TelekomunikacjaZłap je wszystkie

    Złap je wszystkie

    W ciągu ostatnich tygodni gwiazda pokémonów rozbłysła jaśniej niż kiedykolwiek. Wystarczyła pełna niedoróbek gra mobilna, by w pogoni za kolorowymi stworkami na dwór wyszły miliony ludzi, a media w każdym zakątku globu zaczęły trąbić o fenomenie społecznym.

    Złap je wszystkie

    Pochodząca z Japonii marka podbiła serca nastolatków na całym świecie już dwie dekady temu, za sprawą Pokémon Red i Blue, gier na GameBoya. Rok później ruszyła emisja serialu anime o świecie, w którym ludzie koegzystują z poddającymi się tresurze, przywiązującymi się do właścicieli istotami – w 2000 roku trafił on również do Polski. Dorastający w tamtych latach powinni pamiętać m.in. manię „tazosów” – dodawanych do czipsów plastikowych krążków z pokémonami, kolekcjonowanych i służących do gry niemal hazardowej.

    Z czasem fascynacja przygasła, ale pokémony dalej miały się świetnie nie tylko w ojczyźnie. Pojawiają się nowe sezony serialu i filmy, powstają kolejne gry (ostatnie odsłony głównie na 3DS-a), a same stworki zbliżają się do siódmego „pokolenia”. Pokémon GO tylko im pomaga.

    O co chodzi?

    Gra toczy się w rozszerzonej rzeczywistości – światem Pokémon GO jest cała Ziemia z nałożonymi na mapę teksturami, a dzięki modułowi GPS awatar porusza się wraz z użytkownikiem. Po zalogowaniu się widać nie tylko rzeczywisty układ otaczających ulic, terenów zielonych i zbiorników wodnych, ale także charakterystyczne punkty – szkoły, pomniki czy kościoły. Mają one postać tzw. pokéstopów – miejsc, których odwiedzenie jest nagradzane zestawem przedmiotów, np. dodatkowymi pokéballami, lub aren, o które walczą trzy frakcje. Swą „przynależność partyjną” gracz określa na piątym poziomie doświadczenia – wcześniej musi spędzić trochę czasu, drepcząc po okolicy i łapiąc pokémony.

    Obraz

    Te pojawiają się w przypadkowych miejscach – gracz widzi listę pobliskich stworków wraz z przybliżoną odległością. Gdy zbliży się dostatecznie, na mapie obok awatara pojawia się dany okaz. Po jego kliknięciu na ekranie wyświetla się obraz z kamery, a tam – na chodniku czy dachu samochodu – wierci się pokémon. By go złapać, pozostaje cisnąć pokéballem, trafiając w wyświetlany okrąg. Rzadsze bestie mogą odbić pokéballa lub z niego uciec, co wymusza ponowienie próby.

    Z czasem gracz gromadzi surowce pozwalające poddać pokémona ewolucji – Bulbasaur zmienia się w Ivysaura, a ten – w Venusaura. Zgromadziwszy arsenał pokémonów różnego typu (bo ognisty Charmander nie radzi sobie z polewającym go wodą Squirtle’em), można myśleć o przejęciu dla swojej frakcji wrogiej areny. Jeśli gracz zdoła pokonać strzegące ją pokémony, sam zostawi podopiecznego na straży, a to da mu szansę zdobyć środki na zakup materiałów ze sklepu premium. Są wśród nich np. wabiki, które ku uciesze okolicznych trenerów przyciągają pokémony do wskazanego miejsca.

    Jaki telefon?

    Złośliwi mówią, że osoby krytykujące Pokémon GO to posiadacze Lumii – gra działa tylko na smartfonach z Androidem 4.4 oraz iOS-em 8.0 lub nowszych. Bawić nie pozwolą się też urządzenia z procesorami o architekturze innej niż ARM, np. tablet z Atomem. Z kolei bez żyroskopu, którego brakuje w tańszych telefonach, grać się da, ale uniemożliwi to zobaczenie pokémonów w rzeczywistym świecie, zmuszając do włączenia sztucznego tła. Nie będzie też działać oszczędzanie baterii, bo gra nie wykryje, że smartfon został obrócony ku dołowi i nie wygasi ekranu. Może to być problem, bo tytuł pożera baterię w zastraszającym tempie. Lepiej jest z transferem danych – średnio gra „zjada” tylko 10 MB na godzinę.

    Co tam zgrzyty

    W Polsce gra oficjalnie zadebiutowała 16 lipca – wcześniej można było grać, pobrawszy instalator z zewnętrznego źródła. Opóźnienia premiery wynikały m.in. z irytującej do dziś niestabilności serwerów. Niestety apka też szwankuje – wiesza się, dotyk przestaje działać, dystans przebyty podczas spacerów (i „wysiadywania” w ten sposób jaj z pokami) jest źle mierzony, a wskazówki odnośnie oddalenia pobliskich stworków wprowadzają w błąd. Brakuje też wielu pożądanych funkcji, np. wymienianie się zdobyczami dopiero ma się pojawić.

