HardwareTest powerbanków

    Test powerbanków

    Współczesne smartfony to cudowne i wszechstronne urządzenia. Są jednak obarczone fundamentalną wadą: bez dostępu do gniazdka długo nie pożyją. Można jednak temu zaradzić, kupując powerbank. Podpowiadamy, jak wybrać najlepszy.

    Test powerbanków

    Na pierwszy rzut oka wybór awaryjnego zasilania dla smartfona to prosta sprawa. Ot, podłączamy kabel, podpinamy urządzenie i czekamy, aż wskaźnik na ekranie telefonu dobije do setki. Ze swojego podstawowego zadania wywiąże się każda bateria tego typu – warto jednak wgłębić się w niuanse i dodatkowe funkcje.

    Pojemność i waga

    Kluczowym parametrem każdego powerbanku jest jego pojemność. Podawana w miliamperogodzinach (mAh) informuje – przynajmniej w teorii – jak wiele energii (w potocznym rozumieniu, rzecz jasna) jest w stanie zmagazynować urządzenie. W praktyce jednak najczęściej nie mówi nic.

    By zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, trzeba wrócić do szkoły średniej i przypomnieć sobie lekcje fizyki. Amperogodzina to iloczyn natężenia prądu oraz czasu. By dowiedzieć się, ile energii może zgromadzić dany powerbank, trzeba więc znać również napięcie. Bez tego same miliamperogodziny niczego nie powiedzą. To otwiera pole do nadużyć i zacierania rzeczywistych parametrów sprzętu.

    Teoretycznie wartość pojemności powerbanku w mAh powinna być podawana dla napięcia właściwego dla portów USB – czyli 5 V. Zazwyczaj jednak producenci podają pojemność powerbanku, podpierając się specyfikacją użytych w nim ogniw, dla których właściwym napięciem jest ok. 3,6–3,7 V. Taki zabieg sprawia, że na pudełku można pochwalić się wyższą liczbą stojącą przed mAh. Z punktu widzenia wzorów fizycznych wszystko jest oczywiście w porządku, ale całość można interpretować jako mimowolne wprowadzanie użytkownika w błąd.

    Odrębną kwestią są straty energii, które mają miejsce „po drodze”. Ładowanie smartfona to równocześnie konieczność rozładowywania ogniw, co pociąga za sobą konieczność chociażby zmiany wspomnianego wcześniej napięcia. Niestety, operacje te nie odbywają się bezkosztowo. Dodatkowo nie bez znaczenia jest też klasa samych ogniw użytych w produkcji powerbanku. Praktyka pokazuje jednak, że należy liczyć się z ubytkiem nawet 20% zgromadzonej energii, a w przypadku zastosowania ładowania bezprzewodowego – stratami jeszcze wyższymi.

    Wszystko to sprawia, że rzeczywista pojemność powerbanku ma się nijak do deklaracji. Dlatego parametr ten jest kluczowy i w naszym teście poświęcamy mu największą uwagę. Nie znaczy to jednak, że nie warto zwracać uwagi na pozostałe funkcje i cechy urządzeń.

    Kwestia wygody

    Wraz z różnicą pojemności pojawia się różnica w wadze. Wynika to z pojęcia gęstości energii – ilość energii zgromadzona w określonej objętości lub masie jest charakterystyczna dla danej substancji. Jeśli więc powerbank ma dużą pojemność – po prostu musi odpowiednio ważyć . Od tej zasady nie ma ucieczki – lekkie urządzenia charakteryzują się niską pojemnością. Ale już ciężkie wcale nie muszą przewyższać pojemności tych mniejszych. Masa w ich przypadku może zostać spożytkowana np. na odporną na uszkodzenia obudowę. W skrajnych przypadkach sprzętów pozbawionych marki i na szczęście praktycznie nieobecnych na unijnym rynku możemy nawet trafić na… obciążniki sztucznie zwiększające masę urządzenia. Po to, by wywrzeć na odbiorcy lepsze wrażenie i tym samym skłonić go do zakupu.

