Apple wygrało, ale... przegrało. Firma musi spełnić wszystkie zalecenia sądu i dostanie po kieszeni
W związku ze sporem pomiędzy Apple a Epic Games amerykański sąd nakazał pierwszemu z przedsiębiorstw wprowadzić szereg zmian w jego sklepie z aplikacjami, jednak gigant z Cupertino nie był (i wciąż nie jest) skłonny tego zrobić.
W teorii trwający już kilka lat konflikt pomiędzy Epic Games a Apple zakończył się w kwietniu, kiedy to amerykański sędzia okręgowy Yvonne Gonzalez Rogers orzekła, że Tim Cook i spółka muszą wprowadzić kilka dość istotnych zmian w funkcjonowaniu sklepu App Store. W praktyce jednak sprawa wyglądała nieco inaczej, jako że technologiczny gigant postanowił zignorować sądowy nakaz i odwołać się od decyzji, zwlekając tak długo, jak to tylko możliwe, z wypełnieniem warunków postawionych przez Gonzalez Rogers. Wychodzi jednak na to, że to koniec krnąbrności giganta z Cupertino, jako że 9. Sąd Apelacyjny Stanów Zjednoczonych podtrzymał decyzję, a Apple nie ma już innego wyjścia i musi się podporządkować.
Amerykański sąd odrzucił odwołanie Apple
Jak donosi redakcja Reuters, 9. Sąd Apelacyjny Stanów Zjednoczonych odrzucił złożony przez Apple wniosek o zawieszenie postanowień sądu okręgowego w związku z planami przedsiębiorstwa co do odwołania się od nich. Korporacja poinformowała, że jest zawiedziona z takiego obrotu spraw, niemniej nie ma zamiaru się poddać i będzie kontynuować walkę o unieważnienie wyroku lub zmianę jego postanowień. Powody do radości ma za to Tim Sweeney, czyli szef Epic Games, który prowadzi osobistą krucjatę przeciw twórcom sprzętu sygnowanego logiem nadgryzionego jabłka.
Jak napisał w poście opublikowanym na X-ie, "Sąd Apelacyjny 9. okręgu USA odrzuca wniosek Apple o zawieszenie podatku, a długi krajowy koszmar podatku Apple dobiegł końca". Ów "podatek Apple" odnosi się do opłaty, jaką firma pobiera od każdej transakcji dokonywanej za pośrednictwem aplikacji – zarówno tych ściągniętych z App Store, jak i pochodzących z cyfrowego sklepu. Co istotna, prowizja ta wcale do niskich nie należy, jako że wynosi 27% całkowitej kwoty zakupu. Trudno więc dziwić się developerom pokroju Epic Games, którzy pragną ukrócenia tego procederu i zachowania większej części przychodów dla siebie. Oprócz tego sąd nakazał Apple umożliwienie producentom aplikacji umieszczania w nich łączy pozwalających na dokonywanie płatności z ominięciem pośrednictwa giganta z Cupertino.
Gorzkie zwycięstwo
Mimo że ciągnąca się nieprzerwanie od 2020 roku sprawa została wreszcie zakończona, a sąd orzekł w znacznej mierze na korzyść Apple, korporacji i tak nie podoba się sytuacja, w której się znalazła. Przedsiębiorstwo stwierdziło, że postanowienia uniemożliwiły mu "sprawowanie kontroli nad podstawowymi aspektami jego działalności operacyjnej" oraz, co gorsza, zmusiły do świadczenia usług bezpłatnie.
Oczywiście Epic Games i podobne mu studia patrzą na to ze zgoła odmiennej perspektywy. Tim Sweeney stwierdził, że jego nemezis celowo zignorował obowiązek nałożony przez sędziego i próbował pobierać opłaty niezależnie od obowiązującego zakazu. Mężczyzna podkreślił, że "Apple może zarabiać pieniądze, uczciwie konkurując w oferowaniu usług, takich jak płatności i reklamy, chętnym nabywcom", a dotychczasowe działania amerykańskiego giganta nie miały z tym nic wspólnego.
Słowa Sweeney’a poparła orzekająca w sprawie wspomniana sędzia Yvonne Gonzalez Rogers, która przekazała, że przedsiębiorstwo sprzeciwiło się jej nakazowi, aby nie odcinać się od stabilnego strumienia pokaźnych ilości gotówki, który mógł wynosić nawet miliardy dolarów. Co więcej, sędzia uważa, że korporacja z premedytacją wprowadziła ją w błąd co do swoich rzekomych wysiłków na temat wywiązania się z postanowienia. Doprowadziło to do tego, że Gonzalez Rogers zdecydowała się zgłosić nie tylko samo Apple, ale i jednego z jego dyrektorów do prokuratury federalnej. Ta zaś orzeknie, czy rzeczywiście doszło do zamierzonego i pogardliwego sprzeniewierzeniu się wyrokowi sądu.
Jakub Dmuchowski, dziennikarz pcformat.pl