Apple się poddało. Gigant całkowicie porzuca forsowane przez siebie rozwiązanie
Developerzy mający dostęp do wersji testowej macOS 26 Tahoe zauważyli, że z systemu zniknęło wsparcie dla FireWire – standardu, którego życie zaczęło się w 1999 roku i który to miał okazać się pogromcą raczkującego podówczas USB.
Wychodzi na to, że FireWire już wkrótce trafi na śmietnik historii. Jak donosi serwis appleinsider, nowa wersja systemu macOS (wciąż znajdująca się w fazie testów), została pozbawiona wsparcia dla rzeczonego standardu. Co prawda zmiana ta wciąż może zostać cofnięta, acz szanse na to są naprawdę niewielkie. Śmiało możemy wykluczyć także to, że sterownik ze wspomnianego OS zniknął przypadkiem, jako że to zdecydowanie nie jest w stylu Apple.
To już koniec FireWire?
Zacznijmy od tego, że z informacji o systemie zniknęła całkowicie zakładka poświęcona FireWire. Co więcej, urządzenia korzystające z tego złącza przestały się wyświetlać w narzędziach systemowych pokroju Findera lub Disk Utility (narzędzie dyskowe).
Oznacza to, że wiekowego sprzętu Apple (na przykład pierwszej generacji iPodów) do komputerów wyposażonych w macOS 26 Tahoe już nie podepniemy. Cóż, podpiąć w sumie je przy pomocy odpowiedniej przejściówki możemy, acz to w zasadzie na tyle, jako że nowy system takich urządzeń po prostu nie rozpozna.
Decyzja Apple raczej nie jest dla nikogo zaskoczeniem, jako że korporacja już od dłuższego czasu decyduje się odchodzić od wprowadzonego pod koniec ubiegłego wieku rozwiązania. Współczesne maszynki sygnowane logiem nadgryzionego jabłka korzystają z portów USB-C, a względnie świeży sprzęt korzystający ze złączy FireWire można policzyć na palcach jednej ręki mało kompetentnego drwala.
Mimo wszystko, jeśli zależy nam na tym, aby zachować obsługę wspomnianego standardu, powinniśmy wstrzymać się z aktualizacją macOS do 26. wersji.
Jakub Dmuchowski, dziennikarz pcformat.pl