Ta kosmiczna klepsydra nie odmierza czasu. NASA jednak widzi w niej coś intrygującego
Teleskop Webba nie przestaje zadziwiać. Tym razem wypatrzył chmurę z ukrytą w niej parą protogwiazd, które rozjaśniają swoją okolicę, wyrzucając jendocześnie gaz i pył na kształt gigantycznej klepsydry.
Obiekt o nazwie Lynds 483 wziął swoją nazwę od amerykańskiej astronom, która w latach 60. stworzyła dwa katalogi: pierwszy skupiał się na mgławicach absorbcyjnych (znanych też jako ciemne mgławice), drugi zaś obejmował jasne mgławice. Prezentowana tu fotografia kosmicznej chmury należy wbrew pozorom do tej ciemniejszej grupy i jeszcze do niedawna było ją naprawdę trudno uchwycić w tak dokładny sposób.
Lynds 483 – kosmiczna klepsydra kryjąca rodzące się gwiazdy
To, że widzimy tę klepsydrę tak wyraźnie, zawdzięczamy oczywiście możliwościom teleskopu Jamesa Webba. Działając w pasmach podczerwieni i wykorzystując gigantyczne, rozkładane zwierciadło główne, potrafi on "przeniknąć" przez gęste chmury pyłu i gazu, co w paśmie widzialnym nie jest możliwe. Z tego zresztą względu Teleskop Hubble’a, fotografując mgławice absorbcyjne, musiał mierzyć się z wieloma problemami. Tutaj jest inaczej i dzięki temu możemy zobaczyć olbrzymią wręcz liczbę detali, wcześniej zupełnie niedostępnych.
Za wygląd tego obiektu odpowiada para powiązanych ze sobą grawitacyjnie protogwiazd. Ich współobecność i wpływ spowodowały, że wyrzucana przez nie od tysięcy lat materia uformowała się w kształt przypominający klepsydrę. Dzięki dużej rozdzielczości zdjęcia możemy zaś podziwiać bardzo dużą liczbę detali, naukowcy za ś mogą podjąć się analizy przebiegu formowania się tych wszystkich struktur.
Przez dziesiątki tysięcy lat centralne protogwiazdy okresowo emitowały część gazu i pyłu, wyrzucając je jako ciasne, szybkie strumienie i nieco wolniejsze wypływy, które "przelatują" przez przestrzeń. Kiedy nowsze wyrzuty uderzają w starsze, materiał może się kurczyć i wirować w zależności od gęstości zderzających się elementów. Z czasem reakcje chemiczne wewnątrz tych wyrzutów i otaczającej je chmury wytworzyły szereg cząsteczek, takich jak tlenek węgla, metanol i kilka innych związków organicznych.
Tak dokładne zdjęcie daje naukowcom możliwość przebadania procesów zachodzących w tak dynamicznym środowisku i zaktualizowania istniejących modeli. Dzięki danym zebranym przez Webba możliwe będzie m.in. obliczenie, ile materiału gwiazdy wyrzuciły, jakie cząsteczki powstały w procesie zderzania się ze sobą gazów i pyłów, a także określenie gęstości różnych obszarów Lynds 483.
Co interesujące, samych protogwiazd będących przyczyną całego zamieszania na zdjęciu nie widać. NASA podaje, że w pokazanej tu skali dysk materii, w którym kryją się "kosmiczne noworodki", zajmuje ledwie… jeden piksel. Sam obiekt, już jako całość, zaś jest gigantyczny – na tyle, że nie mieści się w jednym kadrze Webba, toteż astronomowie zdecydowali się "ściąć" jego dolną połowę. W analizie fotografii i pozyskiwaniu naukowych danych jednak, jak się okazuje, fakt ten w ogóle nie przeszkadza.
Jeśli macie ochotę przyjrzeć się temu zdjęciu bliżej, to fotografię w pełnej rozdzielczości, przekraczającej 4K, znajdziecie tutaj. Warto jednak mieć na uwadze fakt, że obraz ten zajmuje 25 MB.