Telefon za pięć stówek
W momencie premiery każdy patrzy na flagowce. Do nabywców najczęściej jednak trafiają przede wszystkim modele tańsze a niektóre z nich kosztują kilkaset złotych. Podpowiadamy, które z nich są warte uwagi.
Myliłby się ten, kto twierdzi, że w najtańszym segmencie nic się nie dzieje, a producenci są skrępowani sztywnymi ramami budżetu. Podobnie jak w droższych urządzeniach, również i tu docierają nowinki – tyle że wolniej, a i z perspektywy najdroższych smartfonów całość wygląda mniej spektakularnie. Tegoroczne tanie modele jednak mimo wszystko zaskakują możliwościami.
Grunt to właściwe proporcje
Największa zmiana, która miała miejsce ostatnimi czasy w segmencie tańszych aparatów, to zaadaptowanie proporcji ekranu znanych z wyższego segmentu. Jeszcze do niedawna standardem było tradycyjne HD, czyli rozdzielczość 1280x720, w najtańszych lub starszych modelach – odpowiednio mniej. Dawało to proporcje ekranu znane z biurka i powszechnych dziś ekranów komputerowych – 16:9. Kwestią ostatnich kilku miesięcy jest zmiana technologiczna, która pozwoliła wprowadzić do budżetowych smartfonów wyświetlacze 18:9.
Jak nietrudno zauważyć, wydłużeniu uległ jeden z boków. Typowa rozdzielczość w tanich modelach to 1440x720. Technicznie rzecz ujmując, to wciąż HD, które według historycznej już definicji określane jest jako rozdzielczość 720 pikseli w poziomie, a dla urządzeń używanych w różnych pozycjach – w jednym z wymiarów. Proporcje ekranu 18:9 to tak naprawdę 2:1 – prostsze oznaczenie jednak się nie przyjęło; najpewniej dlatego, że trudniej byłoby odnosić je intuicyjnie do pozostałych. W praktyce to bardzo wygodna technologia: witryny internetowe, które przeglądamy w wersji mobilnej, są rozbudowane w pionie, więc na dłuższym ekranie po prostu więcej się zmieści.
Przy okazji warto też nadmienić, że wraz z nadejściem fali tanich smartfonów z ekranami 18:9 kupowanie sprzętu z wyświetlaczem w rozdzielczości mniejszej niż HD jest umiarkowanie opłacalne: po co mniej, skoro można mieć więcej? Ale jeśli trafi się dobry model wyświetlający obraz w HD i proporcjach 16:9, to wybrzydzać nie ma co. W praktyce aż tak dużej różnicy nie ma.
Kilka uwag za pamięci
W stosunku do sytuacji sprzed roku zmieniła się ilość pamięci w typowych konstrukcjach. W nowych telefonach 8 GB pamięci flash praktycznie się już nie zdarza. I całe szczęście, bo codzienne korzystanie nawet z 16 GB jest męczące, nie wspominając nawet o przestrzeni dwukrotnie mniejszej. Można, ba!, nawet trzeba, ratować się w takim przypadku, używając odpowiedniej karty pamięci, którą dokupimy osobno. Najczęściej jednak zajmie ona jedno z dwóch gniazd SIM w telefonie – modele, które zostały przez producenta wyposażone w osobne wejścia dla microSD i kart operatora można policzyć na palcach jednej ręki. W praktyce więc użytkownik staje przed dylematem: albo bierze dwie karty SIM, albo więcej pamięci. Warto o tym pamiętać przed zakupem i poczynieniem pozornych oszczędności.
Jeśli chodzi o RAM, to również jest lepiej. W telefonach do 500 zł 2 GB pamięci operacyjnej to już niemal norma i smartfony z mniejszą ilością trafiają się rzadziej. Dla własnego komfortu, jeśli pozostałe parametry są porównywalne, wypadałoby brać ten model, który ma więcej RAM-u. W praktyce jednak konfigurację sprzętową i informacje z pudełka trzeba traktować jako wskazówkę nt. wydajności i ogólnego komfortu pracy. O ile bowiem droższe telefony po prostu działają dobrze bez względu na niuanse wynikające z systemu czy wydajności pamięci flash, w segmencie tanich telefonów tak różowo nie jest.
