Mętne tłumaczenia rządu w sprawie upadku szczątków rakiety Falcon 9 Elona Muska
Szczątki rakiety Falcon 9 firmy Elona Muska, która rozpadła się nad Polską wczoraj w nocy, znajdowane są na znacznie większym obszarze niż pierwotnie przypuszczano. W tle zaś pobrzmiewa niekompetencja rządu.
Człon rakiety Falcon 9, która wystartowała na początku lutego, pierwotnie miał zakończyć swą podróż w Oceanie Spokojnym. Niestety, doszło do niekontrolowanej deorbitacji, wskutek czego obiekt rozpadł się nad Polską, a jego szczątki, jak się okazało, spadły w wielu miejscach. Do służb docierają kolejne zgłoszenia w tej sprawie, a strona rządowa… cóż, chowa głowę w piasek, zrzucając winę na Agencję POLSA.
Szczątki rakiety Falcon 9 spadły na terytorium Polski
O sprawie pisaliśmy wczoraj, kiedy pierwszy element wspomnianej rakiety wylądował na terenie jednej z firm pod Poznaniem. Według komunikatu Polskiej Agencji Kosmicznej sprawa dotyczy członu rakiety nośnej FALCON 9 R/B o masie około 4 ton, który pochodził z misji Space X Starlink Group 11-4 z dnia 1 lutego bieżącego roku. POLSA przekazała informacje, że trajektoria lotu obiektu była znana agencji i służbom odpowiedzialnym za monitorowanie sytuacji w Europie. Agencja poinformowała również stronę rządową o zagrożeniu w ramach przygotowywanych cyklicznie raportów dostarczanych m.in. do Ministerstwa Rozwoju i Technologii, Ministerstwa Obrony Narodowej, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwa Infrastruktury, Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Dlaczego więc zdarzenie okazało się dla Polaków niespodzianką?
Cóż, według informacji udzielonych telewizji TVN24 przez wicepremiera Władysława Kosiniak-Kamysza najwyraźniej rzeczone raporty trafiały… na nieistniejący już adres mailowy. Kluczowa informacja nie dotarła w związku z tym do rządu, a przynajmniej do podległego Władysławowi Kosiniak-Kamyszowi Ministerstwa Obrony Narodowej. Tyle że tłumaczenie to stoi w sprzeczności z oświadczeniem Agencji POLSA, która mówi o wielu adresatach raportów, a co jeszcze ciekawsze – również z przytaczanym poniżej oświadczeniem, które pojawiło się na stronie Ministerstwa Rozwoju i Technologii.
W związku z nieprawidłowościami, które wystąpiły w procesie informowania przez Polską Agencję Kosmiczną (POLSA) o niekontrolowanym wejściu w atmosferę członu rakiety FALCON 9, do którego doszło nad ranem 19.02.2025 r., minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk wezwał w trybie pilnym Prezesa POLSA do złożenia wyjaśnień. Minister Krzysztof Paszyk zobowiązał Prezesa POLSA do natychmiastowej weryfikacji i zmiany stosowanych dotychczas przez Agencję procedur powiadamiania, m.in. w zakresie sposobu ich dystrybucji oraz oceny możliwości wystąpienia incydentów, a także ich późniejszej aktualizacji. Raporty sytuacyjne przekazane przez POLSA, w związku z niekontrolowanym wejściem w atmosferę członu rakiety FALCON 9, w żaden sposób nie odbiegały od wcześniej przesyłanych i nie sygnalizowały poziomu ryzyka możliwości wystąpienia incydentu. Przekazywane przez POLSA opinii publicznej informacje nie odzwierciedlały oceny sytuacji wynikającej z przesłanych przez Agencję raportów i mogły wprowadzić opinię publiczną w błąd.
Innymi słowy, ze wszystkich trzech oświadczeń wynika dość smutny obraz przepływu informacji i kompetencji osób odpowiedzialnych za sytuację. Strona rządowa bowiem niby nie widziała, ale jednocześnie wiedziała – tyle że sposób komunikacji Agencji POLSA był dla niej na tyle nieprzejrzysty, że ktoś najwyraźniej nie zwrócił uwagi na dane w jednak mimo wszystko dostarczonym raporcie i informacja o zagrożeniu ze strony rakiety Elona Muska została przez to pominięta. Mówiąc zaś bardzo dosadnie: rząd najwyraźniej potrzebuje, żeby ktoś istotne rzeczy zaznaczał żółtym flamastrem, ale głupio mu się do tego przyznać i... teraz szuka kozłów ofiarnych.
Według najnowszych, wciąż nieoficjalnych doniesień dziennikarzy RMF FM, głową za zamieszanie zapłaci jednak nie minister, a najprawdopodobniej dyrektor Polskiej Agencji Kosmicznej. I to nawet pomimo faktu, że choć Falcon 9 rozpadł się nad Polską, to władze, mając informacje na ten temat, w istocie ich nie przetworzyły i w żaden sposób nie zareagowały z wyprzedzeniem. Pewnym pocieszeniem w tym wszystkim jest to, że ostatecznie na szczęście nikomu nic się nie stało: szczątki rakiety spadły w co najmniej kilku miejscach, głównie w okolicach Poznania. Do tej pory znaleziono m.in. trzy zbiorniki COPV – takie same, o jakich była mowa w pierwszych doniesieniach.