Zostań obibokiem
Człowiek jest leniwy z natury, więc mało kto bez niechęci podchodzi do instalacji w czystym systemie operacyjnym wielu aplikacji naraz czy pilnowania aktualizacji już działających programów. Można jednak uwolnić się od tych kajdan i być bardziej jak admin, który jak wiadomo nic nie robi, a wszystko u niego działa.
Oczywiście nasz sposób nie będzie tak skomplikowany, jak hakowanie Emacsem przez Sendmail – po prostu skorzystamy z gotowych, darmowych narzędzi. Windows wciąż bowiem jest „na dorobku” i nie uświadczymy w nim repozytorium aplikacji – Microsoft Store nim nie jest. Nasze subiektywne zestawienie obejmuje dwie przenikające się kategorie. Programy należące do pierwszej służą do tego, by Windows po instalacji wypełnił się potrzebnymi nam aplikacjami, a te z drugiej mają za zadanie dbać o aktualność zainstalowanego oprogramowania. W tym ostatnim przypadku można postawić pytanie, czy nie wystarczą wewnętrzne mechanizmy tych programów. Wszak jeśli funkcja kontroli istnienia nowszej wersji istnieje (vide wszelkie przeglądarki internetowe), to wystarczy jej użyć. Pamiętajmy jednak o tym, że i tak musimy zareagować na odpowiedni komunikat i niekiedy częściowo ręcznie przejść przez proces instalacji (ma to np. miejsce w popularnym edytorze tekstu Notepad++). Z kolei pominięcie woli użytkownika poprzez ciche wykonanie aktualizacji nie każdemu będzie odpowiadać ze względu np. na niepożądane zmiany (tak było np. z Firefoksem, w którym zmiana architektury pociągnęła za sobą skasowanie dotychczasowego sposobu obsługi rozszerzeń). Popatrzmy więc, jak zostać lepszym leniem.
Ninite
Ninite to przygotowane przez Kalifornijczyków proste w obsłudze narzędzie do nienadzorowanego instalowania oprogramowania. Działa we wszystkich systemach Windows począwszy od wersji XP, jest po angielsku i na dziś ma zamknięty katalog 85 popularnych aplikacji podzielonych na 13 kategorii. Wyboru dowolnej kombinacji tychże programów dokonujemy poprzez zaznaczenie pozycji na liście na stronie ninite.com. Co ważne, wybrane programy są instalowane w wersji językowej dopasowanej do ustawień lokalizacji w Windows, nie musimy więc martwić się o to, czy po zainstalowaniu np. IrfanView będziemy mieli menu po polsku. Poza tym pomijane są wszystkie potencjalnie niechciane dodatki (np. paski narzędziowe).
Gdy uznamy, że lista pożądanego oprogramowania jest kompletna, klikamy przycisk Get Your Ninite. Spowoduje to pobranie na dysk niewielkiego programu sterującego (w formie pliku exe – można z niego korzystać wielokrotnie), który po uruchomieniu pobierze pliki instalacyjne z serwerów poszczególnych producentów (czyli zawsze najnowsze) i przeprowadzi cały proces automatycznie, bez jakiegokolwiek naszego udziału. Aplikacje trafią do domyślnej lokalizacji ze standardowymi ustawieniami. Gdy wszystkie programy zostaną zainstalowane, Ninite wyświetli odpowiednie okno (możemy podejrzeć listę wykonanych czynności, klikając Show details).
Płatna wersja Pro pozwala pozbyć się powiadomień typu „Uaktualnienie jest gotowe do instalacji”, ale przede wszystkim służy do zarządzania większą liczbą komputerów. Zawiera też dłuższą listę aplikacji (122 pozycje), ale sporo z nich to różne wersje Javy, Java Development Kitu, TeamViewera, .NET i Firefoksa ESR.
