InternetIgrzyska w Katowicach

    Igrzyska w Katowicach

    Zorganizowana w dniach 1215 marca impreza miała być najważniejszym turniejem e-sportowym w Polsce. Okazała się czymś znacznie więcej organizatorzy przygotowali święto współczesnych graczy, o jakim nasz kraj mógł dotąd jedynie marzyć.

    Igrzyska w Katowicach

    To, że przeprowadzenie finałów ligi Intel Extreme Masters w katowickim Spodku jest dobrym pomysłem, było jasne już po imponującym sukcesie ubiegłorocznej edycji. Impreza miała jednak swoje niedociągnięcia – na szczęście większość z nich została w tym roku zrekompensowana z nadmiarem.

    Wygodniej…

    Długo mówiło się o tym, że uczestnicy IEM-u będą pierwszymi, którzy skorzystają z dobrodziejstw Międzynarodowego Centrum Kongresowego zbudowanego w bezpośrednim sąsiedztwie Spodka. I choć budynki nie zostały jeszcze połączone zaplanowanym korytarzem, MCK istotnie okazało się błogosławieństwem. Pachnące nowością wnętrza pozwoliły wygodnie pomieścić część wystawową, która tym razem wyraźnie kojarzyła się z halami na gamescomie, najważniejszym w Europie festiwalu gier wideo.

    Na mierzącej osiem tysięcy mkw. powierzchni rozstawiło się ponad trzydziestu wystawców, z których najwięcej miejsca zajmował sam Intel. Firma nie tylko demonstrowała moc ośmiordzeniowego procesora i7–5960X, który umożliwiał płynną grę w Tomb Raidera na trzech monitorach 4K, ale i pokazywała ciekawostki w rodzaju komputera HP Sprout – urządzenie obsługuje się za pomocą skanera 3D zintegrowanego z rzutnikiem, który wyświetla dodatkowy obraz (np. klawiaturę pianina) na specjalnej macie.

    Oprócz Intela wszędzie widać też było logo BenQ, jednego z głównych sponsorów imprezy. Firma dostarczyła m.in. ok. 400 monitorów, dzięki czemu uczestnicy cieszyli się obrazem bardzo dobrej jakości. Dodatkowe atrakcje czekały na stoisku firmy – były tam organizowane spotkania z vlogerami i turnieje z nagrodami dla publiczności.

    …i głośniej

    W hali MCK znalazły się też dwie mniejsze sceny oficjalnych turniejów Electronic Sports League. Od czwartku do soboty odbywały się na nich kwalifikacje w StarCrafcie 2 i Counter-Strike: Global Offensive. Tłum oglądający mecz półfinałowy w CS:GO, w którym grali Polacy z drużyny Virtus.pro, wypełniał każdy kąt, z którego było widać choćby skrawek ekranu. Niestety, najlepsi w ubiegłorocznej edycji zawodnicy ulegli Szwedom z drużyny Fnatic. Ci w niedzielnym finale stanęli naprzeciw swych rodaków z Ninjas in Pyjamas – mecz ten, podobnie jak pozostałe finały, został rozegrany na głównej scenie w Spodku. Było to jedno z najbardziej emocjonujących wydarzeń całego IEM-u. W trzeciej, decydującej rundzie po wygraną pewnie zmierzało Fnatic, prowadząc 14:4 (gra się do 16 punktów), gdy NiP niemalże dokonali cudu, doprowadzając do stanu 15:13. I choć przegrali, po każdym zdobytym punkcie będąca wyraźnie po ich stronie polska widownia eksplodowała wiwatami. Nie dziwi, że tego dnia padł historyczny rekord oglądalności CS:GO – transmisję oglądało w sieci milion osób.