    Koniec końców jednak na wagę powerbanku można spojrzeć także przez pryzmat wygody. W przypadku dłuższych wypraw, kiedy liczy się jak największa pojemność a masa nie przeszkadza, najlepsze okażą się urządzenia ciężkie i duże. W codziennym użytkowaniu sprawdzą się modele nieco mniejsze, które bez problemu zmieścimy do bardziej pojemnej kieszeni spodni lub torebki. To kwestia preferencji i świadomego zakupu.

    Pozostałe cechy i funkcje

    Istotne są również gniazda. Zestaw minimum to jeden port mini-USB do ładowania powerbanku oraz jedno złącze USB typu A. Podstawowe modele „na wyjściu” zapewniają natężenie prądu wynoszące 1 A. Oczywiście dziś to już za mało, gdyż współczesne telefony bez problemu radzą sobie z 2 A, a niekiedy i wyższymi wartościami. Typowy współczesny powerbank jest wyposażony w dwa porty USB A, z których jeden zapewnia natężenie prądu w wysokości 1 A, drugi – 2 A lub więcej: 2,1, 2,5 lub nawet 3 A. To wystarczy, by szybko naładować nowoczesny telefon lub inne, mniej wymagające urządzenie. Coraz powszechniej zaczynają się pojawiać także gniazda USB typu C. To świetna rzecz dla posiadaczy telefonów z wyższej półki, choć oczywiście można się bez nich obejść – w przypadku mniej oczywistych portów problem i tak rozwiązuje odpowiednie okablowanie.

    Kwestią wygody jest również odpowiednia sygnalizacja stanu naładowania. Wersją minimum jest kilka diod sygnalizacyjnych. Ułożone w pasek, pokazują w umowny sposób jak bardzo naładowane są ogniwa urządzenia. Im więcej „lampek”, tym wskazanie dokładniejsze. Najlepsze powerbanki są już wyposażone w cyfrowy wyświetlacz, który procentowo określa stopień naładowania. Do dodatkowych, wartych uwagi cech należy zaliczyć wbudowaną latarkę – na ogół nie jest to nic wyjątkowo mocnego, w sytuacjach awaryjnych jednak można posłużyć się białą diodą, by np. odnaleźć drobiazg upuszczony na biwaku.

    Na kolejnych stronach zgromadziliśmy 13 urządzeń, które trafiły do redakcji. Oceniamy je pod względem rzeczywistej pojemności, obudowy, wygody użytkowania, a także cech dodatkowych. Niezależnie od tego, czy poszukujemy sprzętu do codziennego użytkowania czy czegoś bardziej pojemnego – każdy powinien znaleźć model najlepiej odpowiadający jego potrzebom.

    Kabel ma znaczenie!

    Czy to używając ładowarki, czy to powerbanku, może się zdarzyć tak, że ładowane przez nas urządzenie będzie uzupełniać energię z różną prędkością. Bardzo często jest to wina okablowania i różnic w jego budowie. By problem nie wystąpił, teoretycznie warto korzystać z przewodów, które dostajemy w zestawie z danym źródłem zasilania lub kupować markowe produkty. W praktyce oczywiście bywa z tym różnie i pozostaje dobrać najlepszy zestaw metodą prób i błędów. Kontrola okablowania powinna być też pierwszym krokiem, gdy zobaczymy, że coś jest nie tak z ładowaniem – przy okazji warto jednak również przeczyścić gniazdo w telefonie. Jest to istotne szczególnie w przypadku portu USB-C – w miarę użytkowania zbierają się w nim różnego rodzaju zanieczyszczenia. Delikatne manipulowanie wykałaczką i przedmuchanie złącza powinny jednak temu zaradzić.

