Co dalej z opłatą reprograficzną?
Więcej strat niż zysków
Dziennik „Rzeczpospolita" informuje, że nawet Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu ma wątpliwości co do wprowadzenia opłaty reprograficznej.
Jeśli będzie, to inna
Kierujący ministerstwem kultury Piotr Gliński zaproponował, aby obciążyć producentów sprzętu elektronicznego opłatą w wysokości 4% od każdego sprzedanego urządzenia; pozyskane środki miałyby zostać przeznaczone dla twórców (pisarzy, muzyków itp.), którzy ponoszą straty w wyniku powielania lub rozpowszechniania ich prac z wykorzystaniem nowoczesnej elektroniki.
Opłata, nazwana potocznie „podatkiem od smartfonów" (choć akurat te urządzenia szybko zniknęły z listy sprzętu nią objętego), od samego początku budziła sprzeciw zarówno producentów, jak i sprzedawców elektroniki. Utrzymywali oni, że czteroprocentowy narzut przełoży się na wzrost cen sklepowych o 5%. MKDNiS oraz twórcy twierdzili z kolei, że podwyżek cen nie będzie.
Teraz jednak opinię branży IT zaczyna podzielać Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii. Prawdopodobnie wątpliwości udało się wzbudzić również w samym pomysłodawcy opłaty – ministerstwo kultury przyznało, że istnieje ryzyko wzrostu cen komputerów i tabletów, które w świecie wciąż ogarniętym pandemią okazują się niezbędne do zapewnienia (w miarę) normalnego procesu kształcenia.
Nie ma jeszcze ostatecznych decyzji co do losów opłaty reprograficznej – pisze „Rzeczpospolita". Wygląda jednak na to, że jeśli nawet odpowiednia ustawa zostanie uchwalona, to w postaci zupełnie innej niż zaproponowana przez resort kultury.
fot. Steve Buissinne – Pixabay