Te dziwne drony walczą w Ukrainie. Niektóre przypominają jednostki ze StarCrafta
Starcia dronów stają się coraz popularniejszym widokiem na niebie rozciągającym się nad polem bitwy.
Bezpowrotnie minęły już czasy, kiedy to siła armii mierzona była tylko i wyłącznie pod kątem jej liczebności. Dowodem na to mogą być obecne starcia w Ukrainie, w których drony walczą z... innymi dronami. W niektórych zaś przypadkach pomysłowość konstruktorów sprawia, że pozostaje tylko pozazdrościć wyobraźni i talentu.
Dron Wars
Redakcja Ars Technica przygotowała zestawienie najciekawszych i najbardziej nietypowych rodzajów dronów, które biorą udział w odpieraniu rosyjskiej ofensywy na Ukrainę. Na pierwszym miejscu znalazły się swoiste statki-matki, które w trakcie walki wypuszczają do ataku hordy mniejszych urządzeń. Skojarzenia ze StarCraftem i "lotniskowcem" Protossów są tu całkiem uzasadnione, a z zastosowaniem tej technologii w akcji możemy zapoznać się na poniższym materiale wideo, który przedstawia wypuszczenie ukraińskiego drona-kamikaze celem zniszczenia drona zwiadowczego.
Kolejnymi godnymi uwagi bezzałogowymi urządzeniami są drony-nadajniki. W przeciwieństwie do swoich kuzynów nie mają one wartości bojowej, niemniej dźwigają na swych "plecach" maszty radiowe, co pozwala utrzymać łączność nawet w najbardziej odizolowanych skrawkach kraju. Z oczywistego powodu drony te nie latają, a poruszają się po ziemi. Ich zasięg wynosi ok. 40 kilometrów, zaś w pełni rozłożony maszt osiąga nawet 10 metrów wysokości.
Nie brak przy tym oczywiście urządzeń wyposażonych we wszelkiej maści broń – poczynając od karabinów szturmowych, przez strzelby, na wyrzutniach granatów kończąc. Dla przykładu, na plecach filigranowych rozmiarów drona gąsienicowego Burya umieszczony został granatnik, który może ciskać ładunki wybuchowe na dystans ok. 100 metrów. Urządzenie może przenosić jednocześnie do 64 granatów, a ukraińska armia pochwaliła się, że Burya trafił do masowej produkcji i wkrótce będzie powszechnie widywany na linii frontu.
Dron z kałachem
Z kolei internetowy dziennik Kyiv Post poinformował, że we wrześniu ubiegłego roku przeprowadzono precedensowy atak na rosyjskie umocnienia z wykorzystaniem drona FPV wyposażonego w karabin AK-74. Mimo że akcja została przeprowadzona z powodzeniem, zidentyfikowano kilka problemów trapiących autonomicznego siewcę śmierci, w tym dokładność celowania, prędkość przeładowania oraz ograniczony zapas amunicji.
Prawdopodobnie najciekawszym przykładem innowacyjnego drona, który znalazł zastosowanie w ukraińskiej armii, jest bliżej niezidentyfikowane urządzenie wyposażone w magnetyczne szczypce. Te ostatnie znalazły ciekawe zastosowanie: dzięki nim operator może... dosłownie porwać podobnej klasy sprzęt, z jakiego korzysta okupant.
Jak więc widać, walki coraz częściej toczą się bez bezpośredniego udziału ludzi. Oczywiście ci ostatni wciąż są niezbędni, choćby do koordynowania działań i sterowania maszynami. Tym niemniej potrzeba nadstawiania własnego karku na froncie wydaje się mniejsza niż kiedyś, w czym sporą zasługę ma właśnie wszechobecność dronów.