Zamieszanie wokół... rozdzielczości ekranów. Dlaczego mówimy 4K, a nie 2160p?
Dlaczego rozdzielczość Full HD to 1080p, odnoszące się do liczby pikseli w pionie, z kolei Ultra HD znamy już pod nazwą 4K, stanowiącą odwołanie do liczby pikseli w poziomie? Jest to pytanie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
Ciekawy wątek poświęcony nazewnictwu rozdzielczości został zapoczątkowany na X-ie przez youtubera Marquesa Brownlee. Twórca słusznie zwrócił uwagę na fakt, że jeszcze do niedawna rozdzielczości były oznaczane na podstawie ich liczby pikseli w pionie, a rewolucja w tym kontekście przyszła niespodziewanie – za sprawą popularyzacji Ultra HD, najczęściej znanego jako 4K i jedynie z rzadka jako 2160p.
Ultra HD, 4K czy 2160p?
Jeszcze dekadę temu w rozdzielczościach było względnie łatwo się rozeznać. Wtedy też mogliśmy natknąć się na takie oznaczenia, jak 240p (426 × 240), 480p, (854 × 480), 720p (1280 × 720) i 1080p (1920 × 1080). Każde z nich odnosiło do rozdzielczości pionowej, niemniej ten stan rzeczy uległ zmianie za sprawą debiutu 4K. Mimo owej "czwórki" w nazwie ta konkretna rozdzielczość posiadała "jedynie" 2160 pikseli rozlokowanych wertykalnie. Ba, nawet w poziomie nie było ich wcale 4 tysięcy, a 3840. Skąd ta nagła zmiana w nazewnictwie i wybranie nowego wyznacznika? Tego na dobrą sprawę nikt nie jest jednoznacznie określić, co doprowadziło do wybuchu dyskusji.
Jednym z wytłumaczeń, przedstawionym przez użytkownika X-a przedstawiającego się jako Jason C., głównym powodem stojącym za opisywaniem rozdzielczości za pomocą pikseli poziomych było pojawienie się kin cyfrowych. To filmowcy jako pierwsi zaczęli stosować nowy standard, a skanery i projektory jako pierwsze otrzymały etykiety 2K, 4K, 8K, i tak dalej. Literka "K" oznaczała zaś tysiąc pikseli w poziomie, a więc 2K było w rzeczywistości rozdzielczością 2040 × 1080, a 4K – 4096 × 2160. Jak więc widać, w przypadku "kinowym" nazewnictwo to jest bardziej trafne, niż w kontekście telewizorów i monitorów.
Innym wyjaśnieniem, przedstawionym przez internautę znanego jako CTO Larsson, jest odejście od nazewnictwa wywodzącego się jeszcze z czasów ekranów CRT. Jak napisał mężczyzna, nie posiadały one rozlokowanych horyzontalnie pikseli, a jedynie wertykalne (pionowe) linie skanowania. Larsson podkreślił w swojej wypowiedzi, iż rozdzielczości łatwiej odczytywać w poziomie (w końcu zawsze najpierw podawana jest szerokość, a dopiero później wysokość) i, co więcej, pozwala ona marketingowcom wykorzystać większy numerek, a co za tym idzie – podbić sprzedaż reklamując się za jego pomocą.
Nie zabrakło w tym wszystkim nawiązania do "oryginalnych" nazw poszczególnych rozdzielczości. O ile większość osób jest zaznajomiona z takimi terminami jak wielokrotnie już wspomniane 4K lub Full HD, to nie należy zapominać o istnieniu takich tasiemców literowych, jak UWQHD (Ultra-Wide Quad High Definition, 3440 × 1440), QHD (Quad High Definition, 2560 × 1440), WUXGA (Widescreen Ultra Extended Graphics Array, 1920 × 1200), SVGA (Super Video Graphics Array, 800 × 600). Wychodzi więc na to, że nazwa 4K nie należy do najgorszych – i to mimo faktu, iż czterech tysięcy pikseli nie uświadczymy w niej ani w pionie, ani w poziomie, jako że jest to niepoprawna kalka z terminu stosowanego w branży filmowej.
Jakub Dmuchowski, redaktor pcformat.pl