Ile kosztuje za darmo
Popularne i chętnie instalowane darmowe aplikacje w rzeczywistości nie są całkowicie darmowe zamiast pieniędzy trzeba za nie zapłacić w inny sposób, na przykład swoimi danymi, które trafiają później do rąk nieznanych ci firm.
Software jest obiektywnie drogi, więc nic dziwnego, że każdy lubi korzystać z darmowych aplikacji. Trzeba jednak spojrzeć na to z drugiej strony – każdą aplikację musi napisać ktoś dysponujący odpowiednimi umiejętnościami, poświęcają swój czas. Jeżeli nie jest entuzjastą utrzymywanym przez rodziców lub posiadającym inne źródło dochodów, to pisanie aplikacji jest najprawdopodobniej jego pracą, z której się utrzymuje. Nie można więc oczekiwać, że będzie pracował za darmo – w końcu mało kto chciałby to robić. Dlatego instalując darmową aplikację, należy się zastanowić – na czym zarabia jej twórca? Konsekwencją tego pytania coraz częściej powinna być kolejna myśl: czy aby nie jest to dla mnie niebezpieczne?
Dlaczego za darmo
Z jednej strony ludzie szybko przyzwyczaili się, że to, co cyfrowe i dostępne w internecie, jest darmowe. Z drugiej strony oszczędności i chęc kupowania jak najtaniej to cecha ludzkiej natury, dlatego o wiele łatwiej nakłonić kogoś do wypróbowania aplikacji, jeśli nie musi on za nią płacić. A jeżeli nie można wyciągnąć od użytkownika pieniędzy, to próbuje się zdobyć inne cenne zasoby. W dzisiejszych czasach są to uwaga i czas użytkownika oraz jego dane, zarówno osobowe, jak i te informujące o jego zwyczajach i preferencjach. Zdobyte od użytkowników informacje można wykorzystać do wygenerowania zysku lub sprzedać komuś, kto będzie umiał z nich skorzystać – nie zawsze legalnie.
Aplikacje mobilne
Sposób zarobkowania na bezpłatnych aplikacjach mobilnych polega na zbieraniu prywatnych danych i tworzeniu tzw. profilów użytkownika. Profile można odsprzedać firmom, które prowadzą działania marketingowe – do ciebie i osób o podobnym profilu zaczynają wówczas trafiać komunikaty reklamowe, a praca producenta bezpłatnej aplikacji w końcu przynosi mu zysk.
Wystarczy przyjrzeć się popularnym aplikacjom mobilnym, np. Facebookowi, Gmailowi, Instagramowi i Viberowi. Instagram może używać wbudowanych w telefonie mikrofonu i aparatu do rejestrowania dźwięku, zdjęć i filmów – i to bez twojej wiedzy, za to za twoją zgodą, bo wyraziłeś taką ją, gdy pobierałeś i instalowałeś aplikację. Gmail może przeglądać i modyfikować listę twoich kontaktów, Viber zna zawsze twoją dokładną lokalizację dzięki modułowi GPS, a Facebook może czytać wszystkie twoje wiadomości.
Gdy aplikacja żąda dostępu do danych, to niezależnie od tego, czy będą to informacje o lokalizacji, szczegóły dotyczące odwiedzanych stron czy inne dane związane z nawykami internetowymi, wówczas nie można mówić, że jest ona darmowa. –Płacimy za aplikacje swoją prywatnością lub poprzez oglądanie reklam. Aplikacje są bezpłatne tylko z pozoru – tłumaczy Piotr Kupczyk z Kaspersky Lab Polska.
Firma badawcza Pew Research Center przeprowadziła analizę dotyczącą uprawnień, o które proszą aplikacje. Pod lupę wzięła system Google Android i ponad milion aplikacji, które były dostępne w sklepie Google Play pomiędzy czerwcem a wrześniem 2014. Wnioski? Wyselekcjonowano aż 235 różnych typów uprawnień, o które proszą aplikacje.
Większość dotyczyła korzystania z modułów sprzętowych, jednak w 70 przypadkach zdobyte uprawnienia pozwalały uzyskać dostęp do „prywatnych informacji”. Do uprawnień tego rodzaju zaliczyć można np. modyfikacje wprowadzane w systemie, możliwość czytania treści widocznych w serwisach społecznościowych, sprawdzanie połączeń Wi-Fi, rejestrowanie zdjęć i filmów, wgląd w kontakty czy odczytywanie danych o dokładnej lokalizacji. Pew Research podało też, które aplikacje wymagają najwięcej i najmniej uprawnień – były to odpowiednio Facebook (42 typy uprawnień) i Adobe Acrobat (4 typy). Średnio aplikacje mobilne wymagają pięciu rodzajów uprawnień. –Pobierając aplikacje mobilne, warto sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby wszystkie te informacje zostały przesłane przez internet do twórcy aplikacji wraz z naszym numerem telefonu i mailem – przestrzega Tomasz Wysocki, dyrektor ds. technologii w firmie Social WiFi, pomagającej właścicielom obiektów publicznych zarabiać na udostępnianiu Wi-Fi.
Dużo zależy od użytkownika
Czasami uprawnienia, których wymaga aplikacja mobilna, na pierwszy rzut oka zdają się naruszać prywatność użytkownika, ale w praktyce tak nie jest. Przykładowo aplikacja Spotify wymaga dostępu do albumu ze zdjęciami – chodzi o to, aby użytkownik mógł wybrać zdjęcie profilowe. Bywa i inaczej. –Jeżeli np. notatnik chce mieć dostęp do naszych kontaktów, wysyłania SMS-ów i śledzenia naszej lokalizacji, powinno to wzbudzić czujność – zwraca uwagę przedstawiciel Kaspersky Lab Polska.
