InternetOkna na internetowy świat

    Okna na internetowy świat

    Dzisiaj wśród przeglądarek rządzi Chrome. Do podobnych wniosków doszedł Microsoft. Gigant zdecydował się więc przy okazji wiosennej aktualizacji podmienić bebechy swojego Edgea na te znane z najpopularniejszego Chromea. To dobra okazja, by sprawdzić, jak prezentuje się nowy Edge na tle innych przeglądarek.

    Okna na internetowy świat

    Nie ulega wątpliwości, że to Google rozdaje przeglądarkowe karty. Według danych statista.com z desktopowego wydania aplikacji korzysta 70,88 proc. użytkowników, a drugi w rankingu Firefox nie przekracza nawet 9,5 proc. Google ma konkurenta jedynie wśród przeglądarek mobilnych, gdzie niespełna 21 proc. udziałów przypadło Safari – tyle że liczba urządzeń przenośnych stale rośnie, a sprzedaż iPhone’ów z roku na rok słabnie.

    Dominacja Chrome’a jest już tak wyraźna, że Google – poniekąd słusznie – przyciąga uwagę m.in. Komisji Europejskiej, która zwalcza praktyki monopolistyczne. W zeszłym roku firmę ukarano za narzucanie przeglądarki producentom urządzeń z Androidem, a ostatnio także za utrudnianie konkurentom takim jak Yahoo czy Microsoft sprzedaży reklam na stronach wyszukiwanych przez Google. Wszystko z powodu platformy AdSense for Google, zamieszczającej tam własne reklamy. Pomimo miliardowych kar nie zanosi się jednak na to, by pozycja giganta była w najbliższym czasie zagrożona.

    (Dawniej) wielka czwórka

    Trudno już zatem, jak dawniej, mówić o „wielkiej czwórce” przeglądarek. Przykładowo Edge znajduje się w tym gronie już tylko umownie – ze względu na producenta. W ubiegłym roku, w przypadku komputerów stacjonarnych, zaledwie 4,41 proc. wyświetleń stron internetowych pochodziło z przeglądarki Microsoftu. Jeszcze gorzej radzi sobie Opera, której udział nie przekracza 4 proc.

    Wydany w 2015 roku Edge miał włączyć się do walki po tym, jak konkurencja zaczęła odjeżdżać cieszącemu się wyjątkowo złą sławą Internet Explorerowi. Po niespełna 4 latach od premiery okazało się jednak, że i tym razem przeglądarce nie udało się wypracować lepszej pozycji. Mało tego – zmiana nazwy programu nie tylko nie pomogła, ale okazała się dla Microsoftu kolejnym upokorzeniem. Obecnie bowiem Edge przegrywa pod względem popularności także z... Internet Explorerem (5,74 proc.). Przeglądarka ta, choć nie jest rozwijana od 2013 roku, wciąż trzyma się stosunkowo dobrze. Przyczyna jest jednak dość banalna: chodzi o dystrybucję ze starszymi wersjami systemu Windows i związaną z tym obecność na starszych, niemodernizowanych komputerach, których użytkownicy zadowalają się standardowym pakietem oprogramowania i nie wybiegają poza własne, utarte już doświadczenia. To katastrofa, tym większa, że jeszcze w momencie wydania tzw. wersji finalnej gigant z Redmond kontrolował około 20 proc. rynku.

    Konkludując, z dzisiejszej perspektywy decyzję Microsoftu o porzuceniu Internet Explorera ocenić możemy jako błąd. Ruch ten, odwrotnie do oczekiwań giganta z Redmont, przyczynił się do osłabienia pozycji firmy wśród przeglądarek. Użytkowników nie przekonał ani uproszczony interfejs, ani większy nacisk na bezpieczeństwo. Edge wyraźnie lepiej od Chrome’a zarządzał pamięcią operacyjną i miał większą wydajność energetyczną (choć wykazaną głównie w testach producenta, i to na laptopach z serii Surface). Pozwalał też robić odręczne notatki na stronach internetowych. Zalety te nie wystarczyły jednak, by przyciągnąć większe grono odbiorców. Konieczność wykonania kolejnego ruchu ze strony Microsoftu wydawała się więc oczywista.