Z punktu widzenia użytkownika indywidualnego interesującą funkcją jest sprawdzanie aktualności aplikacji zainstalowanych za pomocą Ninite’a, ale tylko z tego powodu nie ma sensu płacić dolara miesięcznie. Można bowiem osiągnąć ten sam efekt albo uruchamiając co jakiś czas pobrany plik exe ręcznie, albo za pomocą systemowego Harmonogramu zadań – trzeba jedynie poświęcić kilka chwil na jego konfigurację.
https://ninite.com
Harmonogram zadań
W opisie Ninite wspomnieliśmy o tym, że można to narzędzie uruchamiać cyklicznie za pomocą Harmonogramu zadań. W tym celu klikamy menu Start i zaczynamy wpisywać słowo harmonogram – już po kilku wprowadzonych znakach odpowiednia aplikacja pojawi się na liście. Uruchamiamy program i przechodzimy do sekcji Akcje, w której wybieramy Utwórz zadanie podstawowe… i na początek nadajemy nazwę nowemu zadaniu. W kolejnym kroku ustalamy interwał (proponujemy wybrać comiesięczny) i moment startu (wraz z godziną). Następnie jako akcję ustawiamy uruchomienie programu, wskazując jednocześnie jako element wykonywalny pobrany wcześniej plik sterujący Ninite. Klikamy Zakończ i praca skończona. Od tej chwili w ustalonym terminie zainstalowane wcześniej aplikacje będą aktualizowane automatycznie – o ile tylko na stronie producenta zostanie opublikowana nowsza wersja.
Patch My PC Home Updater
Ta prosta w obsłudze aplikacja nie ma największej bazy pakietów (300 pozycji w 17 kategoriach) i jak wszystkie pozostałe komunikuje się z nami po angielsku, ale ma kilka ciekawych cech odróżniających ją od reszty opisanych tu narzędzi. Na przykład bezproblemowo wykrywa zainstalowane wcześniej programy – co nie jest oczywistością w innych przypadkach – i pozwala nimi zarządzać, a kolorem oznacza ich stan (aktualny, nieaktualny, niezainstalowany). Patch My PC w sekcji Options daje możliwość ustalenia praktycznie każdego detalu związanego ze swoją pracą: np. możemy wymusić zamknięcie aktualizowanego programu, pobranie wersji instalacyjnej i jej zachowanie na dysku, utworzenie punktu przywracania czy wyłączenie tzw. cichej instalacji. Jest też funkcja wymuszenia wyboru wersji językowej, ale mimo że niestety nie znajdziemy tu rodzimej mowy, to i tak otrzymywaliśmy edycję polską. Wbudowany jest też harmonogram zadań (sekcja Scheduler), w którym ustalimy jak często ma być przeprowadzana kontrola stanu aktualności i czy np. po wykryciu istnienia nowszej wersji zainstalować ją natychmiast.
Jak już wspomnieliśmy, obsługa Patch My PC nie nastręcza kłopotów. Po prostu zaznaczamy kolejne pozycje na liście aplikacji, a u góry okna będzie się zmieniała liczba przy napisie App To Install (wykaz można podejrzeć). Choć nie zawarto dosłownie ani jednej linii opisu programów, to po kliknięciu danej nazwy prawym klawiszem myszy możemy przejść na odpowiednią stronę internetową. W menu kontekstowym wyłączymy też automatyczną aktualizację, a także poszukiwanie nowszej wersji. Po zakończeniu wyboru proces pobierania i instalowania programów inicjujemy kliknięciem przycisku w prawym dolnym rogu Perfom update – raport jest wyświetlany na bieżąco.
