Futbol technologią się toczy
Piłka jest okrągła, a bramki są dwie mawiał słynny trener śp. Kazimierz Górski. W 2018 roku należałoby dodać, że piłka ma elektroniczny chip, a o jej obecności w siatce po golu zaświadczyć może więcej kamer niż łącznie relacjonowało mecze Orłów Górskiego w 1974 roku.
Ż yjemy w czasach niebywałego rozwoju technologicznego właściwie w każdej dziedzinie życia, a futbol nie jest wyjątkiem. Czy piłka znalazła się za linią końcową, czy był faul w polu karnym, a może napastnik symulował? Od tego wszystkiego zależy podział milionów euro i nic dziwnego, że piłkarscy decydenci nie zamierzają pozostawić tak ważkich decyzji jedynie oku sędziego. Jak dokładne by ono było, nie jest przecież nieomylne. Tego samego nie można napisać o kamerze... a także miliardach kibiców śledzących zmagania w telewizji.
Na straży moralności
– Drzwi są zamknięte. Podjęta została decyzja o nieużywaniu technologii goal-line – mamy 2009 rok, powyższymi słowy sekretarz FIFY, Jerome Vackle podsumował prezentacje dwóch systemów (Hawk-Eye i Cairos) pozwalających określić, czy piłka przekroczyła całym obwodem linię bramkową. – Koniec końców decyzja rozbiła się o to, czy wierzymy, że przyszłość piłki nożnej opierać się będzie na technologii. Uważamy, że nie. Pozostawmy futbol takim, jaki jest. Nietrudno sobie wyobrazić, jak duża krytyka spadła wówczas na władze światowej federacji piłkarskiej. Ta była jednak nieugięta aż do 2012 roku, choć w innych sportach – jak tenis, krykiet, czy zdecydowanie nam bliższa siatkówka – powtórki wideo i systemy pozwalające na wetowanie decyzji sędziów były na porządku dziennym od dawna. A przecież niewiele jest sportów, w których jedno trafienie, jeden punkt, może być tak istotny dla losów pojedynku.
Prawdziwym chichotem historii były pierwsze Mistrzostwa Świata po odrzuceniu goal-line, gdy w 2014 roku w spotkaniu 1/8 finału, przy wyniku 2:1 dla Niemców, padł gol, którego sędzia nie uznał. A powtórki wskazywały wyraźnie, że piłka po strzale Franka Lamparda odbiła się już za linią bramkową naszych zachodnich sąsiadów. Ostatecznie zwyciężyli oni 4:1 i mogli poczuć sprawiedliwość dziejową – wszak w podobny sposób oszukani zostali w finale Mundialu z 1966 roku, jedynego, w którym zwyciężyli Anglicy.
Przed ponad półwieczem nie można było jednak marzyć o zaawansowanej technologii. Nic więc dziwnego, że w końcu federacja musiała ulec naciskom i w dwa lata po wspomnianym meczu między Niemcami a Anglią wprowadziła goal-line do użycia. Pierwszym turniejem, w którym użyto tej techniki, były Klubowe Mistrzostwa Świata w grudniu 2012 roku. Testowano wówczas dwa systemy – Hawk-Eye oraz GoalRef, ale ostatecznie na Mundial w 2014 roku do Brazylii „pojechało” niemieckie GoalControl. Na jego przykładzie doskonale można wytłumaczyć działanie właściwie wszystkich tego typu instalacji. Na koronie stadionu zainstalowanych zostaje 14 kamer – po siedem na każdą połowę boiska. Skierowane są one na bramki i jeśli w obrębie ich pola widzenia pojawi się piłka, zaczynają rejestrować jej ruch, odsiewając jednocześnie z obrazu piłkarzy. Dzięki temu futbolówka jest nagrywana w tysiącach klatek na sekundę, a następnie naniesiona na nieruchomą siatkę 3D, gdzie analizowana jest jej pozycja. Jeśli przekroczyła linię bramkową – sędzia otrzymuje informację na noszony przez niego zegarek.