    Ucz się od silniejszych

    W kolejnej próbie wzmocnienia swojej pozycji na rynku Microsoft zdecydował się zatem skorzystać ze sprawdzonego, popularniejszego sposobu. Przy opracowaniu nowego Edge’a wykorzystano Chromium. Projekt ten jest czasami błędnie nazywany silnikiem. Tymczasem – co jest różnicą nader istotną – mamy tu do czynienia nie tyle z bazą, co kompletnym projektem przeglądarki internetowej, której kod źródłowy producenci wykorzystują we własnych aplikacjach poprzez jego edycję, dodanie nowych funkcji czy choćby zmianę szaty graficznej i interfejsu. Za pośrednictwem Chromium możemy przeglądać strony internetowe tak, jak w przypadku każdej innej przeglądarki. Patrząc z perspektywy typowego użytkownika, podstawowe różnice względem najbliżej z nim spokrewnionego Chrome’a to niebieskie logo, brak zintegrowanego Flash Playera i systemu aktualizacji Google Update.

    Najpopularniejsze przeglądarki bazujące na Chromium to oczywiście wspomniany Chrome, ale i inne, np.: Opera, Vivaldi, SlimJet, a teraz także Edge. Dla Microsoftu główną zaletą takiej zmiany jest przede proste zaimplementowanie wtyczek, których do tej pory Edge nie oferował. Konsekwencje tego wydarzenia są jednak bardziej znaczące niż tylko powstanie nowego klona Chrome’a.

    Przede wszystkim projekt, do którego przystąpił Microsoft, jest otwarty, a więc wszelkie innowacje wprowadzone przez jedną firmę po weryfikacji moderatorów trafiają również do innych. Posiadanie w swoich szeregach twórców stanowiącego najpopularniejszy system operacyjny Windowsa 10 może zatem przyczynić się także do poprawy działania innych przeglądarek, w tym Chrome’a – bo, jak pokazują testy, również lider nie jest bez wad.

    Skutki decyzji Microsoftu było zresztą widać jeszcze przed premierą nowego Edge’a, gdy firma zaproponowała np. przeniesienie algorytmu przewijania stron poza główny wątek, w którym wczytywana jest strona. Dzięki temu obie te czynności nie „walczą” ze sobą o pamięć i ruch jest płynniejszy. Pomysł spodobał się Google’owi i w połowie marca trafił do Chromium. Gigant z Redmond zaproponował też zastosowanie podobnej metody wyświetlania napisów w filmach, co w systemowym odtwarzaczu, oraz poprawę współpracy z Outlookiem. A to dopiero początek.

    Współpraca i rywalizacja

    To zatem ciekawa inicjatywa, która z pewnością przyniesie korzyść również użytkownikom innych przeglądarek. Poza rywalizacją między producentami pojawiła się współpraca, ale trzeba pamiętać też, że celem Microsoftu wciąż pozostaje wzmocnienie pozycji Edge’a. Jak pokazują testy na kolejnych stronach, nawet dzielenie się pomysłami nie sprawia, że przeglądarki – niezależnie od tego, czy oparte na Chromium, czy nie – są identyczne. Wybór ma więc znaczenie. Jak nowy Edge wypada na tle konkurentów? I przede wszystkim – czy Microsoft może wreszcie pokonać samego siebie? Odpowiedzi na te pytania powinny przynieść kolejne strony naszego testu.

    Procedura testowa

    Analizę wydajności przeprowadziliśmy na bazie benchmarków: MotionMark 1.1, Jetstream 1.1, ARES-6 1.0.1, Basemark Web 3.0 oraz Speedometer 2.0, dobranych do testu po uprzednim sprawdzeniu powtarzalności wyników. Jetstream ma też wersję 2.0, ale zrezygnowaliśmy z niej ze względu na to, że spora grupa przeglądarek (zwłaszcza niebazujących na Chromium) nie potrafiła przebrnąć testu. Celem uzyskania dokładniejszych wyników przed pomiarami czyściliśmy dane aplikacji i powtórnie uruchamialiśmy komputer.

    Na uzyskane rezultaty wpływ ma konfiguracja komputera, dlatego nie należy odnosić danych z tabeli do wyników spoza tego testu, zarejestrowanych na innych konfiguracjach. W przypadku benchmarków takich jak MotionMark 1.1, Jetstream 1.1, Basemark Web 3.0 oraz Speedometer 2.0 większa liczba punktów oznacza lepszą ocenę, ARES-6 1.0.1 mierzy z kolei czas wczytywania bardzo wymagających skryptów przez przeglądarkę – im krótszy, tym lepiej.

