Apple, Google i Microsoft skutecznie blokują prawo do naprawy
Cichy sabotaż
Zagadnienia związane z prawem do naprawy od dłuższego czasu są bardzo istotne dla branży technologicznej. Koncerny od lat zarabiały na serwisowaniu produkowanych gadżetów, a niska dostępność oryginalnych części zamiennych i wysokie ceny usług mocno skracały cykl życia wielu produktów i przyczyniały się do wzrostu ilości elektrośmieci. By zatrzymać to zjawisko, ustawodawcy chcą wymusić na firmach umożliwienie wykonywania tańszych napraw w niezależnych punktach.
Przez całe lata giganci nie czuli żadnej presji, ale ostatni raport opracowany na zlecenie Kongresu USA przyznał rację aktywistom ruchów konsumenckich, uznając jednocześnie argumenty firm (takie jak ryzyko zagrożenia prywatności czy naruszanie prawa autorskiego) za nieuzasadnione. Branża jednak nie odpuszcza – Apple, Google oraz Microsoft postanowiły zawiązać sojusz, który ma wstrzymać uchwalenie przepisów ułatwiających działalność niezależnych warsztatów naprawczych. Już teraz koalicjanci odnoszą na tym polu pierwsze „sukcesy”.
Zróbmy to po swojemu
Jeżeli prawo wejdzie w życie, koncerny będą zobowiązane dostarczać firmom zewnętrznym schematy urządzeń, oryginalne części oraz instrukcje przeprowadzania napraw. Działanie gigantów niestety przynosi już pierwsze efekty: ponad połowa z 27 dyskutujących o nowych regulacjach stanów porzuciło lub opóźniło prace nad ustawą.
Giganci sami zdają sobie sprawę, że w końcu ktoś wymusi na nich zmiany, ale chcą wcielić je w życie na własnych warunkach. Apple uruchomił własny program szkoleń i dostaw części dla zainteresowanych naprawą urządzeń warsztatów. Teoretycznie rozwiązanie jest zgodne z treścią ustawy, ale dalej tworzy ograniczenia. Każdy punkt musi bowiem mieć pracownika z odpowiednim certyfikatem Apple’a, by być uwzględnianym podczas dostaw. Do tego gigant sam ustala reguły i wciąż ogranicza dostawę wybranych podzespołów, takich jak ekrany do iPadów.
fot. Pixabay