HardwareTest tanich monitorów

    Test tanich monitorów

    W 2018 roku konkurencja na rynku tanich monitorów jest już tak duża, że za niewielką ceną musi stać dobre wykonanie. W innym wypadku urządzenie po prostu przepadnie w walce z innymi. Wciąż jednak można się naciąć i trafić na słabe ekrany, przed czym spróbujemy uchronić niniejszym testem.

    Test tanich monitorów

    Jeszcze parę lat temu segment biurowy, czy też przeznaczony dla mniej wymagającego użytkownika, był traktowany przez producentów po macoszemu. Monitor nie musiał ani dobrze wyglądać, ani mieć dobrej matrycy – wystarczyło, by wyświetlał obraz i dało się na nim pracować. Obecnie na szczęście technologia poszła do przodu na tyle, a lepsze jakościowo matryce staniały do takiego stopnia, że nie trzeba nawet tysiąca złotych, by kupić bardzo dobry sprzęt. Teraz nawet za niewielkie pieniądze możemy mieć ekran, który będzie nam służył przez lata, a ustawiony na biurku – będzie jego ozdobą.

    Dobór naturalny

    Nasze kryteria nie były przesadnie wygórowane – określilibyśmy je raczej jako standardowe. Nowoczesny monitor do biura powinien mieć co najmniej 24 cale, nie więcej jednak niż 27 – wszystko powyżej zajmuje zwyczajnie zbyt wiele miejsca. Przy tych rozmiarach optymalna jest rozdzielczość Full HD i właśnie 1920x1080 się trzymaliśmy, choć w zakładanym limicie tysiąca złotych dałoby znaleźć się także ekrany QHD czy ultrapanoramy FHD. Podobnie bez większych trudności moglibyśmy dokooptować do zestawienia monitory o odświeżaniu ekranu powyżej 60 Hz, jednak tak duże rozbieżności (nawet do 144 Hz) zaburzały ocenę końcową. Tym bardziej, że więcej herców w codziennej pracy wcale nie potrzeba, choć trzeba przyznać, że monitory z 75 Hz wyraźnie „upłynniają” poruszanie się myszki po pulpicie. To jednak tylko dodatek, na którym nam tutaj specjalnie nie zależy.

    Podobnie najistotniejszy nie jest konkretny rodzaj matrycy – na następnych stronach znajdują się głównie ekrany IPS, ale znalazło się także miejsce dla TN (zabrakło jedynie VA). Wprawdzie każda technologia ma swoje plusy i minusy, jednak nasze testy dobitnie pokazały, że wszystkie typy matryc (więcej w ramce) są w stanie wyświetlać bardzo dobre kolory i mieć niezgorsze kąty widzenia.

    Selekcja naturalna

    Oczywiście samo wybranie specyfikacji na stronie sklepu nie wystarczy, by być pewnym dobrego zakupu. Najlepiej bowiem zobaczyć monitor na żywo. Tylko w ten sposób będziemy w stanie ocenić, przynajmniej do jakiegoś stopnia, odwzorowanie kolorów czy przejścia gradientowe. Całkiem łatwo sprawdzić natomiast kąty widzenia – wystarczy spojrzeć, po jak dużym odchyleniu na boki oraz w górę i w dół kolory zaczynają być przekłamywane. Te wszystkie kwestie braliśmy oczywiście pod uwagę przy wystawianiu oceny monitorom biorącym udział w testach.

    Kolejną kwestią jest design – ten jest wprawdzie sprawą indywidualną, jednak już solidność wykonania ocenić można obiektywnie. Podobnie spojrzeć trzeba na to, do czego właściwie potrzebujemy urządzenia. Jeśli przynajmniej okazyjnie będziemy spędzać czas przy grafice – warto inwestować w ten ekran, który cechuje się najlepszym odwzorowaniem barw. Jeśli korzystamy z kilku komputerów, trzeba zadbać, by sprzęt miał wystarczającą liczbę odpowiednich złączy. Aspektem do rozważenia są także głośniki – miły dodatek, choć często ich jakość pozostawia wiele do życzenia – które przydadzą się, jeśli wykorzystywać będziemy monitor także jako urządzenie do odtwarzania multimediów. Wówczas istotne okazać mogą się również szerokie kąty widzenia, dzięki którym wieczór filmowy będzie komfortowy dla większej liczby osób. Inną kwestią są gry – wtedy trzeba kierować się jak najniższą wartością input lagu i czasu reakcji matrycy. Różnice bywają spore, więc jest to sprawa naprawdę warta wzięcia pod rozwagę.