Dietetyczne Oreo
Powszechną praktyką jest, że wielu producentów dorzuca do systemu coś od siebie. To na ogół preinstalowane oprogramowanie, dodatkowe elementy interfejsu, nawet cały ekosystem będący nadbudową na poczciwym Androidzie. Okazuje się, że można również inaczej. Niecały rok temu światło dzienne ujrzał Android Go. Jest to odchudzona wersja ósmej już edycji systemu Google’a, w której skupiono się na poprawie wrażeń z użytkowania w przypadku niezbyt wydajnego sprzętu.
Go powstał z myślą o telefonach maksymalnie z 1 GB RAM-u , czym przypomina porzucone już przez Microsoft systemy z rodziny Windows Phone. Kultura pracy zresztą jest tu podobna: nawet na słabym sprzęcie Android ten działa płynnie, nie krztusząc się np. w typowych zastosowaniach. To nie wszystko. System standardowo ma włączone oszczędzanie danych, odchudzające modyfikacje nie ominęły także usług Google’a oraz sklepu z aplikacjami, który poleca użytkownikowi mniej wymagające programy. Zresztą, by zminimalizować zużycie pamięci, wprowadzono ograniczenie w liczbie działających w tle aplikacji do czterech.
W praktyce Go działa całkiem nieźle. To prosty Android, który sprawia wrażenie skromnego, ale i poukładanego. Niestety, ograniczone zasoby sprawiają, że niewielka część najbardziej zasobożernych aplikacji na niektórych smartfonach po prostu się nie uruchamia. Tak np. działo się z jednym z benchmarków w naszym teście. Ogólnie rzecz biorąc jednak, Go jest ciekawą alternatywą dla naszpikowanego „wodotryskami” Androida – kupując taki odchudzony telefon, mamy o wiele większą szansę na to, że użytkowanie go będzie przyjemne.
Wielcy nieobecni
Niska cena wiąże się również z innymi ograniczeniami. To przede wszystkim brak NFC. Kupując tani telefon, musimy po prostu zapomnieć o płatnościach zbliżeniowych za jego pomocą. Nawet w smartfonach za ok. 1000 zł to wciąż rzadkość. Niespotykane jest również dwuzakresowe Wi-Fi czy zdecydowanie rzadziej wykorzystywana podczerwień. Na szczęście minijack – jako technologia przestarzała – wciąż jest w powszechnym użyciu. Jak widać nie wszystko, co trąci myszką, jest z gruntu rzeczy złe. Spowszedniał również LTE. Szybka transmisja danych zdecydowanie już trafiła pod strzechy.
Na kolejnych stronach przetestowaliśmy 7 telefonów w cenie do 500 zł. Nasz test wyłonił co prawda zwycięzców, polecamy jednak wnikliwą lekturę tabeli testowej pod kątem własnych preferencji. W końcu jednym bardziej zależy na ogólnej, wysokiej wydajności, inni z kolei docenią dobrą jakość zdjęć. Indywidualne podejście pozwoli każdemu wybrać model najlepiej odpowiadający jego potrzebom.
Podsumowanie testu
Przetestowaliśmy siedem modeli, wśród których znalazły się telefony dość zróżnicowane pod względem konfiguracji sprzętowej. Choć trafiły się urządzenia z pamięcią operacyjną od 1 do 3 GB, to w przypadku magazynu na dane żaden nie przekroczył 32 GB, a typowa wartość jest o połowę niższa. Niestety, kupując smartfona w cenie ok. 500 zł, trzeba się liczyć z dodatkowym zakupem karty microSD – nawet mało zaawansowany użytkownik szybko zapełni wbudowaną pamięć zdjęciami i okazjonalnie kręconymi rodzinnymi filmami, nie wspominając nawet o dodatkowych aplikacjach czy muzyce.
Zobacz więcej
Wszyscy, którzy pamiętają najtańsze telefony jeszcze sprzed dwóch, trzech lat, od razu zauważą różnicę w tym, jak prezentują się ekrany współczesnych, budżetowych modeli. Standardem jest rozdzielczość HD, a przy tym zarówno kolorystyka, jak i przede wszystkim kąty widzenia stoją na poziomie o wiele wyższym niż dotychczas. Współczesny telefon za 500 zł to urządzenie, które można już używać do przeglądania sieci, oglądania klipów na YouTube’ie czy rodzinnych fotografii bez krzywienia się na żenująco niską jakość wyświetlanego obrazu. Ogólnie rzecz biorąc, jest dobrze – choć oczywiście do ekranów Full HD ze średniej półki mimo wszystko jednak trochę brakuje.
