Boeing: Silnik może zabić wszystkich na pokładzie w mniej niż minutę. Kolejny problem giganta
Silniki odrzutowe są projektowane w taki sposób, że potrafią wytrzymać zderzenie z ptakami. Okazuje się jednak, że modyfikacje, jakie przeprowadził producent, mogą zabić w mniej niż minutę wszystkich na pokładzie – i to nawet gdy samolot będzie zdolny do dalszego lotu.
Jak podaje portal dlapilota.pl, powołując się przy tym na prowadzony przez Pettera Hörnfeldta kanał Mentour Pilot, wadą obarczone są silniki CFM LEAP-1B, które trafiły do samolotów Boeing 737 MAX. Ich producent wprowadził w nich pozornie niewiele znaczącą modyfikację. Koniec końców jednak spowodowało to, że w pechowych okolicznościach mogą one zamienić wnętrze samolotu w komorę gazową i zabić wszystkich w ledwie 39 sekund. Co gorsza – najprawdopodobniej nic z tym faktem nie da się zrobić bez przeprowadzenia kosztownej operacji, a Boeing w tej sprawie milczy.
Boeing: niebezpieczna wada konstrukcyjna silników
Oczywiście do każdej katastrofy prowadzi ciąg nakładających się na siebie zdarzeń – w tym wypadku scenariusz zakłada zderzenie się samolotu ze stadem ptaków. To z kolei najpewniej przełoży się na fakt wciągnięcia przynajmniej części zwierząt do wnętrza silnika. Podczas tego procesu uderzają one w zainstalowane wewnątrz napędu łopatki – i tu zaczyna się problem. Silnik, o którym mowa, przeszedł modyfikację właśnie wspomnianych łopatek. Celem zmniejszenia zużycia paliwa zainstalowano w nim większy wentylator wyposażony w bardziej rozłożyste łopaty. Pomysł na początku wydawał się trafiony – koniec końców jednak pojawiły się niespodziewane konsekwencje.
Przy zderzeniu z ptakami rzeczone łopatki mogą się odkształcić. Defekt ten zaś – ze względu na większy rozmiar wentylatora – prowadzi do powstawania bardziej odczuwalnych drgań: po prostu pojedyncze łopatki są tutaj większe, więc każde ich wygięcie przyczynia się do zakłócenia ruchu obrotowego większej masy. Wibracje, które przy tym powstają, przenoszą się dalej – a to może doprowadzić do rozerwania silnika i zniszczenia konstrukcji. Pojawiła się zatem potrzeba ich kompensacji.
Producent w tym celu wymyślił system o nazwie Load Reduction Device, który włącza się automatycznie i potrafi pochłonąć znaczącą część drgań. Tyle tylko, że efektem ubocznym jego pracy jest rozszczelnienie systemu olejowego. Gdy to się stanie, wrząca ciecz trafia do kompresora – a ten z kolei odpowiedzialny jest za… doprowadzanie powietrza do kabiny. W niesprzyjających okolicznościach dochodzi więc do serii zdarzeń, które sprawiają, że niedługo po nawet pozornie niegroźnym uderzeniu samolotu w stado ptaków śmierć grozi każdemu na pokładzie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
REVEALED: This System KILLS in 39 Seconds and Nothing is Being DONE!
Rzeczywiste zagrożenie
Co ciekawe, Boeing ma świadomość istnienia problemu. Firma potwierdziła, że powyższy ciąg zdarzeń nastąpił w co najmniej dwóch przypadkach i jeszcze w lutym zeszłego roku rozesłała odpowiednie ostrzeżenia do linii lotniczych. Dotyczyły one jednak nie tyle kwestii związanych z naprawą lub wymianą wadliwych silników, co… procedur dot. zakładania masek przez pilotów. Źródło problemu pozostało jednak nienaprawione – przyczyną prawdopodobnie są koszty, jakie wiązałyby się z całą operacją. W grę bowiem najpewniej wchodziłoby serwisowanie, a być może i nawet wymiana całych silników we wszystkich samolotach, w których zostały zainstalowane. Według przytoczonego serwisu na świcie lata ponad 1700 wszystkich wersji samolotu Boeing 737 MAX.