    Na szczęście wszystkie powyższe kryteria znalazły się w naszej procedurze testowej. Wynikom na kolejnych stronach można zaufać, biorąc za pewnik, że pierwsze miejsca śmiało powinny być uznawane za uniwersalne i tanie monitory do codziennego użytkowania. Długie godziny spędzone w redakcyjnym laboratorium pozwoliły uzyskać dość wyraźny obraz średniego segmentu na rynku. Nie ma na nim już miejsca dla sprzętu przeciętnego ani drogiego. Nastały dobre czasy dla konsumentów – producenci prześcigają się bowiem w oferowaniu użytkownikom jak najlepszych monitorów w jak najniższej cenie. Pozostaje tylko cieszyć się… i korzystać.

    Procedura testowa

    Naszą procedurę testową podzieliliśmy na dwie zasadnicze części, w których każdy monitor otrzymuje osobną ocenę cząstkową. W pierwszej przyglądamy się jedynie jakości wyświetlanego obrazu (65 proc. całości oceny), w drugiej zajmujemy się kwestiami wyposażenia, wyglądu i możliwości sprzętu (35 proc. całości oceny). Poza kilkoma kwestiami, które sprawdzamy organoleptycznie – jak choćby kąty widzenia – większość kwestii jakości obrazu oceniamy za pomocą kolorymetru. Dzięki niemu otrzymujemy informację o temperaturze kolorów i tego, jak bardzo odstaje ona od wzorcowych 6500 K, a także wyliczana zostaje średnia delta E, która to wartość służy do oceny odwzorowania kolorów matrycy. Dzięki sprawdzeniu maksymalnej i minimalnej jasności panelu możemy wyliczyć kontrast, którego poziom wymiernie wpływa na końcowy wynik (łącznie 15 proc. całościowej noty).

    Na ocenę wyposażenia składają się natomiast: liczba wejść wideo, obecność i jakość głośników, dodatkowe opcje wyświetlania obrazu i specjalne tryby dla graczy. Sprawdzamy także możliwości dostosowywania położenia ekranu – w szczególności obrócenia o 90° (funkcja pivot) – oraz dodatkowe wyposażenie (np. koncentrator USB).

    Jedynym mierzalnym czynnikiem w części „Wyposażenie i możliwości” jest natomiast pobór mocy. Nie wykorzystujemy tutaj podanych przez producenta wartości, ale sprawdzamy je sami watomierzem.

    Matryca matrycy nierówna

    Producenci monitorów wykorzystują obecnie trzy typy matryc. Najtańsze bazują na technologii TN (twisted-nematic), która cechuje się szybkim czasem reakcji i możliwą wyższą wartością odświeżania obrazu, jednak gorzej wypadają w nich odwzorowanie kolorów i kąty widzenia. Zdecydowanie wolniejsze są IPS-y (in-plane switching), które w zamian zapewniają dobre kolory i kąty. Nieco w rozkroku stają natomiast zyskujące popularność ekrany VA (vertical align), które pozwalają na osiągnięcie większych wartości odświeżania obrazu (porównywalnych z TN), łącząc to z niezłymi kolorami i kątami widzenia.

    Podsumowanie testu

    Jeśli ktoś po lekturze wstępu do testów miał obiekcje co do prawdziwości stwierdzenia, że tanie monitory mogą być wyposażone w bardzo dobre matryce, to wyniki przedstawione w tabeli na poprzednich stronach nie pozostawiają wątpliwości. Wśród modeli wziętych pod lupę znalazły się prawdziwe perełki, jeśli brać pod uwagę jakość wyświetlanych kolorów. Wyróżniony na sąsiedniej stronie (bo przy okazji bardzo tani) Lenovo L24i może pochwalić się znakomitym wynikiem delty E (2,48), a drugi w końcowej klasyfikacji BenQ GW2480 okazał się jeszcze lepszy (2,09). Oba wyniki pozwalają natomiast brać te monitory pod uwagę w kontekście amatorskiej (a nawet na poły zawodowej) pracy nad grafiką. Tym bardziej, że niczego sobie są też przejścia gradientowe.

    Żywe kolory

    Wszystkie przetestowane sprzęty okazały się jednak pod tym kątem co najmniej dobre, różnie natomiast wypadały temperatury kolorów – zdarzały się wyniki świetne, bardzo bliskie wzorcowych 6500 K, jednak niektóre monitory rozmijały się z idealnymi wartościami o dobre tysiąc kelwinów. Dziewięć z dziesięciu testowanych matryc zostało wykonanych w technologii IPS, więc poza świetnym odwzorowaniem barw mogły poszczycić się bardzo dobrymi kątami widzenia. Niemal wszystkim nie można było w tej kwestii niczego zarzucić.

