Test słuchawek Audictus Winner
Sprzęt po wyjęciu z pudełka robi bardzo dobre wrażenie. Muszle są miękkie i przyjemne w dotyku, a ich obudowę pokryto warstwą aluminium z logo producenta. Dzięki regulowanemu rdzeniowi pałąka urządzenie zmieści się do materiałowego woreczka dodanego w zestawie. Dostajemy też 2,5-metrowy przewód z minijackiem oraz przewód USB. Ten ostatni jest bardzo krótki (zaledwie 25 cm), podczas ładowania ze słuchawek więc nie skorzystamy. Około dwie godziny uzupełniania energii wystarczą jednak na 9–10 godzin pracy.
Chociaż mamy do czynienia ze sprzętem za 150 złotych, gra on bardzo dobrze. Słuchawki z pewnością rozczarują fanów mocnych basów, które w tym modelu co prawda znajdują się na pierwszym planie, ale nie dominują. Sam dźwięk jest bardzo klarowny i pozbawiony zniekształceń, niezależnie od (nie)obecności kabla. Zastosowane przetworniki neodymowe o średnicy 40 mm imponują natomiast mocą akustyczną na poziomie 105 dB. Urządzenie jest na tyle głośne, że na co dzień korzystaliśmy z połowy dostępnego zakresu. Jeśli ktoś lubi dzielić się muzyką z całym autobusem lub tramwajem, lepiej trafić nie mógł.
