jednak nadmienić, że Polacy stanowią drugą najbardziej liczną grupę wspierającą akcję (ok. 119 tys. sygnatur) i miejsca ustępują jedynie Niemcom (229 tys.). Za nam z kolei znajdują się Francuzi (111 tys.), Hiszpanie (92 tys.), Holendrzy (71 tys.) oraz Włosi (61 tys.).
Jeśli zastanawiamy się nad tym, jaki jest dokładny cel przedsięwzięcia (chociaż jego nazwa jest dość wymowna), dokładne informacje na ten temat znajdziemy na oficjalnej stronie Unii Europejskiej. Jak możemy przeczytać w zamieszczonym na niej opisie:
Celem inicjatywy jest zażądanie od wydawców, którzy sprzedają konsumentom w Unii Europejskiej gry wideo (lub związane z nimi funkcje i zasoby do obsługiwanych przez nich gier) bądź udzielają na nie licencji, aby pozostawiali wspomniane gry wideo w stanie funkcjonalnym (umożliwiającym grę). W szczególności inicjatywa ta ma na celu zapobieganie zdalnemu blokowaniu gier wideo przez wydawców przed zapewnieniem odpowiednich środków umożliwiających dalsze funkcjonowanie tych gier wideo niezależnie od wydawcy.
Podkreślono przy tym, że założeniem tej inicjatywy nie jest odebranie twórców praw własności do ich gier. Nikt też nie chce, aby stracili oni możliwość monetyzacji swoich dzieł lub zostali zmuszeni do udostępniania ich zasobów. Gracze po prostu pragną, aby jak najrzadziej dochodziło do sytuacji, w których ich ulubiony tytuł kończy żywot ze względu na to, że któryś z wydawców podejmie decyzję o wyciągnięciu wtyczki systemu podtrzymywania życia.
Co ciekawe, "Stop Killing Games" w ostatnim czasie zyskało znacznie na rozgłosie za sprawą osoby znanej w sieci jako Pirate Software. Ze względu na pokaźne zasięgi wspomnianego pana, jego elaboraty na temat niesłuszności akcji trafiły do wielu osób, które... podpisały się pod inicjatywą, nie szczędząc przy tym wobec Pirate Software cierpkich słów.
Sytuacja ta została dokładnie przedstawiona w materiale "Stop Killing Games Was Doomed. Now It Can't Be Stopped" zamieszczonym na kanale Bellular News w serwisie YouTube.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stop Killing Games Was Doomed. Now It Can't Be Stopped
Ostateczny termin zbierania sygnatur pod inicjatywą "Stop niszczeniu gier wideo" upływa wraz z końcem lipca, więc po raz wtóry zachęcamy do przyłączenia się do niej, jeśli jeszcze tego nie zrobiliśmy.
Jakub Dmuchowski, dziennikarz pcformat.pl