Proste i skuteczne, choć zdarzały się sytuacje, w których komputer zostawał oszukany – jak choćby 6 lutego 2017 roku, gdy we francuskiej ekstraklasie kamery uznały za piłkę... żółtą bluzę bramkarza Bordeaux i poinformowały sędziego o golu. Ten na szczęście trafienia nie uznał, ale był to dowód, że nie można wykluczyć udziału człowieka w interpretacji danych. Gorzej mają się sprawy, gdy do pilnowania goal-line oddelegowani zostają niekompetentni ludzie. Do takich informacji dotarła w styczniu tego roku redakcja Sport.pl, która opublikowała wywiad z informatyczką Suzaną Castaignede, która pracowała przy GoalControl. Okazuje się, że goal-line czasem się myli i operatorzy muszą sami wysyłać potwierdzenie trafienia. Ba, mają nawet możliwość manipulacji obrazem piłki przekraczającej linię bramkową, który później widzimy w telewizji. Więcej na ten temat znajdziemy w będącej w przygotowaniu książce „Gol poza kontrolą”.
VAR-um?
Trzeciego marca tego roku doszło do kolejnego przełomu – Międzynarodowa Rada Piłkarska IFAB wprowadziła nowelizację przepisów gry w piłkę nożną, na stałe wprowadzając tam zapis o systemie powtórek wideo VAR. Wideoasystent sędziego pozwala rozstrzygać sporne sytuacje, w których arbiter nie ma pewności co do podjętej decyzji. Wówczas zgłasza potrzebę przeanalizowania akcji, co czyni czwórka sędziowska oglądająca mecz na monitorach z kilku kamer jednocześnie. To oni orzekają o tym, czy był faul w polu karnym, czy dane przewinienie zasługuje na kartkę, a jeśli tak, to na jaką. W pomieszczeniu poza monitorami znajdują się dwa przyciski – czerwony i zielony – wciskany jest odpowiedni w zależności od słuszności podjętej decyzji.
Czterech sędziów ma ręce pełne roboty: główny przygląda się kamerze ogólnej oraz czterem innym (na jednym ekranie), które pozwalają na sprawdzenie każdej sytuacji pod różnymi kątami. Jego trzej asystenci zajmują się kolejno:
AVAR1 – wydarzeniami na żywo, by nie przegapić spornej sytuacji, gdy analizowana jest poprzednia.
AVAR3 – analizą transmisji telewizyjnej, pomocą przy ocenianiu spornych sytuacji i zapewnieniem dobrej komunikacji pomiędzy sędzią głównym a trzecim z asystentów.
AVAR2 – zajmuje się tylko i wyłącznie oceną pozycji spalonej w sytuacjach pod obiema bramkami.
System ten zatwierdzono do użytku podczas Mistrzostw Świata w Rosji – Video Operating Room (VOR) ulokowano w Międzynarodowym Centrum Transmisji (IBC) w Moskwie, skąd będą analizowane wszystkie spotkania. Sędzia główny na każdym boisku będzie połączony z VOR łączem radiowym. Nad tym, by ocena arbitrów była jak najdokładniejsza, czuwać ma system 35 kamer, w skład których wchodzą 33 urządzenia, z których będzie produkowany sygnał telewizyjny (sprzęt UHD, a także super slow-motion oraz ultra slow-motion). Do tego dochodzą wspomniane już dwie odpowiedzialne za pilnowanie pozycji spalonych piłkarzy. Jakby tego było mało, od fazy pucharowej za obiema bramkami mają pojawić się po dwie kamery ultra slow-motion, które wspomagać będą m.in. technologię goal-line.
4K, VR i AR
Jeszcze w kwietniu Telewizja Polska złożyła do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wniosek o koncesję na nowy kanał – TVP 4K, na którym będą transmitowane mecze Mistrzostw Świata w Rosji w rozdzielczości UHD (dokładnie 52 z łącznej liczby 64 spotkań). Tym samym będzie to 126 kanał na świecie nadający w tak wysokiej jakości – w Polsce w UHD można oglądać mecze m.in. w Eleven Sports, które transmituje w 4K Orange TV. Niestety, rodzima telewizja naziemna nie obsługuje póki co takich rozdzielczości. Standard DVB-T2 wprowadzony zostanie dopiero w 2022 roku, więc z TVP 4K skorzystają co najwyżej klienci mający telewizję Orange’a lub też którąś z satelitarnych. Nic nie będzie oczywiście stało na przeszkodzie, by TVP transmitowała mecze w UHD za pośrednictwem internetu.