I jeszcze druga sprawa – niektórzy użytkownicy nie przechowują w telefonie zbyt poufnych danych, przez co mogą godzić się na większe wymagania aplikacji i przyznawać szersze uprawnienia niż inni. Jeżeli przechowujesz w telefonie kilka zdjęć znajomych i obrazki z internetu, być może nie będzie ci przeszkadzać, gdy dana aplikacja zyska do nich dostęp. –Ale gdy zrobiliśmy zdjęcie, na którym jest rachunek telefoniczny czy numer karty kredytowej, wtedy dajemy twórcy aplikacji dostęp do poufnych informacji – mówi Wysocki. Dodaje, że poza listą wymaganych uprawnień warto sprawdzić średnią ocenę aplikacji i liczbę pobrań.
Komputery bezpieczniejsze
Twórcy bezpłatnych programów pecetowych nie mają aż tak dużego pola manewru. Poniekąd wynika to z tego, że takie programy łatwiej kontrolować, a także z powodu dużej popularności antywirusów.
Jednym z podstawowych zabiegów jest pozyskiwanie danych użytkownika (zwłaszcza adresów e-mail), a następnie wysyłanie mu ofert reklamowych. Twórcy wielu stron stosują techniki szpiegujące użytkownika – sprawdzane jest zwłaszcza to, które strony przeglądasz. Wtedy, jeśli pasujesz do „profilu”, reklamy zaczynają być wyświetlane w ramach tzw. remarketingu. Wyobraź sobie, że odwiedzasz sklep z elektroniką, bo rozważasz zakup słuchawek bezprzewodowych. Przeglądasz ofertę sklepu, ale ostatecznie nie kupujesz żadnego modelu. Kiedy jednak trafiasz później na strony o określonej tematyce (np. blogi o tematyce audio, serwisy informacyjne z branży technologicznej, Facebooka), z boku wyświetlane są reklamy słuchawek bezprzewodowych.
Niektóre programy antywirusowe mają dodatkowe wtyczki do przeglądarek internetowych, które blokują tego rodzaju szpiegowanie. Jeśli nie życzysz sobie szpiegowania, a twój antywirus nie ma takich zabezpieczeń, zawsze możesz skorzystać ze specjalnej przeglądarki internetowej, która powstała z myślą o prywatności użytkowników. My polecamy Epic Privacy Browser, która opiera się na tym samym silniku co Google Chrome i jest dostępna w wersjach dla Windows i Mac OS X.
Czytaj uprawnienia aplikacji
Listę uprawnień, których aplikacje wymagają przy instalacji, znajdziesz w sklepie Google Play czy Apple App Store w „Polityce prywatności”. Zanim pobierzesz daną aplikację, zapoznaj się z tym wykazem – jest dostępny przy każdej aplikacji, bo wymaga tego sklep. Zestawienie i szczegółowe opisy uprawnień potrzebnych 18 popularnym aplikacjom na Androida znajdziesz na stronie firmy Pew Research: www.pewinternet.org/interactives/apps-permissions
Podział programów ze względu na model biznesowy
Freeware – programy rozdawane za darmo. Nie należy tego mylić z GPL, czyli tzw. otwartym oprogramowaniem, bo ten typ licencji reguluje inne kwestie, związane m.in. z możliwością modyfikacji kodu i jego publikowaniem.
Adware – w przypadku tej odmiany freeware’u aplikacja jest darmowa, ale ma wbudowane pola, na których wyświetlane są reklamy. Zarobek producenta aplikacji zależy od liczby wyświetleń reklam. Koszt, który ponosi użytkownik, to ewentualny dyskomfort psychiczny oraz cena dodatkowej transmisji danych. Niektóre aplikacje po odłączeniu od internetu dalej działają poprawnie, po prostu nie wyświetlając reklam.
Trial – wersja próbna. Program działa bez żadnych ograniczeń przez pewien czas. Po upływie tego okresu przestaje działać do momentu wykupienia licencji. Jest to jedna z najbardziej uczciwych zasad licencjonowania – użytkownik może sprawdzić, jak działa program. Jeżeli ma do wykonania jedno proste zadanie, zdąży je wykonać w okresie testów i w ogóle nie musi płacić za software.
Try’n’buy – odpowiednik modelu free-to-play w grach. Jest to darmowa aplikacja, która oferuje podstawową funkcjonalność. Bardziej zaawansowane, ciekawsze funkcje są wyłączone. Aby je uruchomić, należy zapłacić.
Pełna wersja – płatna aplikacja działająca beż żadnych ograniczeń. Zdecydowaną większość aplikacji należy zarejestrować przez internet. Niekiedy liczba rejestracji jest ograniczona, co sprawia problemy osobom często reinstalującym system.
Abonament – ten typ licencjonowania jest wykorzystywany coraz częściej. Użytkownik kupuje prawo do użytkowania aplikacji w wybranym okresie. Zazwyczaj w ten sposób sprzedawane są programy wymagające częstego aktualizowania baz danych, np. antywirusy. Do kupna abonamentu zachęca też np. aktualizowanie do zawsze najnowszej wersji.