To samo zresztą można powiedzieć o wydajności. Cudów nie ma: za niewielką kwotę dostaniemy sprzęt, który nie zachwyca pod względem mocy obliczeniowej. Niestety, czuć to w codziennym użytkowaniu. Żadne z przetestowanych przez nas urządzeń nie dostało oceny bardzo dobrej za płynność interfejsu. Każdy z telefonów mniej lub bardziej przycina, choć większość – to też niespodzianka na tle nawet zeszłorocznych budżetowych modeli – sprawuje się dobrze. Oczywiście mówimy o zastosowaniach typowych, jak np. włączenie klipu wideo, przeglądanie zainstalowanych programów czy posługiwanie się aparatem. Bardziej zaawansowanie zastosowania lub obciążająca pamięć wielozadaniowość sprawią, że każdy przetestowany telefon złapie poważną zadyszkę. Najbardziej widać to w przypadku aparatu myPhone’a, który za kulturę pracy dostał ocenę dostateczną.
Piękne lico
Cieszy, że również w przypadku obudów w najniższym segmencie zaszły pozytywne zmiany. Króluje co prawda plastik – bardziej ekskluzywnych materiałów nie ma, najwyraźniej są po prostu za drogie. Ale to, co jest, prezentuje się po prostu dobrze. MyPhone dla przykładu czerpie ze stylizacji marek Honor i Huawei, wprowadzając opalizującą pokrywę, pozostałe modele zaś może i używają skromnych środków wyrazu, ale żaden ze smartfonów nie sprawia tandetnego wrażenia. Ot, zwykłe telefony, niektóre wprost atrakcyjne i wyglądające na droższe niż są w istocie – jak choćby zwycięzca naszego testu, Wiko View Go.
Widać za to, że producenci oszczędzają na aparatach i z tym niestety trzeba się po prostu pogodzić. Wyraźne problemy sprawia spore zaszumienie – w warunkach testowych tylko dwa telefony uzyskały tu dobre rezultaty. Również w codziennym użytkowaniu widać, że w porównaniu do średniej półki sprzęt pozostawia trochę do życzenia, szczególnie w słabszych warunkach oświetleniowych – spadek jakości fotografii jest tym mocniejszy, im mniej źródeł światła, przy czym nie można mówić tu o liniowej proporcji. Nie znajdziemy tu również bajerów, choć już zaawansowane możliwości selfie w przypadku Neffosa są zaskoczeniem. Fotki rodzinne jednak wyjdą aż nadto dobrze tak czy inaczej – co swoją drogą jest kolejnym argumentem za tym, że również w przypadku budżetowych telefonów postęp technologiczny jest wyraźny.
Czysto!
Zawiodą się fani dodatkowych funkcji interfejsu. I prawdę mówiąc – całe szczęście. Android, niezależnie od wersji, w testowanych modelach prezentuje się na ogół czysto i schludnie, nie obciążając systemu zbędnymi procesami. Widać to w żywotności baterii: telefony – pomimo reżimu ceny – radzą sobie zaskakująco dobrze i na każdym można naprawdę długo surfować w sieci lub obejrzeć nawet kilka filmów. Słowem – pozytywna niespodzianka.
Gorzej z uzupełnieniem ubytków w energii. Żaden model nie dysponuje możliwością szybkiego ładowania, a w niektórych przypadkach nawet tradycyjny sposób uzupełniania akumulatora przebiega bardzo wolno. Warto o tym pamiętać, bo np. w przerwie między zajęciami takiego telefonu sprawnie nie podładujemy.
Tak czy inaczej jednak okazuje się, że kupno taniego smartfona ma dziś większy sens niż jeszcze do niedawna. Postęp technologiczny sprawił, że cena kompromisu w komforcie użytkowania jest teraz po prostu niższa, ale wciąż trzeba ją ponieść.
Alternatywa?
