AktualnościSpaceX twierdzi, że już wie, dlaczego Starship wybuchł podczas swojego ostatniego lotu testowego

SpaceX twierdzi, że już wie, dlaczego Starship wybuchł podczas swojego ostatniego lotu testowego

Styczniowy lot testowy Starshipa zdecydowanie nie należał do najbardziej udanych, jako że rakieta dokonała samozniszczenia podczas pobytu w powietrzu.

Źródło: https://www.spacex.com/
Źródło: https://www.spacex.com/
Źródło zdjęć: © SpaceX

Ostatni (dosłownie i w przenośni) lot testowy Starshipa miał miejsce nieco ponad miesiąc temu, bo 16 stycznia, a celem przedsięwzięcia było sprawdzenie, jak poradzą sobie w akcji najnowsze modyfikacje wprowadzone w rakiecie. Ta zaś została wyniesiona w przestrzeń przez booster Super Heavy, który odłączył się od niej po udanym starcie i powrócił w kierunku platformy startowej, gdzie też został po raz wtóry przechwycony w locie przez metalowe ramiona. Już to jest samo w sobie sukcesem, niemniej w beczce miodu nie zabrakło łyżki dziegciu, a chwilę później Starship eksplodował. Dlaczego? Zagadkę tę podobno wreszcie udało się rozwikłać inżynierom SpaceX, którzy ślęczeli nad nią od bitych kilku tygodni.

Eksplozja Starshipa

Około dwóch minut po odłączeniu się Super Heavy i odpaleniu przez Starshipa silników Raptor, kontrolerzy zaobserwowali niepokojący błysk w tylnej części statku. Kolejne sekundy nie przyniosły dobrych wieści, jako że czujniki zaalarmowały o wzroście ciśnienia wywołanym nieszczelnością, a chwilę później na niebie można było zauważyć kolejny rozbłysk, któremu, tym razem, towarzyszyły również widzialne płomienie. W wyniku pożaru utracono połączenie ze Starshipem, a wszystkie silniki rakiety, prócz jednego, dokonały kontrolowanego wyłączenia. Trzy minuty później systemy statku rozpoczęły procedurę autodestrukcji.

Głowiący się nad niedawną sytuacją pracownicy SpaceX doszli do wniosku, że przyczyną niespodziewanej eksplozji Starshipa mogły być silne wibracje, na które to pojazd nie był wystawiony w trakcie testów. Jest spore ryzyko, że doprowadziły one do obciążenia osprzętu układu napędowego, co z kolei przełożyło się wyciek paliwa i, koniec końców, autodestrukcję statku. W dochodzeniu wzięły udział również państwowe instytucje pokroju Federalnej Administracji Lotnictwa Stanów Zjednoczonych, Krajowej Rady Bezpieczeństwa Transportu, NASA, a nawet Sił Kosmicznych USA.

Przedsiębiorstwo Elona Muska wyciągnęło wnioski z tego nieprzyjemnego zajścia i przeprowadziło szereg testów mających zapobiec ponownemu wystąpieniu wypadku tego typu w przyszłości. Wprowadzono zmiany w przewodach paliwowych, modyfikacji uległy także docelowe wartości ciągu i temperatury paliwa, a sam Starship doczekał się dodatkowych otworów wentylacyjnych oraz, co ważniejsze, nowego systemu oczyszczania robiącego użytek z gazu azotowego. System ten znalazł się w miejscu, w którym doszło do pożaru, a nowe rozwiązanie ma zapobiec takim sytuacjom w przyszłości.

Będąc już w temacie lotu Starshipa i jego niefortunnego finału, warto napomknąć o tym, że część szczątków rakiety (acz nie tej, o której mowa w tekście) spadła w pobliżu naszego rodzimego Poznania na zachodzie kraju. Rzeczona sprawa dotyczy członu rakiety nośnej FALCON 9 R/B biorącej udział w misji Space X Starlink Group 11-4, która odbyła się 1 lutego. Co ciekawe, Polska Agencja Kosmiczna ostrzegała nasz rząd, że pozostałości statku kosmicznego mogą trafić na obszar naszego państwa, niemniej ten zignorował komunikaty, winę zrzucając na to, jakoby trafiały one na nieistniejący już adres mailowy.

Wybrane dla Ciebie