https://patchmypc.com
Npackd
Npackd to dzieło stworzone jednoosobowo przez programistę z Niemiec. Jest prostym w obsłudze narzędziem (niestety tylko z anglojęzycznym interfejsem), wymagającym do działania co najmniej Windows 7. Instalujemy je w standardowy sposób po pobraniu ze strony autora. Po uruchomieniu Npackd daje nam dostęp do repozytorium liczącego w chwili powstawania tekstu 1137 aplikacji w kilkunastu kategoriach. Ten podział możemy wykorzystać do zorientowania się w zasobach, ale jeśli chcemy potem przeprowadzić całkowicie nienadzorowaną instalację wielu programów jednocześnie, to możemy to zrobić jedynie w widoku całej listy. Tutaj konieczna jest jedna uwaga. Sortowanie ma mankament, polegający na tym, że małe litery nie są traktowane na równi z wielkimi, tzn. najpierw brany jest pod uwagę zakres A-Z, a dopiero potem a-z. Prowadzi to nie tylko do prostych sytuacji takich jak to, że foobara nie ma co szukać przed Foxit Readerem, a dopiero pod koniec całego wykazu, ale także do bałaganu w nazwach z wymieszanymi literami – np. PDF Creator jest wyżej niż Paint.NET.
Po wskazaniu aplikacji możemy użyć prawego klawisza myszy i z menu wybrać polecenie Show details. Spowoduje to pojawienie się nowej karty – interfejs jest zorganizowany podobnie jak w przeglądarce internetowej – z dodatkowymi informacjami o programie. Czasem znajdzie się tam niewielki opis, choć przeważnie jest to raczej krótkie hasło, niekiedy zobaczymy zrzuty ekranowe, a zawsze będzie informacja o domowej stronie WWW, tzw. nazwie wewnętrznej (Npackd ma możliwość zainstalowania modułu do linii poleceń i obsługi właśnie w ten sposób) oraz dostępnych wersjach. Zwłaszcza ta ostatnia rzecz jest przydatna, możemy bowiem wybrać do instalacji inną niż najnowsza wersję programu, choć jest to okupione koniecznością przeprowadzenia tego procesu pojedynczo.
Jeśli jednak chcemy mieć jak najświeższe aplikacje, tudzież mamy zamiar wzbogacić system większą ich liczbą, to po prostu zaznaczamy na liście kolejne pozycje z wciśniętym klawiszem Ctrl. Gdy zestaw jest gotowy, klikamy przycisk Install (1) i czekamy na efekty pracy Npackd. Bieżący stan operacji można podglądać na karcie Jobs (2) – zobaczymy tam stan instalacji poszczególnych programów (wersja językowa jest wybierana zgodnie z ustawieniami lokalizacji Okienek) wraz z przewidywanym czasem trwania całej akcji. Listę zainstalowanych pakietów możemy przeglądać po zaznaczeniu w polu Status (3) opcji Installed, jeśli zaś wybierzemy Updateable, to otrzymamy wykaz programów, które są już dostępne w nowszej wersji – zaktualizujemy je za pomocą przycisku Update (4) z górnego paska narzędziowego. Niestety, trafiliśmy na sytuację, w której jako najnowszy był pokazywany program nieco już zleżały, bo sprzed 3,5 roku – dotyczy to HWiNFO. Wydaje się, że autor tej aplikacji wprowadził jakieś zmiany na stronie domowej, których z kolei prowadzący projekt Npackd nie zauważył – to ciemna strona pracy jednoosobowej. Być może są jeszcze inne błędy tego typu, ale nie zmienia to całościowej, pozytywnej oceny.
https://npackd.appspot.com.org
Window Remix
Nie będziemy powielać opisu Ninite’a, bo Windows Remix działa na podobnej zasadzie i prawie wszystkie uwagi można odnieść do obu narzędzi. Na stronie WWW wybieramy aplikacje do zainstalowania, a następnie pobieramy malutki program, który będzie sterował całym procesem. Zasoby są bogate, bo obejmują ponad 1300 propozycji podzielonych na 17 kategorii – żeby je zobaczyć, trzeba przełączyć się w menu na kartę Software (koniecznie klikamy potem przycisk More), bo w charakterze powitania wyświetla się bardzo okrojony zestaw. Po kliknięciu dowolnej nazwy otworzy się podstrona z opisem aplikacji, informacją o wersji, adresem WWW, a czasem także ze zrzutami ekranowymi. Jeśli chcemy dodać program do pakietu instalacyjnego, to zaznaczamy pole Install. Nie trzeba jednak każdorazowo wchodzić do tej fiszki ze szczegółami, jeśli bowiem najedziemy myszką na nazwę na liście, to po lewej stronie wyświetli się ptaszek do zaznaczenia – jedno kliknięcie i gotowe.