    W momencie, gdy mówimy o monitorach bardzo tanich – zdecydowana większość kosztuje poniżej 700 zł, sporo nie przekracza nawet 600 – na czymś trzeba było zaoszczędzić. Padło na wszystko to, co w codziennym użytkowaniu po prostu zbędne. Stąd też złączy mamy w wielu monitorach jak na lekarstwo. HDMI, czasem VGA i tyle. DisplayPort jest rzadkością, jednak trudno uznać to za sporą wadę – wszak do wyświetlania rozdzielczości Full HD w 60-75 Hz wystarczy zwykłe HDMI. Podobnie za czepialstwo należałoby uznać wytykanie braku opcji przeznaczonych do gier czy choćby głośników. Choć te ostatnie w paru chlubnych wyjątkach znaleźć można. Za pełnoprawny minus wielu użytkowników uzna natomiast zapewne bardzo ograniczone możliwości regulacji położenia ekranu. Większość monitorów pozwala tylko na jego pochylenie, nie uwzględniając zmiany wysokości, nie wspominając już o pivocie. Tutaj honor całej stawki ratuje zwycięzca – Iiyama XUB2493HS, którą swobodnie można obrócić o 90°, a także dostosować do wzrostu osoby przed nią siedzącej.

    Bez oszczędności

    Przy narzekaniu na cięcia w wyposażeniu trzeba zaznaczyć, że ograniczenia budżetu nie dotknęły w żaden sposób jakości wykonania i designu. Właściwie wszystkie testowane monitory wyglądają doskonale, do tego stopnia, że łatwo uznać je za zdecydowanie droższe niż w rzeczywistości. Wszyscy producenci podchwycili już na szczęście trend zapoczątkowany jakiś czas temu przez AOC i Lenovo – mamy do czynienia z monitorami bezramkowymi, bardzo cienkimi i lekkimi. Całość robi świetne wrażenie, dopełniając zresztą przeświadczenie, że obcujemy z urządzeniami premium, nie zaprojektowanymi naprędce i wyprodukowanymi po kosztach. Czuć tutaj każde wydane na stworzenie sprzętu euro, jak również sama inwestycja jest każdego euro warta. Ceny najtańszych propozycji mogą jednak wywołać poczucie winy u kupującego – toż to kradzież w biały dzień!

    1. miejsce - Iiyama Prolite XUB2493HS

    Obraz

    Zdecydowanie najlepszy monitor w testach – błyszczał w szczególności pod kątem jakości matrycy. Wprawdzie delta E nie była tak dobra jak ta, którą mogą zaoferować opisywane obok propozycje Lenovo oraz BenQ, jednak 3,22 to wciąż przyzwoity wynik. Tym bardziej, że należy dodać do tego bardzo dobre kąty widzenia, niezłe przejścia gradientowe i świetną kalibrację kolorów – temperatury bieli w trakcie testów oscylowały blisko wzorcowego 6500 K. Model XUB2493HS znalazł się także w czołówce, biorąc pod uwagę wyposażenie – mamy tutaj nie tylko po jednym złączu HDMI, DisplayPort oraz VGA, ale także wbudowane niezłe głośniki i wyjście słuchawkowe. Pełnię szczęścia dopełniają możliwości regulowania obrazu – nie tylko kąta nachylenia, ale także wysokości. Jako jedyna Iiyama nie zapomniała także o funkcji pivot. Obrócenie monitora do pionu przydaje się częściej, niż mogłoby się to wydawać. Za wszystkimi zaletami idą jednak spore rozmiary – choć monitor jest bezramkowy, to sporo waży (o około 2 kg więcej od konkurencji) i zajmuje dużo miejsca na biurku, mimo że to wciąż tylko 24 cale.

    Plusy
    • bogate wyposażenie
    • niezła matryca
    • bezramkowy ekran
    • regulacja położenia ekranu (w tym pivot)
    Minusy
    • spore rozmiary i ciężar