    Mimo tych niedoróbek szaleństwo na punkcie gry sprawiło, że wartość akcji Nintendo na chwilę się podwoiła, w ciągu tygodnia od premiery w samych Stanach Zjednoczonych wirtualne bestie łapało 21 milionów osób, a Pokémon GO – już oficjalnie najpopularniejszy mobilny tytuł w historii – przebiło pod względem dziennej liczby użytkowników apkę Twittera i było używane chętniej niż Facebook.

    Pokémon GO spełnia dziecięce marzenia o karierze trenera pokémonów lepiej niż jakakolwiek inna gra – zachęca do wyjścia na zewnątrz, pozwala zobaczyć Jynx tańczącą na rynnie pobliskiego bloku i ułatwia nawiązywanie znajomości. Wystarczy zerknąć na film z setkami ludzi szukającymi Vaporeona w Central Parku lub zdjęcia uzbrojonego w telefony tłumu oblegającego Pałac Kultury i Nauki. Mówi się, że dotąd żadna apka czy akcja społeczna nie zrobiła równie dużo dla walki z otyłością, a na Twitterze nie brakuje wyznań ludzi, których Pokémon GO zachęciło do wyjścia z domu, pomagając walczyć z depresją i lękiem społecznym. Powstała nawet apka randkowa dla graczy, PokeMatch.

    Obraz

    Zespół R w akcji

    Uwadze mediów nie umknęły także mniej wesołe nowiny. W stanie Missouri młodzi rabusie używali wabików na pokémony, by okradać znęconych poszukiwaczy. W Palm Coast na Florydzie mężczyzna ostrzelał auto nastolatków, którzy w nocy próbowali chwytać pokémony koło jego domu. Z kolei w Kalifornii dwóch zafrapowanych polowaniem trenerów nie spostrzegło krawędzi klifu – jeden z nich spadł z wysokości ok. 30 metrów.

    Mimo zapewnień Niantic, że pokémony nie będą pojawiały się w miejscach w rodzaju cmentarzy, głośno było o użytkownikach, którzy rzucali pokéballami w muzeum Holokaustu w Waszyngtonie i obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Władze Bośni biły na alarm, że goniący za pokémonami zapuszczają się na pola minowe. Mnożą się też wypadki drogowe – jadący zygzakiem kierowca, którego zatrzymała elbląska policja, przyznał, że starał się złapać pokémona.

    Tuż po premierze gra w wersji na iOS chciała otrzymać pełen dostęp do konta Google, ale na szczęście okazało się to błędem. Ostrożni użytkownicy zwracają jednak uwagę, że aplikacja ma dostęp do lokalizacji i obrazu z kamery – np. w indonezyjskich mediach pojawiły się głosy, że zagraża to bezpieczeństwu narodowemu, i w okolicach pałacu prezydenckiego gra została zakazana. Pokémon GO otarło się o politykę. Zjawisko komentowali Hillary Clinton i Donald Trump, a w Japonii chiński gracz zajął arenę umieszczoną w Yasukuni, chramie upamiętniającym japońskie ofiary wojny, i umieścił tam Dragonite’a nazwanego „Niech żyją Chiny!”. Pokémon GO to jednak przede wszystkim wciągająca gra, dlatego z myślą o przyszłych i obecnych graczach przygotowaliśmy zestaw przydatnych porad.

    Profesor Oak by tego nie pochwalał

    Część graczy próbuje nielegalnie odsprzedawać konta z rzadkimi okazami lub oferuje płatne „wysiadywanie” jaj, na Facebooku pojawiają się spamerskie oferty „pakietów trenerskich”, a w Google Play czekają liczne „apki wspomagające” wątpliwej jakości. Nieuczciwi zawodnicy używają botów, symulują spacerowanie poprzez przyczepianie telefonów do dronów, wiatraków, płyt gramofonowych, a nawet grzbietów zwierząt. Okłamują też moduły GPS tak, aby szybko „znaleźć się” nieopodal areny lub rzadkiego pokémona. Wszystko to grozi banem.

    Studio Niantic oszczędnie wydziela informacje o grze, dlatego użytkownicy sami spekulują nt. zasad działania walki czy sposobu wyliczania statystyk stworków i co rusz odkrywają nowe tajemnice Pokémon GO. Oto garść sprawdzonych wskazówek.

