Seks w czasach technologii
Impet, z jakim technologiczne gadżety wkroczyły do naszych sypialni, każe przypuszczać, że seks z człowiekiem w roli głównej może wkrótce odejść do lamusa.
Ma ok. 170 cm i ciało o doskonałych proporcjach (waga – niewiele ponad 30 kg). Elastyczny, wyposażony w czujniki korpus pręży się pod dotykiem, silikonowa skóra wiernie imituje prawdziwą, a sztuczne piersi poruszają się w trakcie stosunku jak żywe. Współczesne lalki erotyczne w niczym nie przypominają swoich dalekich kuzynek – karykaturalnych dmuchanych lal z sex shopów. Aparycja luksusowych RealDolls wytwarzanych przez firmę Abbey Creations, producenta najbardziej zaawansowanych technologicznie sekslalek, jest nie tylko niezwykle realistyczna, ale i wysmakowana. Co ważniejsze, obiekt seksualnych westchnień można przed zakupem w całości samodzielnie zaprojektować zgodnie z własnymi fantazjami. Wybieramy wzrost, typ figury (à la Marilyn Monroe lub Audrey Hepburn – co kto lubi), kolor oczu, rodzaj fryzury (także tej intymnej), rozmiar piersi, odcień skóry, uszy (zwykłe lub za dopłatą – elfa), nie mówiąc o takich detalach jak barwa sutków czy rozmiar i typ waginy (do wyboru 11 różnych styli). Korpus marzeń łączymy z twarzą za pomocą rzepa lub magnesu. Atrakcyjne ciało, które na życzenie może przybrać nawet kilkadziesiąt różnych pozycji seksualnych, to jednak zaledwie wstęp do zabawy. Już wkrótce lalki erotyczne będą bowiem miały „duszę”.
Nigdy nie wybierzesz człowieka
Seks i technologia to połączenie, które w ostatnich latach zdecydowanie nabiera rumieńców. Branża erotyczna coraz śmielej wykorzystuje zdobycze techniki, a w wymyślanie sposobów mających uatrakcyjnić życie intymne angażują się programiści, naukowcy, inżynierowie sztucznej inteligencji, specjaliści ds. robotyki wespół z seksuologami w największych firmach i start-upach. Choć branża technologii seksualnych nie osiągnęła jeszcze wieku nastolatka, szacuje się, że jest już warta 30,6 miliarda dolarów, a do roku 2020 będzie warta 50 miliardów USD. Choć psycholodzy twardo stoją na stanowisku, że nowe technologie nie zawsze są kluczem do udanego życia erotycznego, prawda jest taka, że coraz chętniej zabieramy do sypialni inteligentne gadżety erotyczne sprzężone z aplikacjami, które analizują styl uprawiania miłości i poprawiają jego jakość, do poszukiwania partnerów służą nam randkowe apki, a do łóżka zapraszamy sekslalki.
To właśnie ta ostatnia dziedzina wydaje się najbardziej obiecująca – producenci lalek erotycznych ścigają się w pracach nad konstrukcją humanoidalnego seksrobota, czyli lalki, która oprócz oczywistych atrybutów wizualnych będzie również obdarzona (sztuczną) inteligencją. Pomysł na myślące roboty, spełniające seksualne fantazje, jest nienowy, znamy go choćby z filmu „Łowca androidów”, w którym replikantka Pris była „podstawowym modelem dającym rozkosz”. „Jak już raz prześpisz się z robotem, nigdy później nie wybierzesz człowieka” – tak mówił seksrobot Gigolo Joe, grany przez Jude’a Law w innym kultowym dziele, „A.I. Sztucznej inteligencji” w reżyserii Stevena Spielberga. O tym, że wizjom twórców filmowych jednak daleko do rzeczywistości, świadczy wyboista droga do skonstruowania „lalki miłości” (ang. love doll), wyposażonej nie tylko w budzące pożądanie ciało, ale i mogącą być partnerem do rozmowy.