    Ładowarki słoneczne

    Wybierając się w miejsca z dala od cywilizacji, możemy zastanowić się nad zakupem ładowarki, która promienie słoneczne zamienia w energię elektryczną. Zanim jednak zdecydujemy się nabyć ładowarkę słoneczną, warto pamiętać o paru rzeczach. Pierwsza to sprawność energetyczna jej ogniw. Jeśli to możliwe, trzeba sprawdzić w specyfikacji, jaką wartość ma ten parametr. Typowo to kilkanaście procent i im ta wartość jest wyższa, tym oczywiście lepiej. Postęp w dziedzinie sprawności ogniw to kwestia ostatnich lat – nie warto więc kupować wiekowych modeli. W takim przypadku możemy trafić na urządzenie wyprodukowane po kosztach z użyciem starszych technologii.

    Należy też pamiętać, że w praktyce im większa powierzchnia paneli, tym szybciej naładujemy telefon. To oczywiście droga trochę na skróty i twierdzenie zdroworozsądkowe. Dlatego przed zakupem należy zwrócić uwagę na parametry techniczne, szczególnie zasilanie wyjściowe. No i najważniejsze: telefonu nie naładujemy nawet najlepszą ładowarką, jeśli niebo będzie zasnute chmurami. W praktyce warunki idealne nie zdarzają się nigdy, trzeba się więc nastawić na to, że uzupełnianie energii w smartfonie za pomocą słonecznej ładowarki trochę potrwa. Na azjatyckich portalach z elektroniką ceny tych urządzeń dość przyzwoitej już klasy (czyli z wyjściem USB 5V, 2 A) zaczynają się od ok. 30 dolarów.

    Podsumowanie testu

    Ogółem przetestowaliśmy 13 powerbanków w cenie od 39 do 389 zł. Wśród nich znalazły się urządzenia o stosunkowo niewielkiej pojemności, jak i magazyny energii zdolne kilkukrotnie w pełni załadować smartfona. W każdym przypadku jednak okazało się, że deklaracje producentów odnośnie do pojemności urządzeń są zawyżone w stosunku do tego, co pokazały testy. Najlepszy pod tym względem powerbank to Natec Extreme Media Powerbank NPB-1220. W rzeczywistości ma aż 66,45% pojemności, którą producent chwali się na opakowaniu.

    Najgorszy pod tym względem jest Remax Proda Gentleman. 34,82% to bardzo słaby rezultat. Warto jednak zauważyć, że sprzęt ten został wyceniony adekwatnie do możliwości: to jedno z najtańszych urządzeń w teście i, koniec końców, jego zakup już po uwzględnieniu rzeczywistej pojemności i sytuacji rynkowej – jest opłacalny. Wbrew pozorom to częsta sytuacja wśród zapasowych źródeł energii. Podobna miała miejsce, gdy wraz z boomem na grę Pokemon GO rynek zalały powerbanki w kształcie charakterystycznych przedmiotów ze wspomnianej gry. Również one charakteryzowały się niewielką pojemnością rzeczywistą, ale wyjątkowo atrakcyjna cena sprawiła, że ich zakup nie mijał się z celem. Dokładnie tak samo jest w tym przypadku.

    Tabela testowa jednak pokazuje, że można wybrać jeszcze mądrzej. Jeśli popatrzymy tylko i wyłącznie na cenę za jedną watogodzinę, to okazuje się, że najbardziej opłacalnym urządzeniem w teście jest Extreme Media Powerbank NPB-1224 – w jego przypadku wspomniany koszt to jedynie 1,49 zł/Wh. Na drugim biegunie jest Xtorm Limitless 10 000, w którego przypadku za watogodzinę musimy zapłacić aż 15,21 zł! Trzeba jednak zaznaczyć, że jest to sprzęt wyjątkowy i przeznaczony dla najbardziej wymagających użytkowników. Świadczy o tym fakt, że obudowa spełnia normy amerykańskiej armii: produkt jest odporny na przeciążenia, upadki, niestraszne mu też zalanie czy zanurzenie, o czym świadczy certyfikat zgodności z normą IP68. Dodatkowym atutem sprzętu jest też zawieszka – klamra, którą możemy przypiąć do paska lub plecaka podczas dalekich wędrówek.