    Dwa i pół raza więcej użytkowników śledziło finał League of Legends. Ponieważ gra stanowiła najważniejszą „dyscyplinę” IEM-u, wszystkie mecze były rozgrywane na umieszczonej w Spodku pokaźnej scenie głównej. Dodatkowe ekrany boczne i profesjonalny komentarz sprawiały, że na widowni ani na chwilę nie opadały emocje, choć akurat sam finał nie był aż tak porywający. Tym razem przebieg starcia odpowiadał nadziejom widowni, która, choć z uznaniem oklaskiwała dobre zagrania chińskiego WE, z ochotą zdzierała gardła, dopingując amerykańskie Team SoloMid. Po wolniejszej, dość wyrównanej rundzie pierwszej, w której zwyciężyło TSM, nadeszła brutalnie rozpoczęta runda druga – trzech graczy zginęło, nim zdążył paść pierwszy minion. Przewaga TSM rosła, kończąc się drugą wygraną. Wynik przypieczętowała trzecia gra, sprawnie zakończona druzgoczącym 25:7 dla Amerykanów.

    Obraz

    Nieco mniejszym zainteresowaniem cieszył się turniej StarCrafta 2, w którym wzięło udział szesnastu Koreańczyków – w finałowym starciu dwóch armii Protossów zwyciężył Joo „Zest” Sung Wook. W MCK odbył się główny turniej Hearthstone, w którym zwycięstwo odniósł Szwed Jon „Orange” Westberg, i turniej kobiecych drużyn CS:GO. W tym ostatnim, podobnie jak w zawodach mężczyzn, wzięła udział polska reprezentacja. Niestety dziewczyny z Alsen Team również odpadły w półfinale, pokonane przez CM Storm z Niemiec.

    Dodatkowe atrakcje…

    Oprócz samej rywalizacji ważna dla wielu uczestników była możliwość spotkania na żywo postaci znanych z internetu. Na imprezie zjawiło się kilkudziesięciu polskich youtuberów, także tych najbardziej rozpoznawalnych. Wiele osób potrafiło godzinami oblegać swojego ulubionego twórcę. Szybka analiza widocznych grupek pozwalała wiele dowiedzieć się o polskiej scenie YouTube. Potwierdzając powszechną opinię, wielu było otoczonych głównie przez nastolatków, jednak wokół innych w kolejkach ustawiali się głównie pełnoletni fani.

    Na IEM-ie stawili się też m.in. popularny gracz LoL-a Carlos „ocelote” Rodríguez Santiago, znany z internetowego serialu „Pure Pwnage” Jarett Cale, a nawet… Janusz Korwin-Mikke, który starał się dowieść, że gra nie tylko w brydża. Trudno nie wspomnieć o rzeszy cosplayerów. Fantastyczne, wykonane z ogromną starannością stroje co i rusz przykuwały oko, a chętni do sfotografowania się z wybraną wersją rudowłosej Katariny z League of Legends czy Garrusem Vakarianem z serii Mass Effect musieli czekać w kolejkach.

    …lub ich brak

    Kolejki stanowiły zresztą podstawowy problem imprezy. Już przed IEM-em organizatorzy oceniali, że na miejscu pojawi się 100 tys. ludzi. W rezultacie na bezpłatne wejście do Spodka czekało się w tym roku i pięć godzin, a dodatkowy problem stanowiły odrębne kolejki do MCK. Ponieważ brakowało swobodnego przejścia między obiektami, kiedy w sobotę Virtus.pro mieli grać swój mecz półfinałowy, zainteresowani musieli opuszczać Spodek i stawać w kolejnym monstrualnym ogonku, choć mżawka i chłód raczej do tego nie zachęcały. Mniej musieli się martwić posiadacze ułatwiających wstęp i zajęcie dobrego miejsca biletów. Cóż, nigdy nie jest idealnie, a wydarzenie i tak może okazać się najlepszą w tym roku polską imprezą dla graczy. I choć ciągle brakuje oficjalnego potwierdzenia, powrót IEM-u do Katowic w przyszłym roku jest co najmniej prawdopodobny.

    Wybrane dla Ciebie