Google pozwane za... nieusunięcie TikToka ze swojego sklepu
Jednemu z akcjonariuszy tytułowej korporacji ewidentnie nie podoba się fakt, że amerykański rząd zwleka z wprowadzeniem w życie szumnie zapowiadanej blokady TikToka. W związku z tym mężczyzna postanowił wyżyć się zarówno na firmie Google, jak i na administracji Donalda Trumpa.
Część z nas mogła już zapomnieć o tym, że rząd Stanów Zjednoczonych pod wodzą swojego nowego prezydenta, Donalda Trumpa, planował wprowadzić zakaz korzystania z TikToka w całym kraju. Plany te jednak były co i rusz odwlekane, a opinii publicznej przekazywano coraz to inne wymówki. Obecnie termin wejścia w życiu blokady chińskiej aplikacji został ustalony na 19 czerwca, niemniej Trump na początku maja przekazał, że jest w stanie ponownie go przesunąć, jeśli obecny właściciel platformy, ByteDance, nie dojdzie do tego czasu do porozumienia w kwestii znalezienia nowych, amerykańskich włodarzy swojego tworu.
Kiedy ban TikToka w Stanach Zjednoczonych?
Wychodzi na to, że granica cierpliwości Tony'ego Tana – jednego z inżynierów pracujących dla gigantów technologicznych z Doliny Krzemowej, została przekroczona. Mężczyzna postanowił złożyć pozew przeciw Alphabetowi, czyli spółce-matce Google'a. Ciekawostką jest, że Tan to udziałowiec rzeczonej firmy.
Wedle doniesień przekazanych przez redakcję portalu Wired, w ubiegłym miesiącu Tony Tan pozwał Departament Sprawiedliwości USA, jako powód podając brak wyjaśnień i przedstawienia dokumentów uzasadniających brak podjęcia kroków przeciw firmom Google i Apple. Zdaniem inżyniera, wspomniane korporacje łamią prawo udostępniając TikToka w swoich sklepach z aplikacjami, czyli, odpowiednio, Sklepie Play oraz App Store.
W miniony wtorek z kolei do sądu stanowego Delaware wpłynął złożony przez Tana pozew akcjonariusza przeciw właścicielowi Google – Alphabetowi. Zdaniem powoda, korporacja niesłusznie odrzuciła jego wniosek o udostępnienie swoich wewnętrznych dokumentów związanych z TikTokiem, a dokładniej – z decyzją o pozostawieniu kontrowersyjnej aplikacji w Sklepie Play, tym samym podobno narażając się na "kary pieniężne w wysokości miliardów dolarów".
Tony Tan, mierzący się w sądzie z amerykańską korporacją, nie podzielił się oficjalnie swoimi poglądami co do TikToka, ani tym, czy wspiera wprowadzenie zakazu aplikacji, czy też nie. Jak utrzymuje mężczyzna, cel jego działań nie jest nawet bezpośrednio związany z aplikacją o chińskim rodowodzie. Młodemu inżynierowi chodzi o to, aby wymusić na gigantach technologicznych przestrzeganie prawa i udowodnić im, że nie są ponad nim.
Istnieje prawo federalne, które mówi, że aplikacja TikTok nie powinna znajdować się w sklepie, a widzę, że TikTok jest w sklepie z aplikacjami. Kongres uchwalił to prawo, a Sąd Najwyższy je podtrzymał. To nie podlega dyskusji.
Jak kontynuował w swoim wywodzie dla serwisu Wired Tony:
Największą rzeczą, która mnie tutaj motywuje, jest to, że byłem sfrustrowany ilością ostatnich ataków na nasz system prawny. Jeśli Google jawnie łamie prawo i nie musi się do tego przyznawać, to znaczy, że jest ponad prawem, a to nie wydaje mi się w porządku.
Google odmówiło wydania oświadczenia w opisywanej kwestii, niemniej redaktorzy wspomnianego portalu dotarli do listu wysłanego przez korporację do prawników reprezentujących Tony'ego. Dział prawny giganta z Mountain View podał w wątpliwość słuszność oskarżeń, a tezę postawioną przez Tana określił mianem "niepotwierdzonego prawnie wniosku".
Jakub Dmuchowski, dziennikarz pcformat.pl