Dysponując budżetem do 500 zł możemy kupić nowy telefon, który miał premierę stosunkowo niedawno. Równie dobrze można jednak zdecydować się na wciąż będące w sprzedaży starsze modele. Kwota nie daje co prawda dużego pola do popisu, ale za takie pieniądze staniemy się właścicielem np. Samsunga Galaxy J3 2016 czy Asusa Zenfone 3 Max. Pierwszy jest ciekawy ze względu na ekran Super AMOLED, drugi – dzięki niezłej ilości pamięci i dobrej baterii. Ogólniej mówiąc, starsze urządzenia niejednokrotnie są porównywalne z nowymi pod względem możliwości – a niekiedy nawet lepsze. Trzeba jednak zachować ostrożność: w wielu przypadkach kupimy bowiem aparat, który będzie miał zainstalowaną starszą wersję Androida oraz będzie wyposażony w nieaktualne już poprawki dot. bezpieczeństwa. Co gorsza, nie ma co się spodziewać, że telefony sprzed dwóch lat dostaną aktualizacje. Im tańszy sprzęt, tym mniejsze prawdopodobieństwo uaktualnienia. Ceną za lepsze czasami parametry są więc bezpieczeństwo i fakt, że nasz nowy sprzęt pod niektórymi względami już na starcie będzie przestarzały.
Opisy wybranych smartfonów
1. miejsce - Wiko View Go
Zdecydowanie najciekawszy telefon w testach. Wyróżnia się już na pierwszy rzut oka. Obudowa jest co prawda plastikowa, ale jej smukła linia sprawia wrażenie, że mamy do czynienia z telefonem o wiele bardziej ekskluzywnym niż można sądzić po spojrzeniu na paragon. Cieszy obecność zestawu słuchawkowego w opakowaniu. To model douszny, który jest wygodny, a do tego pozwala odbierać rozmowy dzięki mikrofonowi i wielofunkcyjnemu przyciskowi. Świetne wrażenie sprawia również ekran – lepiej pod względem kontrastu wypadł jedynie Neffos C9A. Aparat co prawda szumi, szczególnie w słabszym świetle, ale za to mamy do dyspozycji wiele dodatkowych funkcji oraz diody doświetlające dla obydwu obiektywów, co ucieszy przede wszystkich lubiących robić selfie. Jak za tę cenę – wyjątkowo udany sprzęt. Jednak by naprawdę cieszył, trzeba wyciąć we własnym zakresie irytujące powiadomienia informacyjne ze standardowo zainstalowanych aplikacji.
- świetny wygląd
- dobry kontrast ekranu
- dobrej jakości słuchawki w zestawie
- sporo dodatkowych opcji w aparacie
- irytujące powiadomienia w systemie
- spore zaszumienie zdjęć
- długi czas ładowania
2. miejsce - Meizu M6
Telefon występuje w dwóch wersjach: droższej, wyposażonej w 3 GB RAM-u i 32 GB pamięci wewnętrznej, i tańszej, gdzie trafiło 2 GB RAM-u i 16 GB flasha. Na łamach znalazła się droższa, tak naprawdę jednak polecamy obydwie, gdyż jest to sprzęt oferujący naprawdę dobrą wydajność jak na tę półkę cenową. Pod tym względem sprzęt osiągnął wynik o wiele lepszy niż reszta konkurencji, co przekłada się na wysoką kulturę pracy. Pozytywnie zaskoczył również aparat: odwzorowanie barw jest takie sobie, ale już pod względem szumów to jeden z dwóch najlepszych wyników w teście. Szkoda, że póki co Android pozostał w wersji 7.0 i smartfon nie odnajdywał aktualizacji do Oreo – ale być może jeszcze się to zmieni.
- duża ilość pamięci
- przyzwoity aparat
- stosunkowo wysoka wydajność
- póki co Android w wersji 7.0
- długi czas ładowania
- przeciętne parametry ekranu
3. miejsce - Neffos C9A
Interesujący tani telefon z bardzo dobrej jakości ekranem i całkiem atrakcyjnie wyglądającą obudową. Wyświetlacz ma najlepszy w teście kontrast oraz niemal idealną temperaturę barw. Aparat cierpi na tę samą przypadłość, która dotyka konkurencję: fotki są zaszumione, jednak w dobrym oświetleniu zbytnio tego nie widać. Rekompensatą są zaawansowane możliwości związane z robieniem fot, szczególnie retusz przy selfie. Nie jest to jednak wydajny sprzęt – jednego testu nie udało się ukończyć, kulturę pracy trudno tu określić innym mianem niż przeciętna. Mimo wszystko jednak polecamy: mniej wymagającym użytkownikom na pewno przypadnie do gustu.
- świetnej jakości ekrany
- bardzo dobry czas pracy na baterii
- sporo dodatkowych opcji aparatu
- bardzo długi czas ładowania baterii
- dostateczna ogólna wydajność