    1. Wybrane na starcie imię, płeć i wygląd awatara są ostateczne, podobnie jak wybór na piątym poziomie doświadczenia jednej z trzech frakcji. Ta ostatnia decyzja ma póki co znaczenie kosmetyczne, ale plotka głosi, że tylko dana grupa będzie mogła schwytać ptaszysko z jej „herbu”.

    2. Twoim pierwszym pokémonem może być sam Pikachu. Wystarczy dostatecznie długo ignorować zachęty do złapania Charmandera, Squirtle’a albo Bulbasaura – prądotwórczy towarzysz Asha Ketchuma w końcu pojawi się gdzieś nieopodal.

    3. Gra, w tym mierzenie kroków, działa tylko przy włączonym ekranie. Jeśli telefon sam blokuje ekran, w ustawieniach systemu wydłuż okres bezczynności, po którym ekran zgaśnie. W grze włącz oszczędzanie energii – posiadacze telefonu z żyroskopem mogą obrócić telefon do dołu, by ekran został przyciemniony.

    Obraz

    4. Rzucając pokéballem, próbuj trafić w środek kolorowego kółka, gdy jest najmniejsze. Zwiększy to szansę na schwytanie stwora, dostaniesz też więcej ikspeków za celny rzut. Przedtem możesz wykonać palcem kilka obrotów, by dostać punkty za podkręcenie. Rzadszego poka (kółko żółte lub czerwone) dobrze obłaskawić maliną (Razz Berry) i schwytać za pomocą pokéballa niepodstawowego.

    5. Przed polowaniem możesz wyłączyć tryb AR, by pokémony pozostawały w miejscu niezależnie od ruchów telefonem – przydaje się to zwłaszcza przy okazji łapania latających Zubatów i ich krewnych. Szansę na celny rzut zwiększysz też, jeśli – z wyłączonym wcześniej AR – klikniesz poka widocznego na mapie i zaczniesz gwałtownie przesuwać palcem od pokéballa w kierunku miejsca ekranu, gdzie za sekundę pojawi się (i skąd zacznie się oddalać) przyszły podopieczny – to jednak prawie exploit.

    6. Z każdym zdobytym poziomem doświadczenia awatara rośnie wybór spotykanych w świecie pokémonów, a także pułap ich skuteczności w walce (CP) – Drowzee znaleziony na początku gry będzie miał zwykle kilkanaście CP, a parę poziomów doświadczenia później niczym niezwykłym będzie egzemplarz mający ich ponad setkę. Z każdym awansem bohatera zwiększa się limit CP już schwytanych stworków.

    7. Wobec powyższego postaraj oprzeć się pragnieniu podpakowywania (Power up) i „przepoczwarzania” (Evolve) pokémonów w lepsze wersje. Gromadź przypisane do gatunku cukierki i gwiezdny pył i zaczekaj, aż tempo zdobywania poziomów spadnie, a ty złapiesz egzemplarz dostatecznie silny, tj. z wysokim procentem maksymalnego w danej chwili CP – ocenisz to, sprawdzając pozycję kropki na łuku u góry „karty postaci”. Pokémona lepiej przeobrazić w kolejne (najlepiej od razu ostatnie) stadium rozwoju jeszcze zanim zaczniesz faszerować go gwiezdnym pyłem. Podczas ewolucji ułamek maksymalnego CP pozostaje zachowany, ale bestia dostaje nową parę ataków i może okazać się, że otrzymany zestaw jest taki sobie.

    8. Walki pokémonów przypominają zabawę w kamień-papier-nożyce. Stworki mają jeden lub dwa typy, które sprawiają, że radzą sobie lepiej (zadają obrażenia powiększone o 25 proc.) lub gorzej (uderzają słabiej o 20 proc.) w starciu z innymi rodzajami. Część zależności między typami pokazujemy w tabeli poniżej.

    Obraz
    Obraz

    9. Gracze odkryli, że zastosowanie ma znany z poprzednich gier tzw. STAB – jeśli stwór danego typu ma wśród swoich ataków zdolność tego samego rodzaju, zadawane przez nią obrażenia również rosną o 25 proc.

    10. By łatwiej znaleźć interesujące pokémony – zwłaszcza wobec szwankującego okna z listą pobliskich okazów – korzystaj ze strony www.pokevision.com. Pozwala ona sprawdzić, jakie publicznie dostępne stworki występują w danej chwili w interesującym cię miejscu i kiedy stamtąd znikną. Aby ustalić lokalizację pokéstopów i aren, zajrzyj na www.ingress.com/intel – Pokémon GO korzysta z bazy gry Ingress, więc w ten sposób odnajdziesz interesujące punkty.