Inny rodzaj inteligencji
Pierwsze próby na tym polu nie były zbyt udane. Roxxxy, dzieło inżyniera elektryka i informatyka Douglasa Hinesa z True Companion, miała swoją premierę już w 2010 r. podczas AVN Adult Entertainment Expo w Las Vegas, najbardziej prestiżowej imprezy branży dla dorosłych, i nie wzbudziła tam zbyt dużego entuzjazmu. Niezgrabnie pochylona i przyodziana w tani negliż lalka komunikowała się bezcielesnym głosem dobiegającym z głośnika pod peruką i miała w sobie niewiele seksapilu oraz inteligencji. Dużo bardziej udaną modelką okazała się Samantha, stworzona przez specjalistę od nanotechnologii inżyniera Sergio Santosa, założyciela firmy Synthea Amatus. Elektroniczny mózg silikonowej piękności został wyposażony w trzy tryby osobowości – romantyczny, rodzinny i erotyczny.
W zależności od wersji, którą uruchomimy, Samantha może więc dowcipkować, cytować Arystotelesa lub jęczeć i od razu przechodzić do sekskonkretów. Robot może również odpoczywać – ziewa, chrapie i śpi. Nawet w tym stanie może jednak wykazywać seksualną aktywność. Warta 6 tysięcy euro sekslalka, jak zapewnia producent, z czasem uczy się preferencji właściciela, może też „aktywnie przeżywać orgazm” (cokolwiek to znaczy). Choć producenci Samanthy reklamują ją jako „AI model” powstały na bazie algorytmu, który symuluje ludzkie emocje i decyzje, trudno tu mówić o sztucznej inteligencji, która pozwoliłaby np. właściwie odczytać emocje partnera na podstawie barwy jego głosu czy wyrazu twarzy i odpowiednio na nie zareagować.
Harmony marszczy brwi
Dlatego dużą nadzieją entuzjastów seksrobotyki jest Harmony, faworytka w wyścigu do stworzenia pierwszego na świecie humanoidalnego robota erotycznego z prawdziwego zdarzenia. Obdarzona przymiotami ciała i sztuczną inteligencją Harmony ma być zwieńczeniem wieloletniego zainteresowania animatroniką i robotyką Matta McMullena z kalifornijskiej firmy Abbey Creations. Ambicją projektanta było wyjście poza sytuację, w której naciśnięcie jakiejś części ciała sprawia, że lalka zaczyna jęczeć czy prężyć się. Dlatego urodziwy robot mówi (z charakterystycznym szkockim akcentem) i reaguje na dotyk, a twarz Harmony ma mimikę – lalka porusza ustami, mruga, marszczy brwi, uśmiecha się i wysuwa język, a dzięki zainstalowanym kamerom jej (piwne) oczy podążają za rozmówcą. Mózg erotycznej piękności tworzy m.in. oprogramowanie do rozpoznawania głosu i twarzy, a także funkcja wykrywania ruchu.
Z Harmony będzie można rozmawiać, żartować i flirtować, i co najważniejsze, nigdy nie rozboli jej głowa. Jak jednak zastrzega McMullen, sprowadzenie ponętnej lalki do roli obiektu seksualnego „zniesławia ją podobnie jak kobietę”. Będąca obecnie w fazie testowej wersja 3.0 Harmony ma trafić do sprzedaży jeszcze w tym roku – jak jednak będzie naprawdę, trudno przewidzieć, bo McMullen tak dopieszcza swoją piękność, że kilkakrotnie przesuwał datę premiery erotycznego robota. Brytyjski inżynier sztucznej inteligencji David Levy w swojej książce „Miłość i seks z robotami” ponad dekadę temu przewidywał, że do 2050 roku dostępne będą humanoidalne roboty, które będą bardziej zdolne do odczuwania i okazywania emocji niż przeciętny Amerykanin. Czyżby Harmony miała być krokiem w tym kierunku?