    Nie tylko pojemność

    O ile cena za watogodzinę może być dla wielu osób kluczowa, o tyle inni kupując powerbank, mogą zwrócić uwagę na pozostałe cechy lub ciekawe funkcje. Wśród nich warto wymienić np. możliwość szybkiego ładowania. Najczęściej spotykanym systemem jest Quick Charge, już w wersji 3.0. Z tej niekwestionowanej zalety skorzystać mogą jedynie właściciele smartfonów wyposażonych w wybrane modele procesorów Snapdragon – a i to pod warunkiem, że ich producent wykupił od Qualcommu odpowiednią licencję. Warto jednak wgryźć się w specyfikację i sprawdzić, czy możemy skorzystać z tego „wodotrysku”. Nominalnie technologia QC pozwala bowiem załadować baterię telefonu do 70% w trzydzieści minut!

    To oczywiście dane producenta i testy laboratoryjne. Wprzypadku warunków domowych, a już tym bardziej powerbanków, czas ładowania może się wydłużyć – to jednak wciąż kusząca funkcja. To samo zresztą możemy powiedzieć o ładowaniu bezprzewodowym. Naszym zdaniem jednak w przypadku przenośnych, by nie powiedzieć turystycznych źródeł energii, jest to już przerost formy nad treścią. Tu liczy się przede wszystkim pojemność, a straty energii związane z ładowaniem bezprzewodowym są większe w porównaniu do tradycyjnego procesu uzupełniania energii za pośrednictwem kabla. Tym bardziej, że np. uzupełnianie energii w ten sposób w plecaku, który jest w ciągłym ruchu, może być utrudnione lub wręcz niemożliwe.

    Techniczne bajery

    Dla niektórych atutem mogą być rzadziej spotykane gniazda. W naszym zestawieniu znalazły się zarówno modele wyposażone w złącza USB-C, jak i Lightning: to odpowiednio Ttec AlumiSlim QC oraz Ttec AlumiSlim 10000. Niestety, jak widać, te złącza to wciąż rzadkość i, decydując się na zakup zapasowego źródła energii właśnie pod ich kątem, jesteśmy poważnie ograniczeni. Na szczęście można sobie z tym problemem poradzić dzięki zastosowaniu odpowiedniego okablowania. Na ogół trzeba je dokupić we własnym zakresie. W nielicznych tylko przypadkach dostajemy je w komplecie – jak choćby w przypadku powerbanku Ttec PowerSlim Trio.

    Kwestią wygody jest też odpowiednia sygnalizacja stanu naładowania. Nie ma co wybrzydzać: diody w zupełności wystarczą, by zorientować się w sytuacji. O wiele precyzyjniejsze są jednak wskazania ekranu cyfrowego, dzięki któremu będziemy wiedzieli, na ile dokładnie wystarczy nam energii. Dodatkowo, w przypadku najbardziej zaawansowanych modeli, jak w przypadku Ttec AlumiSlim QC, możemy liczyć na wskazania dot. napięcia i natężenia, co może mieć również wymiar praktyczny i pozwolić się np. zorientować, że nasz smartfon niedomaga i z jakiegoś powodu nie pobiera energii z nominalną wydajnością – co na ogół jest symptomem usterki elektroniki.

    Koniec końców jednak polecamy samodzielnie zapoznać się z tabelą zawierającą wyniki testu. Najlepszym naszym zdaniem modelom przyznaliśmy wyróżnienia. Jednak każdy czytelnik we własnym zakresie powinien ocenić wagę wystawionych tam not i w ten sposób wybrać najlepsze dla siebie modele.

