Gry Netfliksa to wtopa? Marginalne zainteresowanie po 4 latach na rynku
Przed Netfliksem niezwykle trudne zadanie – udowodnienie inwestorom, że lata prężnego rozwoju nie zbliżają się ku końcowi, a platforma wciąż ma potencjał na dalszy rozwój. Problem w tym, że dane zdają się wskazywać coś zgoła odmiennego.
Czy utrzymywanie morderczego tempa w nieskończoność jest możliwe i czy każdy kolejny kwartał powinien dostarczać rekordowych zysków? Celem Netfliksa na najbliższe miesiące będzie udowodnienie, że tak właśnie jest. Inwestorzy wyrażają coraz więcej obaw co do stanu giganta i jego przyszłości, powołując się przy tym na kontrowersyjne inwestycje w branżę gier wideo. Jak podaje agencja Reuters, do tej pory przedsiębiorstwo wyłożyło już ponad miliard dolarów na kupno całych studiów oraz praw do marek, niemniej nie przełożyło się to w istotny sposób na przychody firmy. Co prawda średni czas spędzany z usługą przez użytkowników platformy się wydłużył, niemniej różnica jest na tyle niewielka, że można ją potraktować jako błąd statystyczny.
Gry Netfliksa nie cieszą się popularnością
Wspomniany w poprzednim akapicie współczynnik zaangażowania użytkowników wzrósł za sprawą gier wideo o... 0,5% (dane pochodzą od firmy analitycznej Omdia). Co więcej, w tym przypadku nie możemy już nawet mówić o powolnym rozkręcaniu się, jako że rzeczone interaktywne produkcje trafiły do katalogu usługi już ponad cztery lata temu.
Netflix posiada w swoim portfolio już ponad 120 gier mobilnych reprezentujących przeróżne gatunki. Z pełną listą tych tytułów możemy zapoznać się na stronie platformy, aczkolwiek w tym miejscu wypada wymienić przynajmniej garść wartych uwagi produkcji. Jako takie można sklasyfikować m.in. Dead Cells, Oxenfree, World of Goo, Moonlighter oraz Into the Breach. Do zabawy wystarczy kompatybilne urządzenie (czyli takie z systemem Android 8.0/iOS 15 lub nowszym) oraz opłacony abonament Netfliksa.
Mimo obszernego katalogu, w którym praktycznie każdy znalazłby coś dla siebie, interaktywna zabawa cieszy się nikłą popularnością wśród użytkowników platformy. Starczy wspomnieć, że najpopularniejszą grą oferowaną przez giganta streamingowego pozostaje GTA: San Andreas – liczące sobie już dwie dekady na karku dzieło legendarnego Rockstar Games. Tytuł ten radzi sobie znacznie lepiej od oryginalnych produkcji Netfliksa, co może poświadczyć o tym, że marki pokroju Stranger Things, Squid Game, Dom z papieru lub Narcos nie cieszą się poważaniem wśród graczy.
To nie ta grupa docelowa
Co zaś tyczy się przeciętnego subskrybenta tytułowego serwisu – zdaniem analityka Roba Gallaghera nie jest on nic a nic zainteresowanymi grami wideo, jako że comiesięczną opłatą uiszcza celem pasywnego konsumowania filmów i seriali, a nie przemierzania ulic San Andreas w butach Carla Johnsona.
Miłą niespodzianką (acz niekoniecznie dla inwestorów) jest zaś fakt, że Netflix nie ma zamiaru składać broni. W tym miesiącu ogłoszono, że na łamy portalu zawitają gry imprezowe, takie jak Boogle Party oraz Pictionary: Game Night. Czy udostępnienie tytułów pozwalających na grupową zabawę przed ekranem telewizora przerwie złą passę usługi? To się dopiero okaże. Tak czy siak, miniony kwartał w wykonaniu Netfliksa wypadł naprawdę dobrze, głównie za sprawą premiery K-popowych łowczyń demonów, które stały się największym filmowym debiutem w historii platformy.
Jakub Dmuchowski, redaktor pcformat.pl