Najdroższa rakieta NASA stanie się zbędna? Statek Orion niezależną usługą kosmiczną
Lockheed Martin zaczyna zmieniać zdanie w kwestii swego statku. Firma rozważa, by Orion startował niekoniecznie z wykorzystaniem rakiety SLS i by wiele elementów statku było wielokrotnie używanych. Wszystko w odpowiedzi na naciski na redukcję kosztów i rosnącą konkurencję w sektorze kosmicznym.
Od długiego już czasu Orion i rakieta SLS stanowią nierozdzielny tandem misji Artemis. Według wszystkich dotychczasowych planów zadaniem drugiej z wymienionych jest wyniesienie statku w przestrzeń kosmiczną, by ten wyruszył w drogę na Księżyc. Jednak dziś, jak podaje ArsTechnica, Lockheed Martin zaczyna pracować nad scenariuszami, w których Orion mógłby być wykorzystywany bardziej elastycznie.
Komercjalizacja Oriona możliwą drogą
Lockheed proponuje, by oferować loty Oriona jako usługę: agencja NASA kupowałaby samą misję, tym samym więc odpadałaby konieczność budowy i zarządzania każdym statkiem. Tym samym w grę wchodzą tu dwie zmienne: wykorzystanie alternatywnych środków transportu, czyli innych rakiet, oraz intensyfikacja ponownego użycia komponentów statku Orion.
Lockheed i NASA ustaliły nawet wstępny plan stopniowej reużywalności: dla misji Artemis II przewidziano ponowne użycie 11 modułów awioniki z Orion Artemis I, a w Artemis V – większą liczbę komponentów, takich jak systemy podtrzymywania życia.
Warto jednak zaznaczyć, że chociaż pomysły te już się pojawiły, to w praktyce do tej pory nie przeprowadzono jeszcze szczegółowych analiz kompatybilności Oriona z innymi rakietami co do drgań, obciążeń cieplnych czy warunków akustycznych. Na ten moment więc proponowane rozwiązania są w dalszym stopniu bardziej rozważaniami teoretycznymi niż czymś faktycznym, a rakieta SLS pozostaje obecnie jedyną konstrukcją zdolną wynieść wspomniany statek razem z załogą poza orbitę bliską Ziemi. Pierwsza misja tego typu już niedługo.
SLS też ma problemy
Co więcej, także plany komercjalizacji samej rakiety SLS napotykają na swej drodze liczne przeszkody. Tworzące spółkę Deep Space Transport LLC konsorcjum Boeing-Northrop Grumman, które miało przejąć produkcję i sprzedaż misji SLS, boryka się z wątpliwościami co do opłacalności przedsięwzięcia. Audyt NASA wykazał, że koszt wyprodukowania jednej rakiety SLS (wersja Block 1B) może wynieść około 2,5 mld dolarów, co czyni tę rakietę – patrząc przez pryzmat jednostkowy danej rakiety, a nie całego programu – najdroższą w historii. Całościowo NASA wydała więcej jedynie na program Apollo, tyle że tam rakiet było więcej i powstawały niemal seryjnie. Tutaj zaś postawiony przed producentem cel redukcji kosztów o 50% uznano we wspomnianym audycie nie tyle za ambitny, co wręcz nierealistyczny.
Lockheed jednak idzie naprzód. Na mocy kontraktu produkcyjnego firma będzie dostarczać statki Orion aż do misji Artemis VIII, a w procesie produkcji kontynuuje prace nad obniżeniem kosztów i wdrażaniem elementów wielokrotnego użytku. Warto jednak zauważyć, że pełna ponowna używalność tak czy inaczej nie będzie możliwa: moduł serwisowy ulega bowiem zniszczeniu w atmosferze, częściowo zużywa się również osłona termiczna. Lockheed deklaruje jednak, że między misjami Artemis II i V chce zmniejszyć koszt produkcji o połowę, natomiast w kolejnych planuje dalsze cięcia rzędu 30%. Czy to wystarczy, by ludzie wrócili na Księżyc? Cóż, przekonamy się w nadchodzących latach. Tym bardziej, że do podobnego przedsięwzięcia szykują się również Chińczycy, czym niektórzy wyraźnie się niepokoją.
Grzegorz Karaś, redaktor pcformat.pl