    Po wykonaniu pomiarów w benchmarkach sprawdziliśmy też zapotrzebowanie przeglądarki na moc obliczeniową – RAM oraz stopień użycia CPU. Do testów odpalono za pomocą skryptu jednocześnie po 5, 20 oraz 100 kart (za każdym razem tych samych) w porównywanych przeglądarkach. Pomiar zarejestrowano po upewnieniu się, że strony załadowały się, i ustabilizowaniu działania.

    Podsumowanie testu przeglądarek

    Do interesujących wniosków prowadzi nas podsumowanie wyników testów wydajności oraz obciążenia podzespołów. Przeglądarki Chrome i Vivaldi osiągały najlepsze wyniki w testach symulujących generowanie grafiki oraz wczytywanie skryptów. Tyle że najbardziej obciążały też pamięć RAM i procesor. Najmniej wymagająca dla podzespołów okazała się z kolei aplikacja, która wyraźnie odstawała w benchmarkach i miała niewiele dodatków – Pale Moon.

    Żadnego testu nie wygrała ani Opera, ani Brave, choć sumarycznie we wszystkich kategoriach testowych przeglądarki te zaprezentowały wyrównaną formę na tle reszty stawki. Na podstawie uzyskanych rezultatów można więc nazwać je najbardziej uniwersalnymi spośród sprawdzanych aplikacji. Zwłaszcza wyróżnić trzeba tu najnowszą edycję Opery, która dość niespodziewanie wskoczyła na drugi stopień podium w naszym teście. Tę pozycję zapewniły jej przede wszystkim najmniejsze różnice pomiędzy wynikami w poszczególnych kategoriach.

    Podczas testów planowaliśmy dołączyć do listy przeglądarek również Safari, którego najnowsza wersja dla Windows ukazała się rok temu (wrzesień 2018). Okazało się jednak, że edycja oznaczona numerem 5.1.7 miała problemy z testami benchmarkowymi. W niektórych zwracała błędy, a resztę wykonywała zauważalnie dłużej niż reszta stawki. Uwzględnienie tej przeglądarki w klasyfikacji mogłoby stworzyć wrażenie, że to kiepski program, co generalnie nie jest prawdą. Na PC lepiej jednak sięgnąć po inne oprogramowanie.

    Nowy (i lepszy!) Edge

    Równie ważną kwestią jest jakość nowego Edge’a, bazującego na projekcie Chromium. Microsoft porzucił własny silnik na rzecz innego, ale czy zyskała na tym przeglądarka? Bez wątpienia, o czym świadczyć może pierwsze miejsce w klasyfikacji końcowej.

    By zbadać wpływ tej zmiany, do testu dorzuciliśmy także wyniki uzyskane przez ostatnią wersję Edge’a sprzed rewolucji. Widać wyraźnie, że nowa odsłona programu wyraźnie poprawiła wydajność oraz zmniejszyła zużycie zasobów. Ponadto pozwoliła znacząco usprawnić funkcje aplikacji ze względu na zgodność z wtyczkami dla Chrome’a – największą wadą Edge’a był od dawna właśnie brak dodatków.

    Widać wyraźnie, że giganta z Redmond czeka jeszcze trochę pracy, by dogonić pod względem możliwości wiodącego w benchmarkach Chrome’a – choć i tak udało się mocno zmniejszyć dystans, jeszcze do niedawna dzielący obydwu producentów.

    Warto pamiętać też, że to dopiero wersja testowa. Pomimo tego już teraz nowy Edge dużo mniej od przeglądarki Google’a obciąża podzespoły. Nasze początkowe obawy związane z tym, że nowa wersja będzie (podobnie jak Chrome) dużo bardziej obciążać komputer, okazały się więc nieuzasadnione. Paradoksalnie to właśnie świetne wyniki w tej kategorii, współpraca z usługami od Microsoftu oraz wprowadzenie masy dodatków pozwoliły Edge’owi odnieść zwycięstwo w teście.

    Nierówna czwórka

    Wyniki pokazują też, że trudno mówić dalej o wielkiej czwórce przeglądarek – nie tylko pod kątem udziałów na rynku, lecz także jakości. Chrome uplasował się tuż za podium, ale różnice nie są duże. Na ten moment mocno od konkurentów zdaje się za to odstawać Firefox, który okazał się nie dość, że bardzo zasobożerny, to jeszcze uzyskał słabe wyniki w benchmarkach.