Jak wynika z raportu „Our sexual future with robots” przygotowanego przez holenderską Fundację Odpowiedzialnej Robotyki (Foundation for Responsible Robotics), aż 66 proc. mężczyzn bierze pod uwagę erotyczne zabawy z robotami. Co jednak oczywiste, znakomita większość nie realizuje tych fantazji, a jedną z przyczyn jest cena ekskluzywnych lalek miłości – najbardziej zaawansowane modele kosztują od dziesięciu do kilkunastu tysięcy dolarów. Co ciekawe, sekslalki cieszą się największym zainteresowaniem nie wśród wielbiących technologiczne gadżety Japończyków, lecz w Stanach Zjednoczonych (głównie stąd pochodzą liczący się rynkowi gracze branży sex dolls), Niemczech, Australii i Wielkiej Brytanii. Na rynku królują kobiece wersje lalek, choć modele z penisami również cieszą się pewnym zainteresowaniem. W sprzedaży pojawiły się również lalki transgenderowe – wystarczy za dodatkową opłatą zaopatrzyć się w specjalny konwerter z penisem i już można cieszyć się nową „płcią” partnera do igraszek.
Zdalna rozkosz
Nawet jeśli nie zdecydujemy się na towarzystwo seksrobota, o przełamanie łóżkowej rutyny za pomocą technologii możemy zadbać na wiele innych sposobów. Erekcyjne lasso, wibrująca pochwa czy hiszpańska mucha to gadżety, które dziś zdecydowanie trącą myszką. Co innego zabawki inteligentne – takie jak np. wibrator Lioness, wymyślony przez absolwentkę seksuologii z Dartmouth College. Elektroniczna Lwica – oprócz możliwości pobudzania stref intymnych – dzięki specjalnym czujnikom umieszczonym na powierzchni śledzi wszystko, co dzieje się w waginie podczas masturbacji. Informacje te wędrują do sprzężonej z wibratorem aplikacji, dzięki czemu właścicielka przyrządu może się dowiedzieć np. co dostarcza ciału największej rozkoszy.
Inteligentne gadżety erotyczne nie tylko wspierają singli i urozmaicają życie seksualne par, ale też wychodzą naprzeciw potrzebom partnerów, którzy znajdują się np. w dwóch różnych miejscach globu. Traktuje o tym tzw. teledildonika, czyli modna ostatnio dziedzina teleinformatyki zajmująca się opracowywaniem urządzeń umożliwiających uprawianie seksu na odległość. Wiodącym producentem na tym polu jest firma Remote Pleasure z Hong Kongu, która sprzedaje sztuczne pochwy i wibratory umożliwiające ręczne sterowanie. Dzięki tym urządzeniom – mimo fizycznego oddalenia – partnerzy mogą wzajemnie i własnoręcznie stymulować się seksualnie – w roli pilota sterującego ruchem występuje smartfon z łączem Bluethooth. Użytkownicy zabawek skonstruowanych przez Remote Pleasure mogą utworzyć własną „erotyczną playlistę”, czyli sekwencje intensywności i częstotliwości wibracji, a singlom odpowiedni rytm erotycznych ruchów może zapewnić ulubiona muzyka.
Wszechwiedzący wibrator
Używanie intymnych gadżetów ma również swoją drugą mniej rozkoszną stronę, na którą zwracają uwagę specjaliści ds. cyberprzestępczości. O tym, że tego rodzaju zabawki nie zawsze są należycie zabezpieczone, postanowili przekonać świat hakerzy z Nowej Zelandii. Wykryli oni luki w aplikacji obsługującej popularny wibrator dla par We-Vibe 4 Plus, zhakowali ją i aktywowali. Czy niechciana aktywacja wibratora może potencjalnie stać się napaścią na tle seksualnym? Na tego rodzaju prawne dylematy musimy być dziś gotowi – zwłaszcza że już toczą się pierwsze procesy związane z używaniem erotycznych gadżetów. Mieszkanka Chicago złożyła pozew zbiorowy przeciwko kanadyjskiej firmie Standard Innovation, sprzedającej inteligentne zabawki erotyczne, oskarżając ją o gromadzenie – bez zgody użytkowników – bardzo osobistych i intymnych danych o ich preferencjach seksualnych, m.in. ulubionych sposobach używania wibratorów.
