Korea Północna i złamany okręt wojenny – nowe informacje. Gniew Kima dosięgnął pracowników stoczni
Blamażem zakończyła się próba wodowania nowego niszczyciela w Korei Północnej. Co gorsza, wszystko odbyło się na oczach dyktatora. Wiemy, co stało się ze statkiem i jakie kroki podjęła dyktatura.
Nieudana próba wodowania nowoczesnego niszczyciela w Korei Północnej skończyła się fiaskiem i politycznym trzęsieniem ziemi. Reżim aresztował cztery osoby, które obwinia za katastrofę, a Kim Dzong Un zapowiedział surowe konsekwencje. Zdjęcia satelitarne pokazują okręt leżący na boku, częściowo zalany i przykryty plandekami.
Wodowanie zakończone katastrofą
Do incydentu doszło w zeszłym tygodniu w stoczni w Chongjin, gdzie północnokoreańskie władze przeprowadzały próbę wodowania nowego niszczyciela o wyporności 5000 ton. Mechanizm miał zadziałać nieprawidłowo, przez co rufa jednostki zsunęła się z pochylni przedwcześnie, uderzając o wodę i uszkadzając kadłub. Dziobowa część okrętu została unieruchomiona na platformie.
Rzecznik państwowej agencji KCNA poinformował, że w wyniku wypadku do wnętrza okrętu dostała się morska woda, choć na szczęście nie odnotowano rozszczelnienia poszycia. Kadłub po stronie prawej jest jednak poważnie zarysowany, co komplikuje dalsze prace remontowe. Nieoficjalne doniesienia mówią jednak wręcz o przełamaniu okrętu.
W związku z incydentem aresztowano cztery osoby: Ri Hyong Sona, wicedyrektora departamentu przemysłu zbrojeniowego, a także trzech przedstawicieli stoczni – głównego inżyniera Kang Jong Chola, kierownika działu konstrukcji kadłubów Han Kyong Haka oraz zastępcę ds. administracyjnych Kim Yong Haka. Przywódca Korei Północnej polecił naprawę okrętu jeszcze przed czerwcowym plenarnym posiedzeniem Partii Pracy Korei, określając to jako sprawę "honoru narodowego".
Naprawa potrwa miesiące
Chociaż władze zapewniają, że prace remontowe postępują, zdjęcia satelitarne wykonane przez Maxar Technologies pokazują co innego – niszczyciel nadal leży na boku, a większość jego powierzchni zasłaniają niebieskie plandeki. Na miejscu widoczne są jednostki pomocnicze. Zdaniem byłego kapitana US Navy, Carla Schustera, który skomentował sprawę dla CNN, pełna naprawa może potrwać znacznie dłużej niż deklarowane przez Pjongjang 10 dni.
Jeśli uszkodzenia kadłuba obejmują także lewą burtę, schowaną pod plandeką, mówimy o czterech do sześciu miesiącach prac. Jeśli Kim Dzong Un powie: 'chcę, żeby ten okręt był gotowy w sześć miesięcy', to będą skracać procedury. A zwykle kończy się to statkiem, który nie nadaje się do użytku operacyjnego, ale spełnia funkcje propagandowe.
Ekspert podkreślił też, że do momentu naprawienia dziur i przywrócenia pionowej pozycji jednostki nie da się wypłukać wnętrza z wody morskiej, której sól może spowodować korozję i uszkodzenia ukryte w zakamarkach konstrukcji. Północnokoreańskie media państwowe zapewniają jednak, że trwają intensywne działania mające przywrócić równowagę okrętu, ale w przeciwieństwie do wcześniejszych zapowiedzi wodza nie podają już żadnych konkretnych terminów.
Dla wyczulonego na kwestie wizerunkowe północnokoreańskiego reżimu jest to wielki problem. Rzadko kiedy w takich sytuacjach kraj przyznaje się do błędów, w tym przypadku jednak skala incydentu i obecność samego przywódcy na miejscu sprawiły, że sprawa nie mogła zostać zamieciona pod dywan.
Grzegorz Karaś, dziennikarz pcformat.pl