    Obraz

    Procedura testowa

    Każdy powerbank przetestowaliśmy za pomocą podłączanego do portu USB urządzenia pomiarowego. Spięliśmy je z chłodzonym rezystorem ceramicznym o oporności 2,7 Ohm. Tak skonstruowany zestaw zapełniał jednostajne rozładowywanie się zapasowego źródła energii. W przypadku najbardziej pojemnych modeli proces ten trwał nawet ok. siedmiu godzin. W tym czasie urządzenie pomiarowe gromadziło dane, raportując po zakończeniu rozładowywania czas, który upłynął, a także wskazując liczbę watogodzin oraz miliamperogodzin właściwą dla każdego sprawdzanego urządzenia. Dodatkowe funkcje powerbanków oraz ich zachowanie w praktyce sprawdzaliśmy za pomocą dwóch telefonów wyposażonych w gniazda USB-C i micro-USB.

    Opisy wybranych powerbanków

    1. miejsce - Ttec AlumiSlim QC

    Obraz

    Bardzo dobry powerbank, który cieszy nie tylko wysoką pojemnością rzeczywistą, ale przede wszystkim bogatym wyposażeniem. Mamy tu nie tylko tradycyjne gniazdo USB-A, ale i USB-C, które dzięki swej trwałości i uniwersalności powoli staje się standardem. Za pomocą tego portu możemy nie tylko uzupełniać energię w smartfonie, ale i ładować sam powerbank, co pozwala ograniczyć liczbę kabli do minimum. Dużą zaletą jest również Quick Charge 3.0 oraz cyfrowy wyświetlacz, który informację o stopniu naładowania urządzenia uzupełnia danymi nt. napięcia i natężenia podczas użytkowania.

    Plusy
    • wysoka pojemność rzeczywista
    • dobry zestaw gniazd, w tym wejście/wyjście USB-C
    • cyfrowy wyświetlacz
    • Quick Charge 3.0
    Minusy
    • stosunkowo drogi

    2. miejsce - Extreme Media Powerbank QC-100

    Obraz

    Niby ustępuje zwycięzcy testu pod względem pojemności rzeczywistej, jednak w praktyce różnica jest niewielka. Szczególnie, gdy popatrzymy przez pryzmat ceny, która w przypadku tego modelu jest bardzo atrakcyjna. Na szczęście w ślad za nią nie poszły oszczędności dotkliwe dla użytkownika. O ile co prawda zabrakło tu portu USB-C, o tyle cyfrowy wyświetlacz także w tym wypadku posłuży równie dokładnymi wskazaniami. Mamy też technologię Quick Charge 3.0, która pozwoli szybciej uzupełnić energię właścicielom zgodnych z nią telefonów.

    Plusy
    • stosunkowo tani
    • bardzo dobre parametry techniczne konfiguracja
    • cyfrowy wyświetlacz
    • Quick Charge 3.0
    Minusy
    • od zwycięzcy gorszy pod względem rzeczywistej pojemności

    7. miejsce - Extreme Media Powerbank 10000 NPB-1224

    Obraz

    Nie do pobicia, jeśli chodzi o cenę za watogodzinę, a co z tym po części związane – celujący pod względem stosunku jakości do ceny. Nie mamy tu co prawda szybkiego ładowania, ale są za to dwa gniazda USB 2,1 A, które pozwalają na jednoczesne ładowanie dwóch urządzeń. Cieszy też bardzo dobra pojemność rzeczywista. Do pełni szczęścia brakuje cyfrowego wyświetlacza, ale diodowy wskaźnik stopnia naładowania oczywiście wystarcza.

    Plusy
    • najlepsza w teście cena za jedną watogodzinę
    • przyzwoita pojemność rzeczywista
    • dobry zestaw gniazd
    Minusy
    • wyświetlacz diodowy
    • niewiele dodatkowych funkcji

    Wybrane dla Ciebie