Wiele ważnych pytań
Związek seksu z technologiami otwiera nas nie tylko na łatwiej osiągalną przyjemność, ale i na wiele pytań natury etycznej. Czy seks z robotem jest zdradą? Czy igraszki ze sterowanym zdalnie penisem oznaczają utratę dziewictwa? Zwolennicy inteligentnych urządzeń erotycznych widzą w nich nie tylko okazję do tworzenia bardziej satysfakcjonującego życia intymnego, ale również korzyści terapeutyczne – szansę na bezkonfliktowe radzenie sobie z rozbieżnościami między seksualnymi temperamentami czy samotnością, gdy brakuje nam partnera. Przeciwnicy uważają, że zastępowanie ludzkiej obecności elektronicznymi obwodami i zimnym silikonem to łatwy sposób na jeszcze większą alienację. John, bohater znakomitego serialu dokumentalnego Netfliksa „Hot Girls Wanted: Turned On”, opowiadającego o tym, jak ogromny jest wpływ nowych technologii na nasze życie i branżę erotyczną, przyznaje: „Aplikacje całkowicie zmieniły mój sposób życia i myślenia o seksie. Nie jestem już tym samym człowiekiem”. O tym, czy będzie to zmiana na gorsze, każdy decyduje sam.
Wibrator prawdę ci powie
Nad Lovely, inteligentnym gadżetem erotycznym sprzedawanym dziś na całym świecie (https://ourlovely.com), krakowski start-up pracował dwa lata, a do wspólnego projektu zostali zaproszeni polscy projektanci i amerykańscy seksuolodzy. Lovely to silikonowy, elastyczny pierścień ze specjalną wkładką wibrującą, zakładany na penisa, który nie tylko stymuluje równocześnie oboje kochanków, ale też mierzy ich seksualną aktywność. Nakładka, którą umieszcza się u nasady męskiego przyrodzenia, została wyposażona w sensory wykrywające ruch, a informacje zebrane przez nie są przesyłane Bluetoothem do aplikacji Lovely App zainstalowanej w smartfonie. Tu są poddawane analizie, a następnie na tej podstawie apka serwuje partnerom indywidualne porady, jak mogą uczynić współżycie jeszcze bardziej satysfakcjonującym. Narzędzie podsunie np. pomysły dotyczące nowych pozycji seksualnych czy metod stymulacji, a przy okazji wyliczy, ile kalorii spaliliśmy, uprawiając seks.
Miłość ze smartfonem (w ręku)
Kindu
To zbiór ponad 600 pomysłów na to, jak uatrakcyjnić życie erotyczne, zarówno w sypialni, jak i poza nią. Aplikacja nie tylko inspiruje do przełamania łóżkowej rutyny, ale też pomaga poznać intymne potrzeby i pragnienia – swoje i partnera. Dzięki opcji „Make this a community card” możemy też dzielić się z innymi parami ciekawymi pomysłami na randkę czy noc we dwoje.
Couple
Aplikacja do bycia w stałym kontakcie z partnerem. Pozwala na wymienianie się zdjęciami, filmikami, nagraniami głosowymi i rysunkami, które trafiają na naszej prywatną oś czasu. Pełni funkcję komunikatora i organizera wspólnego czasu, pozwalając na dzielenie kalendarza, planu dnia czy listy zakupów. Intymne zdjęcia, które wyślemy tą drogą, mogą zniknąć po wyznaczonym przez nas czasie. Ciekawym dodatkiem jest funkcja „Thumbkiss” polegająca na tym, że jeśli wspólnie z partnerem dotkniemy na swoich telefonach tego samego miejsca, urządzenia zawibrują w tym samym momencie.
Badoo
Aplikacja randkowa, której popularność w Polsce zdecydowanie przebiła Tindera. Wystartowała jako jedna z aplikacji Facebooka, jednak szybko zmieniła się w osobną platformę, która dziś zrzesza ponad 240 milionów osób. Narzędzie odnajduje osoby chętne do spotkania, znajdujące się najbliżej nas, a dodatkowo wykrywa profile osób, z którymi fizycznie minęliśmy się np. podczas spaceru po mieście czy w pracy. Można w niej zamieścić również krótki film wideo z autopromocją.