    11 . Łap wszystkie pokémony jak leci, nie przejmując się nadmiarem kopii Rattaty czy Pidgeya. O pokéballe łatwo, a punkty doświadczenia zawsze się przydadzą. Gdy „garaż” zacznie się zapełniać, odeślij słabe kopie do profesora („Transfer”), by otrzymać cukierki „gatunkowe”.

    Obraz

    12 . Im bliżej limitu poziomu doświadczenia (40), tym liczba potrzebnych do awansu ikspeków bardziej przytłacza. a o nowe gatunki (i premie do XP za ich złapanie) coraz ciężej. W takiej sytuacji możesz hurtem zutylizować szeregowe pokémony – kup w sklepiku tzw. Lucky Egg, by na pół godziny podwoić ilość otrzymywanego doświadczenia, i przetransformuj najsilniejsze sztuki, korzystając z zapasu cukierków.

    13 . Nie bój się atakować aren chronionych przez stwory z wyższym CP. Nikt nie każe pokonać ich za pomocą pojedynczego podopiecznego (gdy zemdleje, sięgniesz po kolejnego z wybranej szóstki), a broniący są wolniejsi i w przeciwieństwie do ciebie nie mogą unikać ciosów (ty robisz to, między atakami przesuwając palcem w lewo lub prawo). Nawet jeśli nie pokonasz wszystkich, zmniejszysz prestiż areny, a w konsekwencji poziom i liczbę obrońców. W skomponowaniu drużyny pomoże tabela na stronie obok. Nie opisujemy jednak, przeciwko którym typom dany rodzaj jest „not very effective”.

    14 . Z kolei jeśli widzisz przyjazną arenę z wolnym miejscem na pokémony, pozostaw w niej własnego obrońcę. Możesz też pomóc zwiększyć prestiż (i poziom, a zatem liczbę wolnych „stanowisk”) areny, trenując. Wyświetl jej ekran i kliknij przycisk z rękawicami bokserskimi – jeśli uda ci się wygrać, prestiż wzrośnie.

    15 . Jedną z zaszytych w grze niespodzianek jest przebieg ewolucji Eevee, odzwierciedlający to, że w anime stworek ten występował w różnych odmianach. Aby zmienić Eevee w Jolteona, przed transformacją nazwij tego pokémona „Sparky”. Z kolei rozwinięty „Rainer” stanie się Vaporeonem, a „Pyro” przeistoczy się we Flareona.

    Pokémony i wielki biznes

    Obraz

    Twórcy przyznali, że podpisali z kilkoma firmami umowy na przeistoczenie ich placówek w pokéstopy i areny. Fakt, w plikach gry odnaleziono logo sieci McDonald’s, która prowadziła w Japonii pokémonową akcję promocyjną, co w połączeniu z wyciekiem e-maila o współpracy niemal opóźniło lokalną premierę gry. Nintendo chce zarabiać na gadżetach – we wrześniu na rynek trafi Pokémon GO Plus, informujący o bliskości poków brelok. Póki co internet zalewają zdjęcia sklepów i bibliotek, które funkcjonują jako pokéstopy, i doniesienia z restauracji, których obroty skoczyły po wydaniu paru dolarów na wabiki.

    Nie daj się wpuścić w maliny

    1 . Pobranie mapy Google obszaru, po którym będziesz spacerować, nie spowoduje oszczędzania baterii i nie upłynni rozgrywki. Pogromcą tego mitu jest Sam Thorogood, pracownik Google.

    2 . Wirujące na mapie listki nie gwarantują znalezienia dzikiego pokémona. Może to błąd gry, ale obecnie animacja oznacza tylko potencjalne miejsce spawnu, w praktyce często nic tam nie ma.

    3 . Nocą, na cmentarzu lub podczas burzy łatwiej złapać określonego stwora – brzmi to fantastycznie, ale rzeczywistość nie została aż tak rozszerzona. Na rozmieszczenie punktów „narodzin” poków wpływa jednak klimat czy bliskość wody.

    4 . Niektórzy twierdzą, że umieszczone w rogu ekranu okno podglądu pobliskich poków błyska, gdy patrzysz w dobrą stronę. Być może z założenia tak miało być, ale wszystko wskazuje na to, że pulsowanie towarzyszy po prostu aktualizowaniu się listy. Widać je zresztą także wtedy, gdy nie śledzisz pozycji konkretnej sztuki. Co by to miało to oznaczać?

    5 . Rozmiar nie ma znaczenia – z „badań” graczy wynika, że gabaryty i waga pokémonów nie wpływają na poziom ich CP, punktów zdrowia i zestaw ataków – łatki „XS” czy „XL” nie znajdują odzwierciedlenia w parametrach. Z drugiej strony każdy stwór ma trzy nieujawniane graczowi atrybuty (tzw. Individual Values), które mogą zaburzać wyniki.

    telekomunikacjagryporady

    Wybrane dla Ciebie