    Warto wspomnieć też o przeglądarce Dragon, która nie wygląda szczególnie dobrze w testach, ale powinna zainteresować użytkowników wyczulonych na punkcie bezpieczeństwa danych. To po prostu przerobiona wersja Firefoksa pozbawiona wielu ważnych funkcji, ale uzupełniona za to nowymi mechanizmami poprawiającymi bezpieczeństwo. Stojąca za nią firma Commodo opracowała też nieujętą w testach, działającą podobnie wersję Ice z interfejsem odpowiadającym przeglądarce Chrome.

    Rezultaty uzyskane przez Brave oraz Vivaldi pokazują, że nie tylko przeglądarki wielkich koncernów mają rację bytu. Cieszy też to, że mniejsze aplikacje potrafią pokonywać w testach pozornie lepsze oprogramowanie i są niemal równie dobre pod względem możliwości.

    Reasumując, można powiedzieć, że wybór jest naprawdę duży, a na to, która przeglądarka będzie najlepsza, wpływ mogą mieć też indywidualne preferencje. Poniżej prezentujemy szczegółowe opisy przetestowanych aplikacji.

    Miejsce 4 - Chrome

    Przeglądarka Google’a nie pozostaje bez wad – to prawdziwy pożeracz RAM-u i mocy obliczeniowej procesora. Z drugiej strony aplikacja nadrabia te niedostatki w testach benchmarkowych oraz ma po prostu najwięcej funkcji. Przy okazji jest też składową ekosystemu zbudowanego przez Google’a – współpracuje z wersją mobilną i dyskiem sieciowym, umożliwia synchronizację kont w różnych serwisach. Firma dostrzegła, że przeciętny odbiorca ceni sobie przede wszystkim wygodę, i w tej kategorii ich aplikacja nie ma sobie równych. Konkurencja jednak – przynajmniej pod względem jakości – mocno depcze Chrome’owi po piętach.

    Miejsce 3 - Brave

    To stosunkowo świeży gracz na rynku, a jego twórcy chwalą się przede wszystkim wbudowaną funkcją blokowania reklam – w ustawieniach znajdziemy filtry dla domen z różnych krajów. Funkcja jest skuteczna, ale w testowanej wersji, w przypadku polskich domen, nieco wydłużała czas ładowania. Ciekawa jest też funkcja pozwalająca na kopanie kryptowalut poprzez... niekorzystanie z wspomnianych filtrów reklam. Wbrew pozorom Brave kusi nie tylko sposobnością zarobku, ale przede wszystkim sporymi możliwościami oraz relatywnie niewielkim obciążeniem podzespołów. Nie ma tak szerokiego wachlarza usług jak Google, choć występuje w edycji zarówno na iOS-a, jak i Androida (z opcją synchronizacji). Ciekawa alternatywa.

    Miejsce 2 - Opera

    To dość nieoczekiwany zdobywca drugiego miejsca – dużo punktów uzyskał po aktualizacji do wersji Opera Reborn 3. Lista funkcji została tu rozszerzona o wbudowany VPN czy filtr reklam (póki co przepuszczający, niestety, niektóre ogłoszenia, a zatem dość nisko oceniony). Dodano też współpracę z technologią blockchain, odpowiadającą głównie za płatności. Opera nie wygrała w żadnej kategorii testowej, ale we wszystkich wypadła podobnie, podczas gdy konkurenci w co najmniej jednej z nich okazywali słabość – to obecnie najbardziej uniwersalna wśród omawianych tu aplikacji.

    Miejsce 1 - Edge

    Przeglądarka Microsoftu zwyciężyła w testach głównie dzięki wyeliminowaniu największej wady Chrome’a – ogromnej zasobożerności. Producent długo dopracowywał nową wersję swojej aplikacji tak, by już w momencie debiutu była lepsza pod każdym względem od poprzednich edycji. Nowy Edge ma jeszcze niedociągnięcia widoczne zwłaszcza w benchmarkach, fantastycznie zarządza jednak zasobami i ma o wiele więcej dodatków. Warto przy tym pamiętać, że to dopiero wersja wstępna (niejawny program testów – Insider). Ciekawe, co będzie, gdy Microsoft na poważnie przyłączy się do wyścigu o laur najlepszej przeglądarki…

    Dokładne parametry testów wraz z plusami i minusami w numerze 5/2019.

    Wybrane dla Ciebie