Z certyfikatem czy bez?
Zasilaczom o sprawności powyżej 80 procent są przyznawane certyfikaty 80 PLUS. Czy każde urządzenie z takim oznaczeniem jest dobre, a bez oznaczenia złe? Sprawdziliśmy kilka zasilaczy, by to ocenić.
Żadne urządzenie elektryczne nie ma stuprocentowej sprawności. Kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt procent energii wraca do środowiska w postaci wyższej temperatury, głośnej pracy albo pola elektromagnetycznego. Dokładnie to samo dotyczy zasilaczy komputerowych. To, że komputer ma moc 200 W, wcale nie oznacza, że takie zapotrzebowanie mają jego podzespoły. Może to być np. 150 W, a pozostałe 50 W się marnuje (sprawność zasilacza wynosi 75 proc.). Mnożąc tę zmarnowaną moc przez czas (w godzinach), a następnie cenę energii elektrycznej (zł/kWh) wychodzi, że rocznie taki zasilacz może „puścić w powietrze” przynajmniej kilkadziesiąt złotych.
Norma 80 PLUS
W celu wyróżnienia dobrych zasilaczy powstała norma 80 PLUS. Zasilacz z takim oznaczeniem, przy mocy równej połowie wartości nominalnej, ma sprawność przynajmniej 85 procent. Na przykład model o mocy 500 W, przy obciążeniu 250 W odda do pozostałych podzespołów 212,5 W, a sam zużyje tylko 37,5 W. Przy obciążeniu mniejszym (20 proc.) lub większym (80 proc.) te wymagania są nieco niższe (82 proc. sprawności). Zasilacze z certyfikatami Bronze, Silver, Gold itd. mają odpowiednio wyższe wymagania.
Oczywiście stosowanie takich norm ma sens tylko w urządzeniach o dużej mocy, w których kilka procent różnicy po przeliczeniu na waty daje znaczną różnicę w poborze energii, a tym samym pozwala oszczędzać pieniądze. Przy niewielkiej mocy, np. 200–300 W, oszczędności byłyby na tyle małe, że zasilacz o bardzo wysokich parametrach byłby nieopłacalny.
Mały komputer
Aby sprawdzić sprawność różnych zasilaczy, zbudowaliśmy dwa komputery. Pierwszy, mały, jest wyposażony m.in. w procesor Intel Pentium G2120, a także średniej klasy grafikę AMD Radeon R7 260X. Całość ma moc do 140 W, choć oczywiście zależy to od obciążenia, a także od zastosowanego zasilacza. Wszystkie wyniki zamieszczamy w tabelce na sąsiedniej stronie i na wykresie.
Przez większość czasu komputer jest wyłączony, choć oczywiście podłączony do sieci (chyba rzadko się używa wyłącznika sieciowego, by komputer w ogóle nie pobierał energii). Już w stanie spoczynku widać różnice między zasilaczami, bo dwa modele Modecom oraz Tagan (to zasilacze sprzed kilku lat) cały czas pobierają prąd, a ich moc to około 5 W. Użytkowanie takiego komputera to roczny koszt około 20 zł, nawet jeśli nie włączysz urządzenia choćby na chwilę. Pozostałe zasilacze, które są modelami względnie nowymi, takiego problemu nie stwarzają.
Na wykresie wyraźnie widać, że spośród pięciu sprawdzonych przez nas zasilaczy, wyróżniają się dwa. Pierwszy to Corsair VS450 (moc 450 W) – zasilacz klasy podstawowej, kosztujący około 140 zł. Jest na tyle dobry, że w spoczynku moc całego peceta spada do zaledwie 35 W, a w pełnym obciążeniu wynosi 119 W. Co ciekawe, zasilacz nie ma żadnych certyfikatów – jest po prostu dobrze zaprojektowany.
Drugi ciekawy model to Chieftec Navitas GPM-650 C (moc 650 W) – ten ma certyfikat 80 PLUS Gold. Moc peceta w spoczynku wynosi 37 W, a przy maksymalnym obciążeniu 117 W, czyli podobnie jak w modelu Corsair. Jednak wyższa moc nominalna i lepsza sprawność powoduje, że kosztuje on 400 zł – jego zakup do energooszczędnego komputera nie jest opłacalny.
Duży komputer
Większa konfiguracja testowa jest wyposażona w procesor AMD FX-8150, którego współczynnik TDP wynosi 125 W (jest ponad dwukrotnie wyższy niż w Pentium G2120). Lepsza płyta główna i większa pamięć RAM zwiększa pobór energii o kolejne waty. Całość przy maksymalnym obciążeniu może mieć moc nawet ponad 300 W. Jak się sprawdzają poszczególne zasilacze?
W spoczynku moc peceta może wynosić 64–68 W (zasilacze Chieftec GPM-650 C oraz Corsair VS450). Ale przy zastosowaniu mniej sprawnych zasilaczy (starszy Tagan TG580-U15 czy nowszy Chieftec A-135) będzie wyższa o około 20 W. To podobna różnica mocy, jaką obserwowaliśmy w małym komputerze z procesorem Intel Pentium G2120 przy pełnym obciążeniu.
Natomiast przy maksymalnym obciążeniu procesora i karty graficznej różnice w poborze energii przez cały zestaw są już bardzo widoczne. W przypadku standardowego zasilacza (Chieftec A-135, Tagan TG580-U15) moc peceta wynosi 295–308 W. Zasilacz Corsair VS450 w tym wypadku traci swoją sprawność – moc sięga 284 W. Nieco lepszy jest Huntkey X7 z certyfikatem 80 PLUS Silver – maksymalna moc komputera to 273 W. Zupełnie nie do pokonania okazuje się Chief- tec Navitas GPN-650C (80 PLUS Gold), który zapewnia moc naszego komputera na poziomie 206 W. To aż 100 W mniej niż w przypadku dowolnego zasilacza o podobnej mocy!
Czy to ma sens?
Zakup zasilacza z certyfikatem 80 PLUS Gold ma uzasadnienie wtedy, gdy pecet będzie intensywnie użytkowany. Zakładając dziennie 4 godziny rzeczywistej pracy (lub grania), otrzymujemy około 70 zł oszczędności rocznie. Tani zasilacz 650 W (choćby model Corsair VS650) kosztuje około 200 zł. Chief- tec GPM-650C kosztuje o 200 zł więcej i to jest w zasadzie średnia cena modelu o takich parametrach.
Zatem wydatek na taki zasilacz zwróci się w postaci niższych rachunków za energię dopiero po 3 latach. Jeśli chcesz go eksploatować dłużej albo intensywniej (np. 8 godzin dziennie przy pełnym obciążeniu), zakup będzie miał większy sens. W przeciwnym wypadku lepiej się zdecydować na tańsze rozwiązanie.