    2. miejsce - BenQ GW2480

    Obraz

    Producent GW2480 dał się w ostatnich latach poznać głównie jako twórca monitorów przeznaczonych stricte do gier – wyróżniających się zresztą osłonami antyrefleksyjnymi dołączanymi wraz z urządzeniem. Tymczasem wraz z tym modelem BenQ przypomina wszystkim, że potrafi też tworzyć propozycje biznesowe/domowe. Mamy bowiem do czynienia z bliską ideałowi matrycą IPS (a na pewno najlepszą możliwą za te pieniądze), która w testach zdeklasowała konkurencję – delta E wynosząca 2,09 to wynik znakomity, podobnie jak bliska idealnym 6500 K temperatura kolorów. Wręcz doskonałe są też przejścia gradientowe, słabiej natomiast wypada kontrast, ale wciąż jest to wynik powyżej przeciętnej. W czym więc GW2480 okazało się słabsze od zwycięzcy rankingu? Głównie w możliwościach regulacji ekranu – mamy tutaj jedynie szansę na zmianę kąta nachylenia oraz powieszenia monitora na ścianie. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli nie potrzebujemy pivota, to jest to propozycja chyba rozsądniejsza od Iiyamy – nie dość, że wyposażona w (niewiele, ale jednak) lepszą matrycę, to jest zauważalnie tańsza.

    Plusy
    • doskonała matryca
    • przyzwoite wnętrze
    • lekka, bezramkowa konstrukcja
    Minusy
    • małe możliwości regulacji położenia ekranu

    7. miejsce - Lenovo L24i-10

    Obraz

    Kiedy parę miesięcy temu dostałem ten monitor w ręce, nie mogłem uwierzyć, że za tak niewielkie pieniądze (to najtańszy sprzęt w testach) można oferować matrycę IPS bijącą na głowę nawet parokrotnie droższą konkurencję. A do tego Li24-10 świetnie wygląda – to jeden z pierwszych bezramkowych tanich ekranów, absurdalnie przy tym lekki i kompaktowy – nazwanie go przenośnym nie byłoby dużym nadużyciem. Producent postarał się do tego o nieprzynoszącą wstydu matrycę, ze świetną deltą E (2,48!) i bardzo dobrymi gradientami oraz temperaturą kolorów (maksymalne odchylenie to zaledwie 150 kelwinów). Inna sprawa, że przy okazji mamy do czynienia z monitorem będącym kwintesencją całej kategorii i odzwierciedleniem tego, na czym oszczędzają niemal wszyscy producenci modeli w tabeli na poprzednich stronach. Nie uświadczymy tutaj ani DisplayPortu (jest HDMI i VGA), ani głośników czy choćby wyjścia słuchawkowego. Nie ma też co liczyć na możliwość regulacji położenia ekranu wykraczającą poza kąt nachylenia. Nie zmienia to jednak faktu, że Li24-10 jest bardzo dobrą propozycją na niewielkie biurko, a przy tym wyraźnie najtańszą w zestawieniu. Niskie miejsce w rankingu to po prostu znak, że konkurencja nie śpi.

    Plusy
    • świetny stosunek jakości do ceny
    • bezramkowy ekran
    • niezła matryca
    Minusy
    • niewiele złączy
    • okrojone wyposażenie
    • niewielkie możliwości regulacji położenia ekranu

    10. miejsce - AOC PDS241

    Obraz

    Na szarym końcu zestawienia, w dodatku dość drogi – skąd więc wśród polecanych modeli? Wszystko zamyka się w słowie „design”. Pod nazwą PDS241 kryje się bowiem specjalna edycja Porsche. I choć monitor nie nawiązuje w żaden sposób do słynnej marki samochodów, to wyglądem, a przede wszystkim projektem powala na kolana. W przeciwieństwie do pozostałych urządzeń w stawce, jest bowiem nie tylko ultralekki i bezbramkowy, ale także niemal w całości płaski – bez żadnego wybrzuszenia na plecach, na którym znaleźć mogłyby się złącza HDMI czy DisplayPort. Takowych w tej propozycji AOC po prostu nie uświadczysz, jedyny „kontakt ze światem zewnętrznym” PDS241 zapewnia port miniHDMI, umiejscowiony... w podstawce urządzenia. Dopiero poprzez kabel i dołączoną przejściówkę, można podłączyć się do komputera. Minimalizm widać jednak także w menu ustawień – to możliwe do wywołania poprzez przyciski na obudowie jest mocno okrojone. Aby nieco zagłębić się w możliwości zmian parametrów, należy sięgnąć po dołączony na płycie program. A i wtedy okazuje się, że temperatury kolorów nie sposób ustabilizować w okolicach wzorcowych 6500 K. Inna sprawa, że AOC wcale nie wyposażyło monitora w słabą matrycę. PDS241 stał się po prostu ofiarą własnego minimalizmu – to właśnie okrojeniu z wielu, mimo wszystko istotnych opcji, zawdzięcza ostatnie miejsce. Nic nie odbierze mu jednak Grand Prix za design.

    Plusy
    • genialny design
    • minimalistyczny wygląd...
    Minusy
    • ...na którym cierpi wyposażenie
    • przeciętna matryca

    Wybrane dla Ciebie