Po skomponowaniu zestawu wybieramy Install Now! i uruchamiamy programik sterujący, który rozpocznie pobieranie właściwych plików instalacyjnych. Cały proces przebiega w pełni automatycznie z wykorzystaniem m.in. mechanizmu Chocolatey i Boxstartera (wspomnianego w ramce Lekcja dla prymusów). Zdarzają się niespodzianki w postaci braku pakietu, np. nam nie udało się zainstalować TweetDecka. Minusem jest także to, że nie zawsze dostaniemy dopasowaną wersję językową, ale oceniając sumarycznie łatwość obsługi i wachlarz oferowanych aplikacji, to właśnie Windows Remix, a nie najbardziej znane Ninite i Chocolatey, powinien być traktowany jako narzędzie pierwszego wyboru do zarządzania oprogramowaniem.
https://www.windowsremix.com
Chocolatey
Termin „menedżer pakietów” słusznie kojarzy się z Linuksem, bo to właśnie w systemach spod znaku pingwina takie narzędzie należy do grupy tych podstawowych. Windows niestety nie umożliwia niczego podobnego, ale – parafrazując nieco Steve’a Jobsa – jest do tego zewnętrzny program, który w pewnej części może spełniać takie funkcje, a na pewno umożliwi bezproblemową instalację aplikacji. Mowa o Chocolatey (rodem z USA), który bazuje na pakietach zbudowanych zarówno przez jego autorów, jak też przygotowanych przez użytkowników. Pierwotnym sposobem obsługi „Czekoladki” jest linia komend (na samym początku nie da się pominąć jej użycia), ale później można przejść na metodę z interfejsem okienkowym.
Instalacja bazuje na skrypcie PowerShella, który pobierze instalator ze strony twórców Chocolatey, a następnie go uruchomi. Do wyboru są dwie drogi: przez wiersz poleceń lub przez PowerShell – oba muszą być uruchomione z prawami administratora (tak musi być też wtedy, gdy będziemy obsługiwać Czekoladkę z linii komend). Dla porządku przypomnijmy, że w tym celu można kliknąć prawym klawiszem myszy przycisk Windows (albo użyć skrótu klawiszowego + X) i wybrać z listy Wiersz polecenia (Administrator) lub Program Windows PowerShell (Adminstrator). Można też użyć polecenia Uruchom i wpisać cmd, a następnie zatwierdzić polecenie kombinacją Ctrl + Shift + Enter. Jeśli uruchomiliśmy wiersz polecenia, to trzeba wpisać poniższą sekwencję (to jedna długa linia i ze względu na jej złożoność prościej będzie ją skopiować ją ze strony https://chocolatey.org/install).
@” proc.SystemRoot proc.\System32\WindowsPowerShell\v1.0\powershell.exe” -NoProfile -InputFormat None -ExecutionPolicy Bypass -Command „iex ((New-Object System.Net.WebClient).DownloadString(‚https://chocolatey.org/install.ps1’))” && SET „PATH= proc.PATH proc.; proc.ALLUSERSPROFILE proc.\chocolatey\bin”
Gdy korzystamy z PowerShella, to w pierwszym kroku musimy podnieść uprawnienia do poziomu umożliwiającego instalację programu ze źródła internetowego. Uczynimy to poleceniem Set-ExecutionPolicy Bypass -Scope Process, a dopiero wtedy możemy wywołać właściwą instalację (też jedna linia):
Set-ExecutionPolicy Bypass -Scope Process -Force; iex ((New-Object System.Net.WebClient).DownloadString(‚https://chocolatey.org/install.ps1’))
Niezależnie od obranej drogi efekt będzie taki sam: w systemie zostanie zainstalowane Chocolatey. Korzystanie z niego polega na wydawaniu prostych komend, składających się z co najmniej trzech elementów, tj. wywołania samego programu, określenia rodzaju akcji i wskazania jej obiektu, np. choco install firefox (gdy aktualizujemy istniejącą w Windowsie aplikację, to zamiast install wpisujemy upgrade). To podejście ma zaletę w postaci możliwego użycia więcej niż jednego parametru – np. choco install firefox notepadplusplus 7zip -y (-y służy do automatycznego pomijania potwierdzeń) – oraz wskazania różnych opcji sterujących instalacją (po szczegóły – także w zakresie pozostałych, nader bogatych opcji – odsyłamy do dokumentacji na stronie WWW). Wadą jest konieczność sięgnięcia po listę dostępnych pakietów (https://chocolatey.org/packages), żeby poznać frazę odpowiednią dla danej aplikacji, ale zaletą – możliwość pełnego sterowania całym procesem.
