TSMC pozwane w USA. Firmie zarzucono rasizm i zmuszanie do pracy w niebezpiecznych warunkach
Za pozew odpowiadają pracownicy fabryki ulokowanej w Arizonie. Amerykanie skarżą się na to, że są traktowani gorzej od Tajwańczyków i Chińczyków, a zarząd placówki ma w poważaniu ich bezpieczeństwo, oferując im sprzęt zakupiony na Temu.
Arizońska Fab 21 należąca do Taiwan Semiconductor Manufacturing Company Limited zatrudnia wielu ludzi, w tym Amerykanów z okolicznych miejscowości oraz Azjatów sprowadzonych do pracy z kontynentu. Problem w tym, że ci pierwsi czują się dyskryminowani i utrzymują, że Tajwańczycy oraz Chińczycy mogą liczyć na znacznie lepsze traktowanie. Nierówności poskutkowały złożeniem pozwu zbiorowego przeciw przedsiębiorstwu, a na ten moment pod dokumentem podpisało się już ponad 30 osób.
TSMC pozwane w USA
Nierówności w miejscu pracy to bez wątpienia poważny problem, acz nie jedyny, jaki trapi ulokowaną w Arizonie fabrykę TSMC. Rodowici Amerykanie zatrudnieni przez firmę z Tajwanu skarżą się m.in. na to, że w stosunku do nich często dochodzi do niechcianego kontaktu fizycznego, a przekazywany im sprzęt ochronny jest zamawiany z Temu, przez co mają sporo zastrzeżeń co do jego jakości i obawiają się o własne zdrowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
More Plaintiffs Join U.S. Class Action Discrimination Suit Against TSMC|TaiwanPlus News
Wedle informacji, do których dotarła redakcja Tom's Hardware, wysoko postawione w korporacji osoby nawet nie kryją się z tym, że wolą współpracować z innymi Azjatami, a osoby pozostałych ras podobno były regularnie obrażane i przy praktycznie każdej okazji dowiadywały się one, że nie nadają się do tej pracy oraz że brak im kompetencji do jej wykonywania. Co więcej, z takim uwłaczającym traktowaniem spotykali się nie tylko pracownicy niższego szczebla, ale również ci piastujący wysokie, wyspecjalizowane stanowiska.
Jednym z nich był Phillip Sterbinsky, który ostateczne pożegnał się z firmą w ubiegłym roku. Przekazał on, że pod koniec swojej przygody z firmą został jedynym nie-Azjatą w zespole. Mimo jego roli jako starszego technika, menedżerowie określali go mianem durnego i leniwego, zaś koledzy po fachu nie stronili od uwag na temat koloru jego skóry. Pracujący w zakładzie Tajwańczycy twierdzili bowiem, że czarnoskórzy "są leniwi i wydzielają nieprzyjemne zapachy". Inną sytuację noszącą znamiona rasizmu opisał kolejny z powodów, który przekazał, że nad biurkiem jego kolegi o afrykańskim rodowodzie przyczepiany był gumowy kurczak, co zostało odebrane jako "akt ukierunkowanego upokorzenia".
Prócz tego, zarząd i menedżerowie wykorzystywali bariery językowe, aby wykluczać znaczną część kadry z rozmów i spotkań. Zawiadomienia często pisane były tylko i wyłącznie w języku mandaryńskim, na porządku dziennym był także "Chenglish", czyli miks angielskiego i mandaryńskiego niezrozumiały dla osób nieobytych z drugim z języków.
Jakby tego było mało, funkcjonujący na terenie Tajwanu zespół HR przedsiębiorstwa kierował do arizońskiej fabryki pracowników z Azji, nie rozpoczynając przy tym wcześniej procesów rekrutacji na szczeblu lokalnym. Na ten moment już ok. połowę załogi Fab 21 stanowią Tajwańczycy.
Dyrektor działu HR, Ted Chiang, na zarzuty o zastępowaniu amerykańskich pracowników swoimi rodakami odrzekł, że TSMC jest azjatycką firmą. Z kolei były prezes korporacji, Mark Liu, stwierdził, że w przedsiębiorstwie panują surowe praktyki, a zatrudnione w nim osoby muszą sprostać licznym wymaganiom dot. wydajności. Liu podkreślił, że "od pracowników z USA nie oczekuje się dopasowania do praktyk pracy powszechnych na Tajwanie".
Na dalszy rozwój sytuacji i orzecznictwo sądu przyjdzie nam jeszcze poczekać.
Jakub Dmuchowski, redaktor pcformat.pl