Co ciekawe, FIFA na rosyjski Mundial zapowiedziała także obsługę dla gogli rzeczywistości wirtualnej i śledzenia boiskowych poczynań w 360 stopniach – tak na żywo, jak i z odtworzenia. Warto zaznaczyć, że nie będzie to nic nowego – już finał poprzednich mistrzostw został nakręcony w tej technologii. Ogromnej rewolucji podczas studiów analizujących poszczególne spotkania nie mamy niestety co oczekiwać. Oczywiście łączenie rzeczywistości rozszerzonej (augumented reality, AR) z rozmowami z zaproszonymi ekspertami to norma. Możemy więc liczyć na trójwymiarowe boiska wyświetlane bezpośrednio w studiu i analizy taktyczne. Nieśmiertelne „pisaki” trenera Jacka Gmocha odeszły jednak do lamusa – dzisiejsza technologia pozwala podświetlić każdego piłkarza, a także przesunąć go po wirtualnej murawie, a później puścić całą akcję w taki sposób, jak rozegrana została w rzeczywistości. Takie możliwości zapewnia chociażby zaprezentowany dwa lata temu system Ericssona – Piero Augmented Reality, który pozwala na tworzenie wykresów i analiz na żywo za pomocą tabletu ze specjalną aplikacją.
Na zupełnie inny poziom wykorzystanie rzeczywistości rozszerzonej w studiu sportowym wyniosła jednak telewizja TNT podczas omawiania meczów NBA. Pod koniec kwietnia tego roku po raz pierwszy zaprezentowano tam możliwość dosłownego wejścia na boisko przez prezentera. W trakcie omawiania jednej z akcji, Kenny Smith wszedł za ogromny ekran, po czym pojawił się na nim między zawodnikami. W ten sposób mógł w bardzo dokładny sposób wytłumaczyć zachowanie jednego z zespołów w defensywie. Efekt osiągnięto przy użyciu green screena i odpowiednio ustawionej kamery. Brzmi to nieprecyzyjnie, ale producenci programu nie chcieli zdradzić niczego więcej.
Jak na razie specjaliści nie podejmują się wskazania nowego kierunku, w którym pójść może rozwój techniczny transmisji sportowych. Telewizory 3D okazały się ślepym zaułkiem, więc w tym momencie najbardziej prawdopodobny jest scenariusz ciągłego rozwoju rzeczywistości wirtualnej i używanie jej do transmitowania meczów w 360°. Co się natomiast tyczy samego boiska piłkarskiego, to wyścig zbrojeń wciąż trwa – od coraz bardziej skomputeryzowanych reżimów treningowych, poprzez zaawansowane laboratoria i spersonalizowaną odnowę biologiczną, po szybsze piłki, lepsze buty i inteligentne koszulki. Technologia na samej murawie przejdzie wielki test już na Mistrzostwach Świata w Rosji. Jeśli zarówno goal-line, jak i VAR pozwolą pozbawić Mundial wszelkich kontrowersji sędziowskich, to zostaną z nami, wciąż ulepszane, na długie lata.
PIŁKARSKIE GADŻETY
Adidas miCoach Smart
Jest to na pozór zwykła piłka, jest jednak naszpikowana czujnikami analizującymi sposób, w jaki się ją kopie. Inteligentna futbolówka mierzy prędkość, siłę i podkręcenie strzału, a zebrane dane przesyła do specjalnej aplikacji. Pozwala to trenerom na podpowiadanie piłkarzom, w jaki sposób uderzać piłkę, by wykorzystać pełnię zawodniczych umiejętności, jak i właściwości jej samej.
Footbonaut
Jest to miniboisko otoczone siatkami wraz z otworami wylotowymi, którymi piłkarzowi (lub piłkarzom) podaje się piłkę. Jednocześnie podświetlana zostaje jedna z małych bramek, do których zawodnik musi skierować futbolówkę. W ten sposób zawodnicy klubów (jak choćby TSG Hoffenheim czy Borussia Dortmund) ćwiczą refleks i orientację na boisku. Footbonaut ma możliwość wypuszczania piłek w różnych odstępach czasu, a także posyłać je po koźle. Mówi się, że zwycięskie trafienie Mario Goetze z finału Mistrzostw Świata w 2014 roku niemiecka reprezentacja zawdzięcza właśnie treningom w owej „klatce”, z czasów gdy grał dla Borussii Dortmund.
Alter-G
Jest to bieżnia antygrawitacyjna, z której korzystają sportowcy powracający po ciężkich kontuzjach. Dzięki zastosowaniu technologii różnicy ciśnień i tym samym otrzymaniu grawitacji zbliżonej do tej panującej na Księżycu, przyrząd umożliwia szybsze wznowienie treningów. Osłabienie siły przyciągania ziemskiego zmniejsza przeciążenie stawów, które po okresie leczenia potrzebują czasu, by przyzwyczaić się do normalnych obciążeń treningowych.