Jeśli ktoś woli interfejs okienkowy zamiast linii komend, to może użyć polecenia choco install chocolateygui, które zainstaluje odpowiednią nakładkę wizualną. Niestety, korzystając z niej tracimy możliwość instalowania czy aktualizowania wielu programów jeden po drugim bez naszego udziału (choć cały pojedynczy proces przebiegnie rzecz jasna automatycznie). Po wybraniu pierwszej aplikacji trzeba zaczekać na zakończenie pracy instalatora i dopiero wtedy można dodać kolejną – to ewidentna wada. Ogólną zaletą Chocolatey jest natomiast lista dostępnych pakietów, która liczy ponad 5000 pozycji (choć jest tam sporo różnych wersji, a nie aż tyle różnych programów) – nie należy próbować jej przeglądać, lepiej jedynie wyszukiwać potrzebne instalatory. Podobnie jak w Ninite i tu możemy łatwo przeprowadzić masową aktualizację – po prostu wydając komendę choco upgrade all. Programy instalowane są w wersji językowej dopasowanej do lokalizacji Windowsa.
Lekcja dla prymusów
Boxstarter
https://boxstarter.org
Projekt realizowany przez amerykańskiego programistę pracującego do niedawna dla Microsoftu i zaangażowanego także w rozwój Chocolatey. Bazując na tym ostatnim narzędziu, przygotował własną wersję aplikacji do nienadzorowanej instalacji oprogramowania, która samodzielnie przeprowadza restarty Windowsa, loguje użytkownika i jest w stanie działać nawet z włączonym mechanizmem szyfrowania BitLockerem. Jeśli tylko ktoś nie odczuwa nadmiernego wstrętu do wiersza poleceń – warto spróbować!
Scoop
https://scoop.sh
Kolejny projekt korzystający wyłącznie z linii komend, kierowany do tych osób (zwłaszcza do programistów), które w Windowsie szukają narzędzi podobnych do obecnych w systemach linuksowych, a jednocześnie są zmęczeni rozwlekłością składni microsoftowego PowerShella. Jedną z głównych cech programu Scoop jest instalowanie aplikacji w katalogu domowym użytkownika, co nie wymaga konta administratora ani również podnoszenia uprawnień za pomocą mechanizmu UAC i pozwala na jednoczesne utrzymywanie różnych wersji tej samej aplikacji. Scoop jako repozytorium pakietów wykorzystuje Gita, czyli nader obfity zasób. Rzecz łatwa w użyciu, ale raczej nie dla początkujących – warto obejrzeć film na stronie domowej projektu, żeby zobaczyć, co można zrobić od zera bez dotykania myszki.
Ketarin
https://ketarin.org
Odmienny od reszty opisanych projekt, którego celem nie jest instalowanie czy aktualizowanie obecnych w systemie aplikacji, ale pilnowanie aktualności wersji instalacyjnych oprogramowania. Ketarin jako repozytorium wykorzystuje serwis FileHippo, ale umożliwia także monitorowanie praktycznie dowolnego adresu strony domowej programu. Minusem jest to, że domyślnie mamy do dyspozycji wersje anglojęzyczne, można jednak tak skonfigurować pobieranie, że na dysk trafią te spolonizowane.